Abstrakcyjna elektronika w swej najczystszej formie.
Matti Gajek z Berlina był do tej pory specjalistą od ozdabiania komputerowymi wizualizacji występów elektronicznych artystów. Najmocniejsza kooperacja nawiązała się między nim a Clarkiem. I to właśnie brytyjski spec od IDM-u polecił jego nagrania szefom wytwórni Monkeytown.
Materiał był obszerny – bo rozciągał się od post-rockowych wycieczek, przez odwołania do współczesnej sceny basowej, po ambientowe pejzaże. Gernot Bonsert i Sebastian Szary przesłuchali cały zestaw nagrań młodego Berlińczyka – i skompilowali z nich jego debiutancką płytę.
„Restless Shapes” to concept-album składający się z trzech części, z których każda zawiera po kilka wariacji na temat głównego motywu dźwiękowego. Myliłby się jednak ten, kto oczekiwałby od płyty, że będzie trwała ponad siedemdziesiąt minut. Panowie z Modeselektora przycięli debiut Gajka do niewiele ponad pół godziny. Jak to wpłynęło na zawartość krążka?
Sześć części „Curved Engines” koncentruje się na fortepianowym motywie, odwołującym się do twórczości amerykańskich minimalistów. Gajek zaczyna jego opracowywanie od galopującego IDM-u, w którym jest miejsce na dudniące bębny i metaliczne efekty, a kończy neoklasyczną preparacją, łączącą hipnotyczne piano z chrzęszczącymi efektami.
„Restless Water Shapes” rozpisane jest na osiem wariacji. Tym razem punktem wyjścia jest świdrujący noise – który wspiera syntetyczny chór i dronowy bas. Potem pojawia się rytm – a zestawienie masywnych breaków z rozwibrowanymi klawiszami i epickimi smyczkami przywołuje wspomnienie dawnych kompozycji duetu Autechre.
W siedmiu częściach „Moving Glasses” mamy najpierw do czynienia z rozwibrowanymi arpeggiami rodem z kosmische musik. Kiedy jednak uderza zwalisty bit, w muzyce słychać wyraźne echa brytyjskiego dubstepu. Niemiecki producent nie rezygnuje jednak z ambientowej elektroniki – w efekcie czego finał zestawu rozgrywa się w konwencji przejmującego IDM-u, wypełnionego lodowatymi syntezatorami.
„Restless Shapes” to abstrakcyjna elektronika w swej najczystszej formie. Z jednej strony czerpie ona swe żywotne soki z klasyki gatunku, a z drugiej – śmiało sięga po najnowsze zdobycze różnych jego odmian. Efekty są ciekawe – aczkolwiek niewykluczone, że to krótki czas trwania zestawu nie pozwala znudzić się karkołomnymi pomysłami Gajka. Cieszmy się na razie tą skromną kolekcją – a potem przekonamy się jak jej autor poradzi sobie z dłuższą formą wypowiedzi.
Monkeytown 2014