Taneczna melancholia.
Aż dziw bierze, ale w tym roku mija już dokładnie dwadzieścia lat, od kiedy duńskie trio zaliczyło fonograficzny debiut. Dwa pierwsze albumy studyjne młodzi muzycy z Kopenhagi umieścili w katalogu monachijskiej wytwórni Gomma, a ich sednem było typowe dla niej nowoczesne disco. Tomas Barford, Tomas Hoffding i Jeppe Kjellberg mieli jednak większe ambicje. W pełni pozwolił im je rozwinąć dopiero koloński Kompakt. Trzy zrealizowane dlań płyty z minionej dekady, przyniosły bardziej zdecydowanie rozbudowaną muzykę, rozpiętą między tanecznym tech-house’m a rozmarzoną psychodelią.
WhoMadeWho był bowiem w pełnym tego słowa znaczeniu zespołem, a nie trzema klubowymi producentami. Nic więc dziwnego, że duńscy muzycy wykorzystali kontrakt z Kompaktem, by rozbudować swe występy. W efekcie zaczęli zdobywać publiczność nie tylko w całej Europie, ale również za oceanem. Dziś mogą się pochwalić koncertami na tak modnych festiwalach, jak Coachella czy Tomorrowland. Mało tego: mają nawet własną imprezę w Kopenhadze pod nazwą The Moment, a Beatport przyznał im tytuł Best Love Act za miniony rok. Na fali tych sukcesów WhoMadeWho wracają z ósmym albumem – „Kiss & Forget”.
Duńscy muzycy mają od dawna sentyment do tanecznego post-punku z lat 80. Efektem tego na nowym wydawnictwie są dwie świetne piosenki – „Love Will Save Me” z udziałem RY X i „Kiss Me Hard” z udziałem Blue Hawaii, które już swymi tytułami grają w skojarzenia z dawnymi hitami Joy Division i New Order. Naturalną konsekwencją tych sympatii są nagrania lokujące się w formule mechanicznego electro-popu, zakorzenionego w dokonaniach Kraftwerk: „Bedside” i „A3LA” z Nour. Do zestawu tego pasuje idealnie energetyczne disco ze szkoły Giorgio Morodera – „Miracle” z Adriatique.
Taneczna energia nie opuszcza również WhoMadeWho, kiedy sięgają po bardziej współczesne granie. Zrealizowany z udziałem Kölscha „Heartless” to porywający tech-house z trance’owym arpeggio w roli głównej, a „Saturday Part 2” – łagodny deep house z nastrojowym wokalem. Połączenie klubowej rytmiki z indie-popową melancholią znajdujemy z kolei w przebojowym „Children” i w deklaracyjnym „You Belog To No-One”. W sumie najmniej efektownie Duńczycy wypadają, kiedy próbują się z muzyką pozbawioną tanecznego potencjału, jak ballady „Sweet Cuddles” i „Hummer”.
Trzeba przy tym pamiętać, że prawie wszystkie utwory z „Kiss & Forget” to piosenki. Bo albo śpiewają tu zaproszeni goście, albo słychać tu wokalizy Tomasa Hoffdinga. Duńczyk wypracował oryginalną manierę, łączącą soulowy falset z nostalgicznym śpiewem, typowym dla indie-popu – i trzeba przyznać, że pasuje ona idealnie do utworów tria. Tak się dzieje również na nowej płycie zespołu, która robi dobre wrażenie, choć nie wnosi zbyt wiele nowego do jego dotychczasowego dorobku. Po co jednak zmieniać coś, co przyniosło sukces? Czekajmy teraz na trasę koncertową promującą krążek. Może WhoMadeWho ponownie zawitają do Polski?
The Moment 2024