Wpisz i kliknij enter

Yves De Mey – nasza rozmowa

Jeden z czołowych przedstawicieli belgijskiej sceny eksperymentalnej opowiada o współpracy w projekcie Sendai, procesie tworzenia w studio oraz swoim nowym aliasie (recenzja) i muzycznych planach na nowy rok.

For an english version scroll down.

Czy mógłbyś powiedzieć kilka słów o swoich pierwszych muzycznych krokach i wczesnych produkcjach oscylujących w klimacie drum’n’bass i breakbeat?

Moje pierwsze muzyczne kroki były entuzjastycznymi i dość naiwnymi wycieczkami w dziedzinę rytmicznych i hałaśliwych brzmień. Używałem wówczas Yamahy DX 100 i 4-ścieżkowego magnetofonu (taśmowego). Miałem wtedy 13 lat. Moje działania na polu muzyki drum’n’bass i breakbeat to już lata 90. Przepadałem za techstepem oraz wczesnymi produkcjami Bad Company i wydawnictwami z Ram Records. Byłem również wielkim fanem projektu Luke’a Viberta – Plug. Podobało mi się zwłaszcza bardzo szczegółowe projektowanie rytmiki, jakie w tym projekcie prezentował. Nie stworzyłem zbyt wielu breakbeatowych wydawnictw, ale tamte wczesne fascynacje niewątpliwie pomogły mi doszlifować mój własny dźwięk, a szczególny napęd i energia tego rodzaju drum’n’bassu były czymś, co uwielbiałem.

Kiedy i w jakich okolicznościach zacząłeś tworzyć podkłady muzyczne do choreografii i filmów? Kto cię do tego zainspirował?

Po raz pierwszy zająłem się komponowaniem podkładu muzycznego do choreografii na prośbę trzech moich przyjaciół-autorów teatralnych. Chcieliśmy stworzyć breakbeatową operę (brzmi to gorzej niż rzeczywiście wyszło) inspirowaną ówczesnymi wydarzeniami w Belgii (miały wtedy miejsce liczne przypadki pedofilii, panował polityczny niepokój i działy się podobne rzeczy…). Później zostałem poproszony przez innego reżysera o przygotowanie czegoś większego, więc porzuciłem swoją pełnoetatową posadę i zająłem się pracą nad przedstawieniem. Od tego momentu sprawy zaczęły iść naprawdę po mojej myśli.

Twoja współpraca z Peterem Van Hoesenem w ramach projektu Sendai była sporym sukcesem. Co szczególnego ją wyróżniało? 

O tej współpracy nie powiedziałbym, że była, lecz, że nadal jest. Pytanie, jak zdefiniować spory sukces… Cieszymy się z tego, co robimy, jednocześnie czując, że możemy pójść w tym jeszcze dalej. To jest dokładnie to, co chcieliśmy robić. Rzecz, która decyduje o wyjątkowości naszego projektu – przynajmniej dla nas – to fakt, że w trakcie tworzenia czujemy niezwykłą wolność. Lubimy się nawzajem zaskakiwać i możemy zawsze liczyć na siebie wzajemnie w sprawach, od których zależy coraz lepsza jakość naszej wspólnej pracy. Mamy różne podejścia do naszej twórczości, ale dzięki temu uzupełniamy się i pasujemy do siebie. Uwielbiamy zarówno zgłębianie nowych technologii, jak i poszukiwanie nowych sposobów grania na żywo.

Sendai to projekt eksperymentalny, lecz bazujący na muzyce techno. Czy uważasz, że to właśnie ten gatunek jest najbardziej otwartą formą muzyki elektronicznej?

W ogóle nie uważam techno za formę otwartą. Wręcz przeciwnie. Generalnie, ludzie mówią, że techno jest bardzo progresywnym gatunkiem, ale osobiście uważam, że 95% wydawnictw (techno) jest wyjątkowo nudne i zupełnie bez pomysłu. Na szczęście, wielu producentów eksperymentuje z różnymi elementami techno i łączy je z innymi gatunkami muzycznymi – dopiero wówczas dzieją się interesujące rzeczy.

Czego możemy spodziewać się od Sendai w najbliższym czasie?

W przyszłym miesiącu mamy zamiar zacząć pracę nad nowym materiałem, w którym wypróbujemy nowe pomysły. Jak dobrze pójdzie, raczej prędzej niż później powstanie z tego nowe wydawnictwo i projekt nowego koncertu. Ale nic jeszcze nie jest przesądzone.

Przez te wszystkie lata, wolałeś używać raczej sprzętu analogowego czy komputera? Jak wygląda wyposażenie twojego obecnego studia?

Przez ostatnie 7 czy 8 lat używałem głównie sprzętu analogowego. Dużo sprzętu modularnego i parę syntezatorów typu vintage, również Nord Modullar i tym podobne rzeczy. Ale wcale nie unikam komputera i używam go często do nagrań i ostatecznego mixowania. Uwielbiam jednak rzeźbić dźwięk własnymi rękami, bez użycia myszki i monitora.

Czy traktujesz swój styl muzyczny jako coś, co podlega ciągłej ewolucji? W jaki sposób poszukujesz własnego brzmienia?

Cóż, jestem człowiekiem, więc sądze, że wszystko, co robię, jest częścią ciągłej ewolucji. Próbuję się nie powtarzać, lecz nie mam pojęcia w jakim kierunku zmierzam. Jestem przekonany, że w szerszym planie wszystko dzieje się z jakiegoś powodu, a ja usiłuję tylko działać w danym momencie. Mogę mieć jakiś pomysł albo pewien dźwięk w głowie, ale tym, co mnie naprawdę cieszy, są przekształcenia, jakim moja muzyka podlega w wyniku zmian mojego własnego podejścia, myślenia, kolejnych przypływów energii. Jeśli chodzi o rozpoczynanie rzeczy nowych, coraz bardziej lubię po prostu dać się ponieść, natomiast w końcowej fazie projektu jestem zazwyczaj maniakiem kontroli i precyzji.

Czy improwizacja odgrywa zatem dla ciebie dużą rolę w procesie tworzenia w studio?

Oczywiście, że tak. Po części taki właśnie jest początek każdego utworu. Zaczynam improwizować jedynie z pewnym nastawieniem, a dalej wszystko się toczy samo.

Projektem Grey Branches otwierasz nowy rozdział swojej kariery. Czy jest to kolejny krok na drodze do bardziej abstrakcyjnej elektroniki?

Nie sądzę, by mój nowy projekt był krokiem na drodze do bardziej abstrakcyjnej elektroniki. Powiedziałbym nawet, że jest odwrotnie. Stworzyłem Greya Branches, by pracować według sztywniejszych zasad, z większym skupieniem. To projekt zorientowany na parkiet, delikatnie poddający się zasadom muzyki techno, jeżeli w ogóle o jakichś zasadach można tu mówić. Jest on moim wkładem w muzykę taneczną. Wydawanie bardziej abstrakcyjnego materiału będę kontynuował pod własnym nazwiskiem. Dzięki temu uniknę zamieszania w klasyfikowaniu mojej twórczości.

Czy czułeś swego rodzaju odświeżenie, wracając do kariery solowej po pracy w Sendai?

Nigdy nie przestawałem tworzyć solowego materiału, również podczas pracy w Sendai. Jednak w pewnym sensie to rzeczywiście bardzo odświeżające, gdy działa się samemu, dla siebie, we własnym studio. Generalnie, taka sama świeżość towarzyszy mi w pracy w projekcie Sendai, jak podczas samodzielnego tworzenia.

Jakie masz plany na przyszłość? Czy zamierzasz grać więcej w klubach?

Właśnie skończyłem nowy album, który zostanie poddany masteringowi w styczniu. Nie będę tymczasem ujawniał więcej szczegółów, w każdym razie to zupełnie coś nowego, rzecz bardzo abstrakcyjna. Pracuję już także nad innym albumem, a oprócz tego będzie epka lub dwie i kilka remixów. Później wydamy coś w ramach Sendai, ale, jak powiedziałem wcześniej, nie wiem, kiedy to się ukaże. A to, gdzie będę grał, w gruncie rzeczy nie zależy ode mnie. Nie miałbym nic przeciwko graniu w klubach, jeśli miejsce będzie w porządku. Nie chcę drażnić swoimi abstrakcyjnymi lub zbyt mocnymi utworami ludzi, którzy chcą po prostu tańczyć. Jestem jednak gotowy wystąpić we właściwym miejscu, we właściwym czasie

Tell us please a few words about your first musical steps and early productions in drum’n’bass and breakbeat.

My first musical steps were basically very enthusiastic and naive excursions in noisy and rhythmical stuff.  I had a Yamaha DX 100 and a 4-track tape recorder.  I was 13 years old then.  The drum’n’bass and breakbeat activity was in the late 90’s.  I was very much into Techstep and early Bad Company and Ram Records releases.  But i was also a big fan of Luke Vibert’s Plug project, with his very detailed drum programming.  I didn’t do many breakbeat releases, but it definitely helped to shape my sound, and it’s clear i loved the drive and energy of that kind of drum’n’bass.

When and how did you start making soundtracks for dance choreographies and movies? Who inspired you to do it?

The first time i did a score for the performing arts, i was asked by 3 friends/writers.  We wanted to do a breakbeat opera (sounds worse than it was), inspired by what was happening in Belgium at that time (there was a huge and extremely sad case of pedophilia, political unrest, things like that…).  After that, i was asked by another director to do something rather big and i left my full-time job to work on that performance.  From then onwards, things kept coming my way.

Your collaboration with Peter Van Hoesen in the Sendai project was a big success. What is so special in this cooperation? 

I wouldn’t say was, i think it still is 🙂  And define big success….  We enjoy doing it, and we feel we can push this much further, and that’s exactly what we’re going to do.  What makes it so special, for us at least, is the fact we feel an enormous freedom while producing.  We like to surprise each other, and we can also count on each other to improve the quality of what we do.  We have a different approach while producing, but it’s perfectly compatible.  And we love investigating new technologies, new ways of performing live.

Sendai is experimental project – but based on techno sounds. Do you think that techno is the most open form of electronic music? 

I don’t think Techno is an open form at all.  On the contrary.  In general, people tend to say Techno is a very progressive style of music, but personally i think 95% of the releases are extremely boring and not inventive at all.  Luckily, there’s a good amount of producers who experiment with certain elements of Techno and other “genres”, and that’s where the interesting things happen.

What can we expect from Sendai in the nearest future? 

We’re about to start working on new material in the next month or so, trying out some ideas, and hopefully we can turn this in a new release and live show rather sooner than later.  But nothing is set yet.

Over the years, have you preferred using more hardware or software stuff? What is your current studio set up? 

The last 7 or 8 years, i’ve mainly been using hardware.  Lots of modular stuff and a couple of vintage synths, a Nord Modular, things like that.  But i don’t dislike software at all, and i use a computer for recording and mix down.  But i really love sculpting sounds with my hands, i.e. not with a mouse and a screen.

Do you treat your musical style as something that is subject to a constant evolution? How do you look for your own, unique sound?

Well, i’m a human being, so i guess everything i do is part of a constant evolution.  I try to avoid repeating myself, but i have no idea in what direction i’m going.  I’m convinced things happen for a reason, and i manoeuvre in the moment.  I can have a concept or a certain sound in my head, but i really enjoy how my music gets shaped by the constant changes in approach, thoughts, energy flows,…  More and more i let go of control when it comes down to starting something new.  In the final stage i still prefer to be a control freak though…

Does improvisation play a big role in your creative process in the studio? 

It sure does.  Half the time it’s how a track starts.  I start improvising within a certain mindset, and then it takes off.

As Grey Branches you are opening a new chapter of your career. Is this the next step on the path to more abstract electronics?

I don’t think my Grey Branches project can or will be the next step into more abstract electronics.  On the contrary, i would say.  I started Grey Branches to work with stricter rules, or a stricter focus.  It’s clearly a dance floor oriented project, gently obeying to certain “Techno rules”, if any. It allows me to share my take on dance floor cuts.  I’ll continue releasing the more abstract stuff under my own name.  It also helps in avoiding any confusion regarding my productions.

Was it refreshing for you to back to solo work after Sendai collaborations? 

I’ve never stopped doing solo stuff while working on music for Sendai, but in a way it’s always refreshing to work on your own and for yourself in your own studio.  In general, i feel pretty fresh working on either Sendai or my own tracks.

What are your plans for the future? Are you going to play more in the clubs?

I’ve just finished a full album that will be mastered in January.  I’m not going to disclose more about it right now, but it’s a totally different beast, very abstract.  I’m already working on another full album, and there’s going to be an EP or 2 and a couple of remixes.  And then something new from Sendai, but as i said earlier, i don’t know when that one will be done.  And where i end up playing is not in my hands.  I wouldn’t mind playing in clubs if the setting is right.  I don’t want to annoy a crowd that wants to dance, with my abstract or too intense tracks.  But i’m totally ready to be hired in the right place at the right time.

Yves De Mey/Soundcloud







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Magda
9 lat temu

Ciekawy wykonawca!

Kasiak
9 lat temu

Świetne pytania, świetny wywiad – czyta się z przyjemnością 😉

Polecamy