Bez litości.
Dokładnie dziesięć lat temu fala industrialnego techno wzbierała z potężną siłą. Wśród młodych producentów, tworzących nową elektronikę, odwołującą się do post-punkowej schedy, byli Samuel Kerridge i Eric Goldstein, działający jako OAKE (początkowo w duecie z Batshebą Zipporą). Obaj zadebiutowali w tym samym 2014 roku fenomenalnymi albumami dla prowadzonej przez Regisa wytwórni Downwards. „A Fallen Empire” i „Auferstehung” były manifestami mrocznej sceny, łącząc w finezyjny sposób niekonwencjonalnie potraktowaną rytmikę techno z industrialnymi eksperymentami.
Nic więc dziwnego, że organizatorzy berlińskiego Atonal Festivalu, postanowili niemal z miejsca zaprosić na wspólny występ obu artystów. Kerridge i Goldstein dzielili wówczas studio w Berlinie i w naturalny sposób zaczęli wspólnie tworzyć muzykę. Ich występ na Atonalu w 2014 roku pod szyldem UF, był porywającą eksplozją dzikiej energii, perfekcyjnie pasującą do niezwykłej scenografii, tworzonej przez nieczynną elektrownię w stolicy Niemiec. Dokładnie w dziesięć lat po tamtym wydarzeniu dostajemy pierwszy zapis muzyki duetu w postaci dwóch EP-ek.
Pierwsza z nich nosi tytuł „Unknown” i zawiera cztery nagrania. Otwierająca zestaw kompozycji uderza ciosanymi bitami i zawodzącymi przesterami, niosącymi zdeformowany wrzask Goldsteina. Tak brzmi „Unknown Fate” – nowoczesna wersja power electronics rodem z dyskografii Whitehouse, wpisana jednak w kontekst techno. „Agitated” rozpoczyna się od metalicznych perkusjonaliów w stylu Test Dept., które niespodziewanie zostają skontrastowane z oniryczną elektroniką i rozmarzoną wokalizą, tworząc sugestywnie psychodeliczny nastrój.
„Lula” wprowadza na płytę jeszcze inne brzmienia – to dźwięki akustycznych instrumentów o etnicznym rodowodzie, podszyte zdecydowanym bitem techno i wijącymi się deformacjami. Wolno ciosany bit powraca w „Dalston Bubble”, znów wnosząc przetworzone krzyki i głosy, przeplecione metalicznymi perkusjonaliami. Nagranie to niesie dalekie echo dawnych eksperymentów Einsturzende Neubauten, z czasów kiedy Blixę Bargelda i kolegów interesował jeszcze bardziej hałas niż cisza.
Druga EP-ka to „Fate” z pięcioma utworami. Tym razem zaczyna się od „Vanity” – podłamanego techno w stylu Tommy’ego Four Seven, łączącego rozedrgany bas, przemysłowe zgrzyty i dzikie wrzaski Goldsteina, nawołującego bezlitośnie: „Wake Up!”. Jeszcze bardziej klubowy charakter ma „Public Ridicule Part 1 (Samuel Kerridge Version)”, uderzając twardym i nieustępliwym bitem, z czasem jednak zamieniając się niespodziewanie w noise’ową kakofonię. Ten sam utwór w wersji OAKE to jeszcze bardziej bezlitosna muzyka – rozrywana spazmami histerycznego krzyku i zatopiona w morzu syntezatorowych odmętów.
„Synesthesia” przywołuje industrialne kolaże z początku lat 80. spod znaku Cabaret Voltaire czy SPK. Majestatyczny bit wnosi tu fragmenty splecionych ze sobą radiowych audycji i komunikatów, tworząc nastrój paranoidalnej podejrzliwości. „Legio IX” zaczyna się za sprawą nerwowego pulsu niczym podrasowana wersja klasyków Suicide, z czasem nurzając się w fabrycznych zgrzytach i rozedrganych efektach perkusyjnych, mniej lub bardziej świadomie podsłuchanych u De Fabriek czy Het Zweet.
Nie dziwi, że Kerridge postanowił wydać nagrania UF na dwóch EP-kach. To tak mocna i ciężka muzyka, że w postaci albumu byłoby sobie ją raczej trudno przyswoić. Podzielona na dwie porcje, bucha swą naturalistyczną ekspresją, zachwycając i oszałamiając jednocześnie. Szkoda tylko, że materiał ten nie został opublikowany wcześniej. Wydany w połowie minionej dekady, mógł odbić się szerszym echem w mediach. Tym, którzy cenią sobie jednak tego rodzaju ekstremalną elektronikę, spodoba się i dziś. To „power metal techno” w swej perfekcyjnej wersji.
Kick To Kill 2024