
Token to jedna z najważniejszych wytwórni techno – powiedział niegdyś Marcel Dettmann.
Trudno nie przyznać racji słynnemu didżejowi z Berghain. W ciągu sześciu lat swego istnienia belgijska tłocznia opublikowała ponad trzydzieści wydawnictw, z których niemal każde trafiło do setów takich tuzów gatunku, jak Perc, Surgeon, Dave Clark, Robert Hood, Len Faki czy Ben Klock.
A przecież, kiedy w 2007 roku didżej Kr!z zakładał Token, niewiele wskazywało na renesans popularności ciężkiego grania. Ale właśnie dlatego, że w czasach dominacji minimalu brakowało odpowiednich krążków – postanowił on uruchomić wydawnictwo, które publikowałoby taką muzykę, jakiej sam potrzebował do swych miksów.
Kr!z od początku postawił na winylowe dwunastocalówki. To w oczywisty sposób sformatowało politykę wydawniczą wytwórni. Jej repertuar został podporządkowany klubowej funkcjonalności – i wynajdywaniu tanecznych killerów. W ciągu sześciu minionych lat, Token dorobił się co najmniej kilkunastu naprawdę udanych płyt. I nagrania z większości z nich trafiły na pierwszy oficjalny miks tłoczni, zrealizowany oczywiście przez jej fundatora.
Pierwsza część zestawu to siarczyste techno w swym najbardziej klasycznym wcieleniu. Tworzą go mroczne i zwarte nagrania, atakujące tłuczonymi bitami i rwanymi loopami. To przede wszystkim utwory dwóch brytyjskich producentów – Ashleya Burchetta, ukrywającego się pod pseudonimem Phase oraz Steve’a Baileya, znanego pod szyldem Makaton – „Binary Opposition” (w remiksie Bena Klocka), „Morodem” i „Endless Revolt”.
Potem zaczyna się bardziej minimalistyczny fragment – bo składające się nań kompozycje mają skrajnie oszczędną strukturę i porażają laboratoryjnym chłodem. I tutaj nie brakuje muzyki Phase`a („Decode”), uzupełnionej tym razem produkcjami Rødhåda („Spomeniks”) i Inigo Kennedy`ego (podrasowany nieco na tribalową modłę „The Map”).
Dla kontrastu – następny segment miksu to szorstkie i surowe hard techno. Ponownie prym wiedzie tutaj Phase – oferując dwa nagrania oparte na przesterowanych bitach i zawodzących loopach („The Chasedown” i „Binary Opposition – Phase 1”). To ewidentne wspomnienie wczesnych lat 90. – kiedy taka muzyka eksplodowała swą naturalnie młodzieńczą energią.
„Fallingwater” Go Hiyamy przenosi nas we współczesne czasy – bo japoński producent zestawia tu industrialne zgrzyty z połamanymi rytmami. Podobnie dzieje się w utworze jego kolegi z Hongkongu – Xhina. „Hunters” łączy bowiem metaliczne breaki z IDM-owymi syntezatorami. Wątek ten kontynuuje wspomniany już wcześniej Inigo Kennedy, podbijając lodowate pasaże fabrycznych klawiszy miarowym pulsem techno w „Bite Back” i „The Shard”.
Finał miksu ma w tym kontekście zaskakująco zróżnicowany charakter. Najpierw belgijski didżej serwuje minimalowego killera w wykonaniu Phase’a („Further Trials”). Potem zgrabnie przechodzi do twardego techno podbarwionego na house’ową modłę brudnymi dźwiękami przez Marka Brooma („Two” – chyba największy hit w katalogu Token). A szwedzki twórca znany jako Grovskopa przywołuje ponownie galopujące techno zanurzone w gąszczu chłodnych efektów („Sex And Violins” w remiksie Surgeona).
Najciekawiej wypadają jednak dwie kompozycje Inigo Kennedy`ego – bo brytyjski weteran jak chyba nikt inny, potrafi śmiało połączyć hardcore’owe breaki z miarowym metrum techno i chmurnymi pasażami IDM-owych syntezatorów (monumentalne „Cathedral” i „Obsidian”).
Pierwsza kompaktowa płyta w dyskografii Token wskazuje receptę na sukces w współczesnej elektronice – obrać ulubiony styl i pozostać mu wiernym do końca. Kr!z poświęcił swe życie i twórczość mocarnemu techno – i dziś może się pochwalić dobrze rozpoznawalną marką, której wsparcie zapewniają zarówno gwiazdy gatunku, jak i jego młodzi adepci. Nic – tylko brać przykład.
Token 2013

Każda epka z tego labela to arcydzieło współczesnego techno, obok Semantica, Stroboscopic czy Sandwell District tzw. „must have”. Piona za recke!
🙂