Wpisz i kliknij enter

The Analog Session – April

Oldskulowa odtrutka na dekonstrukcje wszelkiej maści awangardowców.

Działając pod pseudonimem Alexander Robotnick, od czasu swego autorskiego debiutu w 1983 roku, włoski producent Maurizio Dami, uznawany jest za jednego z prekursorów tanecznej elektroniki. Specjalizując się w mocno syntetycznym italo-disco, został ponownie odkryty na początku minionej dekady przez wielbicieli tego gatunku skupionych wokół holenderskiej wytwórni Clone. Dzięki temu z powodzeniem wznowił działalność, mając obecnie na swym koncie już kilka ciepło przyjętych przez muzyczną młodzież singli i albumów.

Trzy lata temu Robotnick rozpoczął współpracę ze swym włoskim kolegę Lapo Lombardim znanym jako Lupus Pinsky. Obaj producenci są bowiem wielkimi fascynatami oldskulowych syntezatorów z lat 70. Działając jako The Analog Session zaczęli więc dawać wspólne koncerty, na których na żywo tworzyli elektroniczne improwizacje. Z czasem ich poczynania nabrały bardziej konkretnego charakteru – a efektem tego jest wspólny album obu Włochów – „April”.

Dwa pierwsze utwory oparte są na klasycznych arpeggiach syntezatorowych rodem z kosmische musik – tutaj zostają jednak wsparte o głębokie pochody basu i twarde uderzenia tanecznych bitów. Mało tego – Robotnick i Pinksy ozdabiają „Ascension” i „Effai” dodatkowymi motywami – staroświeckimi efektami rodem z dawnych filmów sci-fi i epickimi chórami o soundtrackowym rodowodzie. Podobnie dzieje się w finałowym „Distant Voices” – bo i tutaj włoscy producenci łączą ze sobą rozwibrowane kaskady klawiszy z tanecznym pulsem disco, dodając do tego bardziej romantyczne partie syntezatorów, zapożyczone z progresywnej elektroniki lat 80.

Brzmienie tytułowego „April” również wywodzi się również z tej dekady – choć tym razem Robotnick i Pinksy sięgają po chicagowski house. Wypełniając przestrzeń kompozycji acidowymi loopami nie zapominają jednak o melodii, wprowadzając ją przy pomocy przebojowego motywu klawiszowego. Bardziej transowy charakter ma „Amigos”. Co prawda i tutaj buchają z muzyki gorące dźwięki o „kwaśnym” tonie – ale uzupełnia je masywny pochód hipnotycznie pulsującego basu.

Ukłonem w stronę synth-popowej tradycji spod znaku Giorgio Morodera jest w tym zestawie „New Mandarins”. Włoscy twórcy sięgają bowiem po typową dla tego artysty filmową narrację – podszywając jednak główny temat nagrania kosmicznym tłem rodem z kraut-rockowego kanonu lat 70. Znacznie mniej ciekawie wypadają te utwory, w których Robotnick i Pinksy stawiają na mocniejszą energię. „Strange Fruits” i „Little Grudge” są nazbyt skondensowane – za dużo w nich hałaśliwych efektów, a za mało melodii i oddechu.

Ponieważ cały zestaw był nagrywany na analogowych instrumentach ma soczyste i mięsiste brzmienie. W czasach komputerowych deformacji i nadmiernej kompresji dźwięku, słucha się go więc z wielką przyjemnością. Robotnick i Pinsky grają z wyczuciem stylu, zgrabnie żonglując cytatami z przeszłości tanecznej elektroniki. Na odtrutkę po dekonstrukcjach dokonywanych przez awangardowców z PAN czy Mego – posłuchajcie The Analog Session.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Yaniki
11 lat temu

Święte słowa. Po nihilistycznej dekonstrukcji należy coś od nowa skonstruować…

Michał Fundowicz
11 lat temu
Reply to  Yaniki

Nihilistycznej dekonstrukcji? Co jest nihilistycznego w dekonstrukcji trance Lorenzo Senni lub rave Lee Gamble?

Polecamy