Wpisz i kliknij enter

Jlin – Akoma

Królowa rytmicznej matematyki.

Po sporym sukcesie zeszłorocznej epki „Perspective”, o której Ben Cardew z Pitchfork napisał „perhaps the best drum programmer in modern electronic music” amerykańska producentka wypuszcza swój trzeci pełnoprawny album. Podopieczna RP Boo i nieodżałowanego DJ-a Rashada obecnie sama wyznacza trendy nie tylko remiksując tuzów elektroniki, komponując na zespoły kameralne (np. Kronos Quartet, który pojawia się też na tym krążku), czy programując już sześć lat temu z Holly Herdnon numer przy pomocy programu AI. Zafascynowana matematyką Jlin w jedenastu numerach nowego krążka znów szczególną uwagę poświęca wzorom na skomplikowaną rytmikę, a wydawanie w Planet Mu zobowiązuje, tym samym echa kreującego ją juke’u nadal są przeważające (np. „Auset” czy „Grannie’s Cherry Pie”).

Na krążku pojawiają się niebanalni goście. W otwierającym całość „Borealis” odnajdujemy mocne uderzenie przygotowane wespół z Björk, która ku zaskoczeniu akurat tym razem nie śpiewa, a zapewne dorzuciła od siebie garść dysharmonicznych melodii. „Sodalite” przyozdobili zapętlonymi smykami wspomniani już Kronosi. Najlepiej wypada tu przeplatanie się oderwanych od kontekstu spokojnych partii smyczków z szalejącymi cykaczami i multiplikowanymi werblami. W tym wypadku eksperymentowanie przyniosło naprawdę dobre skutki, za to nieco gorzej wypadło to w wieńczącym longplay „The Precision Of Infinity”. To odważna, eksperymentująca kompozycja próbująca łączyć ze sobą ogień (połamane, elektroniczne perkusje) i wodę (liryczne pasaże pianistyczne dostarczone przez samego Philipa Glassa). O ile z początku, gdy proporcje nie są jeszcze wyrównane numer jakoś płynie, o tyle w okolicach połowy, gdy pasma żywiołów się zrównują sztafaż aranżacyjny się rozpada, a poszczególne elementy zaczynają się gryźć i pasować jak pięć do nosa.

Jlin kiedyś pracowała w hucie stali, więc inspiracja do kawałka „Summon” nasuwa się sama. Utwór brzmi jak dekonstrukcja jakiejś skomplikowanej fabryki (co i rusz uderzają tu jakieś dzwonki, skrzypnięcia, niskie dęciaki). Po dłuższej chwili z tego rozbudowanego systemu zaczyna wyłaniać się swego rodzaju industrialno-polirytmiczna symfonia, precyzyjnie rozpisana na bardzo wiele głosów. Poza tym są fragmenty na płycie w których juke’owe galopady zaglądają odważniej do dubujących zbiorów („Speed Of Darkness”), orientalne perskujonalia biją w trap-headbangujący sposób („Challenge (To Be Continued II)”) oraz takie gdy synthy się tasują, a jednostajny sub-bas zanurza całość kawałka w „podwodnej bańce” („Iris”).

Trzeci solowy krążek Jlin to materiał energetyczny, niezwykle intensywny, ilość ścieżek, glitchy, preparacji perkusyjnych potrafi przyprawić tu o zawrót głowy. Nie jest to jednak zarzut, bo album prezentuje się przez to bardzo spójnie i sprawia wrażenie naprawdę dopieszczonego. Precyzja w panowaniu nad rytmiką jest tutaj godna najbardziej wyrafinowanych mistrzów perkusji pokroju Triloka Gurtu. Z pewnością „Akoma” to longplay do wielokrotnego odwiedzania oraz odkrywania kolejnych detali i patentów.

22.03.2024 | Planet Mu

https://www.facebook.com/jlintheinnovator/
https://www.facebook.com/planetmurecords







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy