O ile pierwsze dwie płyty powodowały piski zachwytu, o tyle ten album może spowodować trzaski pochodzące – niestety – z łamanych płyt.
Miało być zaskakujące MGMT inspirowane Aphexem Twinem. Tak głosiły przecieki. O naiwni! Electropop i indie z domieszką psychodelii w pastelowych kolorach umarło. A zespół ten wychowywał pierwsze pokolenia hipsterów. Formułę MGMT pogrzebali właśnie Ci, którzy na niej wyrośli. Może dlatego zespół wpadł na pomysł nagrania płyty w stylu, który pozwoli aby znów było o nich głośno? Niestety dla nich, dla nas, dla innych, wybrali styl, który ich pokonał – taki obraz wysuwa się po przesłuchaniu 3 albumu nazwanego po prostu MGMT.
MGMT Album Trailer from The Avant/Garde Diaries on Vimeo.
MGMT zerka w pokolenie swoich hippisowskich babć i dziadków, np. z Jefferson Airplane a nawet Floydów. I przenoszenie tego oldschoolowego klimatu w nieczułe czasy iPhone’ów przychodzi im dość lekko, piosenkowy nastrój jest wyczuwalny, jednak cięższy, nie tak beztroski jak w „Kids”, topowego nagrania z pierwszej płyty. Po tym kokietowaniu, im głębiej w płytę, tym mocniej Benjamin Goldwasser i Andrew VanWyngarden odjeżdżają w rejony awangardowej psychodelii i nie jest to tak miłe, przyjemne, a nawet strawne. Bo przebłyski psychodelii na pierwszych dwóch albumach, były (bardziej lub mniej) rozmiękczone popową otoczką. Teraz jej nie ma.
Wydaje się, że był to skok na zbyt głęboką wodę, jednak impuls do eksperymentów to rzecz bezcenna dla artystów. To nie zjadanie, tylko odrzucenie ogona – zobaczymy co przyniosą kolejne produkcje. Gdy byli na pierwszym koncercie w Polsce, u szczytu swojej popularności i pod szczytem warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki podczas Orange Warsaw Festivalu (2009), dzikie tłumy z całej Polski na nich czekały – chyba nigdy nie widziałem tak ogromnego oczekiwania na jakiegoś wykonawcę w naszym kraju (Rihanny i Bibera nie biorę pod uwagę). Czas więc pokaże, czy fani są wyrozumiali.
2/5
Columbia, 2013
Najlepsze momenty: Your Life Is A Lie, Alien Days
Na MGMT pod PKiN nie było nawet tak dużo ludzi.