Wpisz i kliknij enter

Laurent Garnier – 33 Tours Et Puis S’en Vont

Pożegnanie z weteranem.

Choć dzisiaj francuska scena elektroniczna kojarzy się wszystkim przede wszystkim z Daft Punk, to palma pierwszeństwa w graniu house’u i techno nad Sekwaną, należy się Laurentowi Garnierowi. Jako nastolatek pracował on jako kelner pod koniec lat 80. we francuskiej ambasadzie w Londynie. To sprawiło, że był świadkiem boomu na nową muzykę klubową: odwiedził słynny klub Hacienda w Manchesterze i poznał tam didżeja Mike’a Pickeringa, który lansował wówczas nagrania twórców z Chicago i Detroit podczas swoich setów.

Zainspirowany jego występami, Garnier wrócił na początku lat 90. do Paryża i tam zaczął grać techno i house w lokalnych klubach. Na początku nie było łatwo – Francuzi nie byli ufni wobec nowej mody zza kanału La Manche. Z czasem jednak Garnier został rezydentem popularnego klubu Rex, a wytwórnia FLAC zaczęła wydawać jego autorskie produkcje. W ten sposób dorobił się w 1994 roku debiutanckiego albumu „Shot In The Dark”. Doceniono również jego didżejskie umiejętności i z czasem stał się on jedną z gwiazd clubbingu, jak Hell w Niemczech czy Dave Clarke w Anglii.

W połowie dekady Garnier założył z Erikiem Moranadem wytwórnię F Communications. To w jej katalogu znalazły się dwa największe hity Francuza – „Crispy Bacon” i „The Man With The Red Face”. Ich sukces sprawił, że paryski producent postanowił poeksperymentować ze swoją muzyką. Efektem tego stały się albumy „The Cloud Making Machine” i „Tales Of Kleptomaniac”. Nie spotkały się one jednak ze zrozumieniem fanów i mediów, co sprawiło, że artysta powrócił do tego, co mu wychodziło najlepiej. W zeszłym roku ogłosił, że wycofuje się z klubowych występów, a teraz żegna się ze słuchaczami nową płytą.

Składa się nań dziesięć nagrań, które utrzymane są w stylu tanecznych produkcji artysty z lat 90. „Tales From The Real World” z wklejonym głosem kontrkulturowego guru Alana Wattsa zaczyna się jak dub-house, ale z czasem nabiera kształtów energetycznego tech-house’u. Bardziej zdecydowany ton ma „Liebe grüße aus Cucuron”, uwodząc jednak tęskną partią klawiszy. „In Your Face” to już konkretne techno, ozdobione gniewnymi rymami rapera o pseudonimie 22Carbone. „Reviens La Nuit” porywa swym galopującym rytmem, który splata trance’owe arpeggio z acidowymi efektami. W „Saturn Drive Triplex” rozbrzmiewa głos nieżyjącego już Alana Vegi, nadając nagraniu schizofreniczny nerw.

Jako nieodrodne dziecko lat 90., francuski producent sięga również po drum’n’bass – ale „Sado Miso” to chyba najmniej udany utwór w zestawie. Wynagradza nam to „Au Claire De La Lune”, w który Garnier zręcznie splata EBM-owe akordy i eteryczną wokalizę rodem z Dead Can Dance. „Sake Stars Fever” to coś, co angielscy recenzenci nazywają big room techno – czyli mocny bit i warczące basy rodem z przerysowanego EDM-u. Potem muzyka zaczyna się uspokajać. „Multipe Tributes” stanowi hołd Garniera dla tradycji muzyki klubowej z Detroit. Całość wieńczy „…et puis s’en va!” – łagodny breakbeat, zanurzony w chmurnej elektronice o orkiestrowym brzmieniu.

33 Tours Et Puis S’en Vont” przypomina najbardziej ostatnie płyty Hella – „Zukunftsmusik” i „House Music Box”. Obaj panowie stali się gwiazdami clubbingu u zarania jego dziejów i swoje najlepsze nagrania zrealizowali w latach 90. Dzisiaj dobiegają sześćdziesiątki (Hell nawet już ją przekroczył), więc wiadomo, że nie mają obecnie tej samej energii co trzy dekady temu. Dlatego niby nadal tworzą techno i house, ale więcej w tej muzyce melancholii i nostalgii niż tanecznej werwy. Starzeją się jednak z godnością – i nadal spod ich palców dobiega dobra muzyka. 33 Tours Et Puis S’en Vont” jest tego dowodem.

COD3 QR 2023

www.cod3qr.com

www.laurentgarnier.com

www.facebook.com/laurentgarnierofficial







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy