Apokalipsa w kulturze, także w muzyce, pojawiała się już nieraz. Po raz pierwszy jednak ktoś stworzył do zagłady całkiem przyjemny soundtrack.
Pamiętam tamto ciepłe, niedzielne popołudnie, jakoś pod koniec kwietnia. Thundercat rzucił wtedy słuchaczom na zachętę „Heartbreaks + Setbacks”, zwiastun drugiego krążka. Ta niepozorna, soul-popowa balladka wkradła się w mój player, goszcząc w nim coraz częściej i ostatecznie cholerstwo czwarty miesiąc nie chce puścić. Mimo, że to najlepszy (i najbardziej chwytliwy) fragment Apokalipsy, warto pochylić się nad całym albumem.
Byle kogo Flying Lotus nie hajpuje, byle kogo Erykah Badu nie zaprasza do nagrań. Stwierdzenie, że Lotusowi opłaca się promować Stephena Brunera, jako podopiecznego swojej wytwórni Brainfeeder, oraz że Erykah potrafi rozpoznać jednego z najlepszych współczesnych basistów, jest o tyle prawdziwe, co krzywdzące i ogólnikowe. Bruner ma przy okazji głowę nie od parady, zmysł kompozytorski i jasno wyznaczone cele – chęć dorównania i oddania hołdu swoim idolom. A idoli ma zacnych – całą śmietankę jazzu i soulu. Jaki ma pomysł?
Pomysłem jest „kosmiczne połączenie jazzu, soulu i funku”. Za kosmos odpowiada tutaj wspomniany Lotus, za całą resztę sam Stephen. „Lotusowska ” jest produkcja, niektóre bity i ostateczne miksy, okrasa. I tak z kosmicznych mamy „The Life Aquatic”, taneczne, ejtisowe „Oh Sheit It’s X” czy rozpoczynający całość „Tenfold”. Mamy też płynnie przemieszane jazz, funk i soul, tutaj szczególnie pozytywnie wyróżniają się „Tron Song” i „Without You”.
Całość jest do tego stopnia płynna i eklektyczna, że Thundercat nie Lotusa tu przypomina, ale Prince’a. Przy tym wszystkim śpiewa naprawdę dobrze, głos ma ciepły i na basie młóci z szybkością, której sam Flea by się nie powstydził. O doskonałej produkcji wspominać nie trzeba. Album doskonały?
I tak, i nie. Problem przerostu formy nad treścią i braku konkretów miewali już Starożytni. Cały dylemat Stephena polega na tym, że on sam jeszcze chyba nie wie, czy chce podbijać parkiety, czy grać nowoczesną i różnorodną muzykę tła. Stąd niektóre kosmiczne zagrywki Lotusa mogą czasami drażnić. Eklektyzm, techniczne granie i (niestety, pomimo doskonałej produkcji) monotonia mogą nużyć. Bo o ile w tych idealnie zagranych i do bólu przemyślanych kawałkach nie brak emocji i akcji, to brak czasami najzwyklejszej impresji.
Tak czy inaczej – warto sprawdzić, zaprzyjaźnić się, a nuż widelec okaże się, że to to. Pomimo lekkiego przeprodukowania i przekombinowania kosztem utworów w czystej formie i emocji przezeń wyzwalanych, to 40 minut solidnego i miłego dla ucha grania. No i taką Apokalipsę to nawet ja polubię. Czwórka.
PS. Thundercat do posłuchania w piątek, 23 sierpnia, na Festiwalu Tauron Nowa Muzyka – jeśli możecie – bądźcie!
Profil na Facebooku »
Słuchaj na Soundcloud »
Szczegóły na Discogs »
yes sir, this summer soundtrack