
W stronę psychodelii.
Luke Slater obchodzi w tym roku trzydziestą rocznicę swego fonograficznego debiutu – jego debiutancka EP-ka pod szyldem Translucent ukazała się bowiem dokładnie w 1989 roku. Dwa nagrania z „Momentary Vision” były całkiem udanymi wariacjami na temat detroitowego techno i otworzyły brytyjskiemu producentowi drogę do dalszej kariery. Jednym z jej najważniejszych przystanków okazało się powołanie do życia projektu Planetary Assault Systems w 1993 roku.
Jego pierwsza EP-ka zatytułowana „Planetary Funk Vol. 1” w oczywisty sposób odwoływała się do schedy po „czarnej” muzyce i powstała jako wyraz fascynacji Slatera ówczesnymi dokonaniami Jeffa Millsa oraz Roberta Hooda. I trzeba przyznać, że w najlepszych momentach kariery tego projektu brytyjskiemu producentowi udało się osiągnąć pułap muzyki tworzonej przez detroitowych mistrzów. Tak dzieje się również na najnowszej płycie firmowanej tym szyldem – „Planetae”.
Zestaw otwiera dosyć nietypowe dla Slatera nagranie – wypełniony wokalnymi efektami i szeleszczącym loopem „Red”. Dopiero w „Whip It Good” rozbrzmiewa charakterystyczny dla tego projektu transowy minimal, spleciony z huraganowego bitu i zgrzytliwej pętli o industrialnym rodowodzie. Wokalne odgłosy ułożone w wibrujący loop powracają w „Spell A”, poddając się hipnotycznemu pulsowi o tribalowym brzmieniu.
„Kamani” to kolejny minimalowy killer w wykonaniu Slatera: wypełniony podwodnym arpeggiem i elektrycznymi smagnięciami. W „Mugwort” uderza najcięższy rytm w tym zestawie – wnosząc jednak świetlistą partię syntezatorów. Płytę wieńczy jeden z najwspanialszych utworów firmowany nazwą Planetary Assault Systems: trwający jedenaście minut transowy „Peru Drift”, w którym piłujący loop rodem z nagrań Suicide zostaje podszyty psychodelicznym pasażem klawiszy.
Sześć nagrań z „Planetae” zostało wyprodukowanych z aptekarską precyzją. Tu nie ma przypadkowych dźwięków. Każdy loop (bo to właśnie z nich w głównej mierze składają się zawsze nagrania projektu) ma tu swoją funkcję: albo wciąga do hipnotycznego tańca, albo – tworzy psychodeliczną atmosferę. Tego typu muzyka wypełnia właściwie każdą płytę Planetary Assault Systems, ale tylko w niektórych momentach Slater osiąga wręcz metafizyczny wymiar – i tu na pewno dzieje się tak w „Peru Drift”.
Ostgut Ton 2019
