Wpisz i kliknij enter

Rozmawiamy z Grzegorzem Bojankiem – część pierwsza

[wide] [/wide]

16 listopada rozpocznie się kolejne wydanie ChoP Festival – Polish Experimental Music in China. Wielkie wydarzenie muzyczne, które jest artystycznym pomostem, łączącym jakże odmienne światy za pomocą muzycznych eksperymentów. To, co w szczególności dzieli artystów to olbrzymia różnorodność kultur i przede wszystkim sposób patrzenia na świat. Festiwal jest zaprzeczeniem wszystkiego, co wtórne, przewidywalne i nakreślone z góry. ChoP jest doskonałym przykładem na to, że kooperacja z muzykami oddalonymi o tysiące kilometrów od nas, jest tak samo ważna jak współpraca z rodzimymi twórcami. ChoP to świat elektronicznych dźwięków, który tętni swoim niepowtarzalnym rytmem.

Łukasz Komła: Skąd pomysł, aby zorganizować imprezę w Chinach? Jak narodziła się idea festiwalu?

Projekt ChoP ma już 6 lat. Zaczęło się dość niewinnie od wymiany maili, wspólnej płyty z Zen Lu. Później stwierdziliśmy, że można pociągnąć to dalej. Zaczęliśmy zapraszać kolejnych wspaniałych artystów z Chin i z Polski do nagrania albumów w duetach. Następnie trasa koncertowa w Chinach w 2009 roku, trasa w Polsce, w kilku krajach europejskich, kolejna dwutygodniowa trasa w Chinach w 2011 roku. Właśnie rok temu, dość zmęczeni po przejechaniu kolejnych tysięcy kilometrów, zaczęliśmy rozmawiać o tym, że byłoby dobrze zorganizować jedno duże wydarzenie, tak aby w jakiś sposób podsumować naszą 6-letnią pracę. Na początku był pomysł zrealizowania dużego koncertu w Szanghaju, ale w końcu stanęło na Shenzhen i Hong Kongu, bo tam mieszka Zen Lu i z oczywistych względów, łatwiej o dobrą organizację. Nie chcieliśmy też, aby nasze wydarzenie było zwykłym koncertem, ale czymś więcej. Stąd współpraca z Uniwersytetem w Shenzhen i specjalne spotkania ze studentami, a także coś co określamy jako mikro-rezydencję. Kilka dni przed festiwalem artyści z Polski i Chin będą pracować w duetach, podróżując po okolicach Shenzhen, szukając tam inspiracji i dźwięków otoczenia.

Jak bardzo zmienił się ChoP od swojej pierwszej chińskiej edycji z czerwca 2009 roku?

Jak wspomniałem, na początku to była tylko i wyłącznie moja współpraca z Zen Lu. Gdy postanowiliśmy zaprosić kolejnych artystów z Chin i Polski do nagrania wspólnych albumów, narodziła się idea platformy artystycznej ułatwiającej współpracę międzykontynentalnej. Pytasz o rok 2009. Zapadła decyzja o powiązaniu projektu z działaniami Fundacji Sztuka i Technologia. Wtedy udało się wydać kolejną płytę projektu ChoP – część 4, no i mieliśmy pierwszy dwutygodniowy tour w Chinach. Wydawało mi się, że to będzie koniec, ale ku naszej radości projekt nabrał rozpędu. W kolejnym roku Zen Lu odwiedził Polskę, do współpracy zaprosił nas niezależny brytyjski reżyser filmowy Isaac Julien. Nagraliśmy muzykę do jego obrazu. Film ten pokazywany był między innymi na 67 Festiwalu w Wenecji. Braliśmy udział w 8 Biennale Sztuki Współczesnej w Szanghaju. Dostaliśmy wsparcie British Council. Kolejne lata to trasa w Polsce, Czechach i Niemczech i kolejne 2 tygodnie w trasie, w Chinach. Nad płytami pracowali i nadal pracują kolejni zaproszeni artyści. Można chyba powiedzieć, że pracujemy dobrze i dość ambitnie. Wg mnie świadczy o tym fakt, że zostaliśmy docenieni przez Instytut Adama Mickiewicza i Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które dofinansowało organizację Festiwalu w Shenzhen i Hong Kongu, w 2011 roku.

Czy zauważyłeś zwiększającą się liczbę odbiorców eksperymentalnej muzyki w Chinach? Mógłbyś określić przybliżoną liczbę uczestników na koncertach w ramach ChoP?

Na takie pytanie odpowiadałem już wielokrotnie. Sądzę, że to zależy w dużej mierze po prostu od dobrej promocji wydarzenia czy koncertu. Graliśmy koncerty dla sali wypełnionej po brzegi, tak jak na zeszłorocznym Shanghai Electronic Music Week, czy podczas 8 Biennale Sztuki Współczesnej w 2010 roku, ale bywały też takie koncerty, na które przychodziła garstka ludzi. Często było to spowodowane tym, że koncert miał miejsce w środku tygodnia, gdzieś w odległej dzielnicy, do której trudno się dostać, więc nawet zainteresowanym było ciężko dotrzeć na koncert. W końcu trzeba wstać do pracy kolejnego dnia. A praca to dla Chińczyków dzisiaj rzecz najważniejsza.

Które miasto w Chinach uważasz za najważniejsze dla działań muzyków eksperymentujących?

Trudno to określić. Mogę powiedzieć, które miasto lubię bardziej, a które mniej, ale które jest ważne dla eksperymentatorów? Jak mówię – trudno to ocenić. Wiem, że np. Shenzhen było nie tak dawno uważane za kulturalną pustynię. Sytuacja zmieniła się przez powstanie specjalnej przestrzeni artystycznej i działania m.in. naszego partnera Mooka Spaces. W Shenzhen i Hong Kongu jest sporo znanych nazwisk, ale też w Shanghaju i Pekinie. Każde miasto to niespodzianka i w każdym można odkryć ciekawych artystów. Trzeba tylko dobrze poszukać.

Powyżej: Piotr Michałowski (aka Nmls), Grzegorz Bojanek, Zen Lu i Mateusz Bąkała (aka Kim_Nasung).

Polscy artyści, których zabierasz w tym roku, to stali współpracownicy (Nmls, Kim_Nasung), ale dołączyli do Was także nowi kompozytorzy z Polski – Przemysław Moskal i Gold Plated Face. Możesz opowiedzieć, dlaczego wybrałeś Przemysława Moskala i Gold Plated Face?

Przemek Moskal to artysta wizualny i nowomedialny, ale i wykładowca Canisius College w Buffalo (USA). Jest odpowiedzialny za część projektu Digital Sculptures For Analogue Sounds. Na początku powstał projekt “Kompilacji analogowej” z inicjatywy Krzyśka Cybulskiego na forum Warsaw Electronic Festival. Zaproszeni artyści mieli nagrać utwory tylko i wyłącznie na sprzęcie analogowym. Był plan aby wydać te utwory na płycie. Jednakże kurator projektu, szef WEF-u Jarosław Grzesica przekazał utwory Przemkowi prosząc go o podjęcie tematu i stworzenie do nich trójwymiarowych rzeźb w przestrzeni cyfrowej. Idea jest taka, że widz, słuchając danego utworu, może poruszać się w świecie 3D tych rzeźb, widząc je na ekranie. Na początku interfejsem była myszka, dziś Przemek dopracował system sterowania poprzez Kinnect, i tym samym widz może poczuć się tak, jakby pływał w tym trójwymiarowym świecie. DSFAS zostało już docenione na wielu festiwalach, w obu Amerykach i Europie. Teraz czas na prezentację projektu w Azji.

Gold Plated Face to muzyczne wcielenie Jarka Grzesicy. Jest to wybitnie ambientowy projekt. Jarek współpracował np. z japońskim trębaczem Toshinori Kondo, a teraz w ramach ChoP pracuje nad płytą z dość znanym chińskim artystą ukrywającym się pod pseudonimem B6. Był więc to dość logiczny wybór.

Line-up zdradza nam, że zagracie tym razem tylko w dwóch miastach: Shenzhen i Hong Kongu. Co uwarunkowało taki a nie inny wybór miejsc?

Trasa koncertowa wiąże się z ciągłym przemieszczaniem. I choć bywa zabawnie, to jest to przeżycie dość męczące no i w sumie przeżyliśmy to już kilkukrotnie. Podróżowanie po Chinach, tak jak robią to Chińczycy jest przyjemne, bo jazda pociągiem z prędkością 300 km/h to niebywałe przeżycie. Jednak ciągłe pokonywanie dystansów po 1500 czy 2000 km może być nużące. Chcieliśmy z Zen Lu zrobić tym razem coś innego. Chcieliśmy skupić się na działaniach w jednym miejscu. Dlatego oprócz festiwalu wymyśliliśmy wspomnianą już mikro-rezydencję. Jeden dzień przed rozpoczęciem koncertów poświęcimy na pracę w duetach polsko-chińskich. Rozjedziemy się po Shenzhen i okolicy połapać trochę dźwięków otoczenia by potem stworzyć z nich coś nowego. Poza tym Zen Lu mieszka w Shenzhen i jest tam znaną postacią świata artystycznego, więc łatwiej będzie mu dopracować szczegóły festiwalu. No a Hong Kong jest właściwie “za rogiem”, więc w sposób naturalny, wydało się nam zorganizowanie koncertu również tam.

Powyżej: Grzegorz Bojanek i Zen Lu.

ChoP, jak dla mnie, wystartuje pełną parą dopiero w sobotę (17.11) i to po południu, kiedy to muzycy z Polski wystąpią wspólnie z artystami z Chin. Ty zagrasz z Zen Lu, podobnie jak i następnego dnia (18.11). I stąd pytanie, dlaczego nie zagrasz wspólnego koncertu np. z Sin:Nedem?

Kto wie jak to będzie. Nie jest wcale powiedziane, że nie zagram z Sin:Nedem. W koncertach ChoP jest coś takiego, że bardzo często grając, nie robimy przerw, a live-acty kolejnych artystów przenikają się tworząc jedną całość. Może się okazać, że dobry przelot pozwoli dłużej pozostać na scenie i zagrać wspólnie przez kilka minut. Poza tym zawsze na koniec każdego koncertu będzie grała ChoP Orchestra, czyli wszyscy uczestnicy projektu na scenie jednocześnie. Tutaj nie można za bardzo szaleć i każdy musi swoim dźwiękiem odnaleźć swoją przestrzeń. Nie jest to łatwe zadanie i wymaga ogromnego skupienia, tak by improwizacja przyniosła oczekiwany efekt artystyczny, a nie tylko ścianę dźwięku.
http://soundcloud.com/chop-project/grzegorz-bojanek-when-our-past

 

Już za tydzień (29 października) druga część rozmowy z Grzegorzem Bojankiem.

 

Ważne strony:

www.chop-project.com/festival-en/

www.bojanek.wordpress.com

– www.soundcloud.com/chop-project

www.facebook.com/events/477540855611662/

www.ETALABEL.com

 







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] Część 1 | Część 2 […]

trackback

[…] W zeszłym tygodniu opublikowaliśmy pierwszą część wywiadu z Grzegorzem Bojankiem, którą możecie przeczytać tutaj. […]

Polecamy