Wpisz i kliknij enter

Kælan Mikla – Undir K​ö​ldum Nor​ð​urlj​ó​sum

Syntezatorowy chłód.

Niekiedy powrót do utartej już przez kogoś drogi wciąż przynosi ciekawe rezultaty. Mimo bardzo dużej, nieustannie napływającej ilości  albumów ze świata gothic/new wave, wciąż ten zimny, odrobinę przytłaczający klimat potrafi kupić mnie bez trudu. Tak jest w przypadku owego albumu. Islandzkie kobiece trio, głęboko zanurzone w inspiracjach szeroko rozumianej muzyki gotyckiej jak i post punkowej, odświeża spojrzenie na tę scenę muzyczną. I trzeba zauważyć, że robią to z wyjątkowo dobrym rezultatem.

Album bez wątpienia jest kwintesencją zimna, narastającego niepokoju z odrobiną mistycznej otoczki. Bardzo surowe współbrzmienie syntezatorów z basem doskonale prowadzi hipnotyczne wokale. Można dosłyszeć się znamion cold wave’owej surowości. Nieokreślony rodzaj niepokoju przejawia się w zabiegach takich jak paniczne piski schowane za natężonymi synthami („Sólstöður”). Wyśpiewywane teksty brzmią jak rodzaj kultu, głębokiego zanurzenia się w mroku, któremu towarzyszą w założeniu bardzo proste kompozycje, podchwytujące jednak ciekawe motywy muzyczne, gdzie odwołań można szukać w klimatach Faith And The Muse czy Love is Colder Than Death.

Za siłą albumu zdecydowanie stoi mocne syntezatorowe brzmienie w pełni przejmujące warstwę instrumentalną. W towarzystwie bardzo prostych basowych akordów buduje ono silnie dramatyczną, grobową oprawę. Bez wątpienia udana kolaboracja pojawia się na „Hvítir Sandar”. Francuski projekt Alcest na codzień parający się mieszaniem shoegaze z black metalem, odnajduje się w przytłaczających klimatach  jak u siebie. Schowany w tle rozrywający scream Neige’a nadaje jeszcze więcej ciemnych barw muzycznej mgle tria z Reykjaviku.

Wśród moich faworytów znalazło się z pewnością „Stormurinn” odrobinę romansujące z akcentami folkowymi, posiadające  taneczny nastrój nabijany przez automat perkusyjny. Bardziej emocjonalne, wręcz balladowe ale wciąż odciskające mroczne piętno „Saman” to kolejny powód do zanurzenia się pod kocem przy odsłuchu krążka. To co słychać od początku do końca albumu to zdecydowanie zimno. Narracja albumu łączy niepokój, melancholię i mantrowe odloty wspólnie ujęte klamrą chłodnego uczucia delikatnego dyskomfortu.

Album nie jest z pewnością szczególnie odkrywczym krążkiem. W moim subiektywnym przekonaniu siła tkwi tutaj właśnie w rdzenności, bardzo ciekawych studiach nad muzyką gotycką i gatunkom jej pokrewnym z przemyceniem odrobiny ciemnego klimatu wyspy. W tych dźwiękach oddających klimat podziemnej imprezy przepełnionej postaciami z silnym make upem i kolorowymi włosami, czuć pewien specyficzny rodzaj magii.

Profil na Facebooku »
Profil na BandCamp »

Artoffact Records 2021







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy