Wpisz i kliknij enter

Trevino – Back

Pośmiertny aneks do twórczości brytyjskiego producenta.

Marcus Kaye zainteresował się muzyką klubową w momencie gwałtownej eksplozji jej popularności na przełomie lat 80. i 90. Taneczne nagrania płynące na falach undergroundowego jeszcze wówczas Kiss FM sprawiły, że młody chłopak zaczął pracę w manchesterskim sklepie Eastern Bloc, który jako jeden z pierwszych w Anglii sprowadzał importowane winyle z Detroit i Chicago. Znajdująca się na nich nich muzyka tak mu się spodobała, że postanowił zostać didżejem. Specjalnością jego pierwszych setów stały się oczywiście nowinki z kręgu amerykańskiego house’u i techno. Do czasu jednak.

Kiedy na fali mody na rave na początku lat 90. pojawiły się w Eastern Bloc pierwsze krążki z muzyką jungle, młody didżej zachwycił się rytmicznymi połamańcami. W efekcie przybrał pseudonim Marcus Intalex i zaczął promować nowe brzmienia z brytyjskich klubów na falach manchesterskiego radia. Z czasem pojawiły się też jego pierwsze własne nagrania firmowane tym szyldem, na których śmiało eksperymentował z inteligentnym drum’n’bassem. Wydawały je głównie własne wytwórnie Kaya:  Soul:r i Revolve:r. Z czasem dołączyła do nich trzecia – Birdie.

Brytyjski producent powołał ją do życia po to, by publikować jej nakładem muzykę swego nowego projektu. Oto bowiem na początku minionej dekady postanowił wrócić do swych korzeni – czyli tworzenia house’u i techno. Nagrania te firmował szyldem Trevino, który pojawił się w katalogach tak znanych tłoczni, jak Klockworks czy Hotflush. Debiutancki album Trevino ukazał się w 2016 roku i zebrał świetne recenzje. Kilkanaście miesięcy później artysta niespodziewanie zmarł. Teraz w siedem lat po „Front” dostajemy nakładem Birdie rewers tamtej płyty.

Dziewięć znajdujących się na „Back” to techno najwyższej jakości. Otwierający całość „Anxious Dub” rozkręca się powoli do postaci energetycznego killera, w którym tylko rozjeżdżone klawisze poddane są jamajskiej obróbce dźwięku. Podobnie rzecz się ma z „Gateway”, wpisującym w paradę blaszanych akordów rozwibrowane arpeggio. Wraz z „Dance Decay” przenosimy się na teren przestrzennego deep techno o nocnym nastroju, tworzonym przez oniryczną elektronikę i wycofany bit.

„Moodswing” to już ukłon Kaye’a w stronę tradycji rodem z Detroit: niespieszny rytm wnosi tu matowe syntezatory, układające się w łagodny pean na cześć Motor City. Jeszcze bardziej soundtrackowy charakter ma „Arctic”, w którym nie ma tanecznego pulsu, a na pierwszy plan wysuwają się smyczkowe klawisze, wywiedzione z klasycznych nagrań Derricka Maya. Ten bardziej stonowany fragment zestawu puentuje „Pitch Dark” – perkusyjny dubstep, zanurzony w IDM-owej elektronice.

A potem już typowo klubowe granie. Najpierw dostajemy „No Response” – eleganckie techno o melodyjnym motywie klawiszowym w stylu dawnych wydawnictw z Kanzleramt. „Eve” to z kolei epicka wersja gatunku, rozpisana na hipnotycznie cykający bit i strzeliste pasaże syntezatorów. Płytę kończy „The End” – minimalowy killer o laboratoryjnym brzmieniu, splecionym z kilku hipnotycznych loopów na modłę kanonicznych dokonań Jeffa Millsa.

Dawni współpracownicy Marcusa Kaye’a, prowadzący obecnie wytwórnię Birdie, otwarcie zapowiadają, że to drugi i ostatni album zmarłego sześć lat temu producenta. „Back” to świetny zestaw, który w niczym nie ustępuje „Front”, wydanemu za jego życia. Angielski twórca miał lekką rękę do tworzenia techno, które oddaje hołd tradycji, brzmi nowocześnie i znakomicie nadaje się do tańca. Wszystkie te trzy elementy cechują również materiał z wydanego właśnie albumu. To świetna muzyka – stąd tym bardziej żal, że jej twórcy nie ma już z nami.

Birdie 2023

www.birdierecordings.bandcamp.com







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy