Niepokojące piękno.
Kiedy młody niemiecki producent rozpoczynał swą karierę u progu XXI wieku, miał zaledwie dwadzieścia lat. Znalazł jednak dwóch ważnych mecenasów – Wolfganga Voigta i Matthiasa Schaffhausera. Ten pierwszy opublikował mu nakładem swego Kompaktu w 2001 roku debiutancki album „In Moll”, a ten drugi – kolejne płyty „Audio Island” i „Lovely Society”, które ukazały się w barwach Ware. Zawierały one niemal zupełnie odmienną muzykę: ambient i tech-house.
Wszystko wskazywało więc na to, że kariera Markusa Guentnera będzie dalej toczyć się tymi dwoma torami. Tymczasem po nagraniu w 2009 roku albumu „Doppelganger” dla holenderskiej Sending Orbs, niemiecki twórca postawił wszystko na jedną kartę. Od tamtej pory skoncentrował się na ambiencie i takie też są wszystkie jego kolejne krążki. Jednym z najważniejszych okazał się album „Crystal Castle”, wydany w 2011 roku przez Affin.
Na płytę tę składa się osiem wysmakowanych kompozycji, które w podziwu godny sposób oparły się upływowi czasu. Guentner zaczyna od świetlistych brzmień w utworze tytułowym, by tuż potem zaskoczyć intrygującym zestawieniem świdrującego loopu z głębokimi basami w „Grounded”. „Cubic” otwierają ciche tony, ale potem z zaszumionego tła wyłania się majestatyczna ściana dźwięku. Dla odmiany w „Look At Me” dostajemy ciepłą i organiczną elektronikę, uzupełnioną wibrafonowym plumkaniem.
„Babylon” i „Das Vergessene” to dwie najpiękniejsze kompozycje w zestawie. Pierwsza przypomina wczesne nagrania The Orb, łącząc oniryczny podkład z delikatnymi tonami gitary. Podobnie dzieje się w drugim: tym razem Guentner zestawia przejmujący motyw fortepianowy z psychodelicznymi efektem odtwarzanej od tyłu taśmy. Gdy wydaje się, że po kojącym „Keep Your Eyes Closed” album zakończą optymistyczne dźwięki, wraz z „Hansha” rozbrzmiewa chmurny dark ambient, niesiony dronowym basem i gęstymi wyziewami z tła.
Z dzisiejszej perspektywy dokładnie widać, że „Crystal Castle” to jedna z najlepszych płyt w historii swego gatunku. Markus Guentner opuszcza na niej bezpieczny terytorium kolońskiego „pop ambientu” z płyt „In Moll” i „1981”, zabierając słuchacza w fascynującą podróż w krainę bardziej nieoczywistych brzmień. W efekcie wydobywa ze swej muzyki nowe barwy i emocje. To już nie tylko uspokojenie: to momentami groźne i niepokojące piękno.
Affin 2023