Wpisz i kliknij enter

Mary Komasa – Disarm

Rozbrójmy się.

Rok 2019 stał się płodnym rokiem dla artystycznej rodziny Komasa. Kiedy w świecie filmu często mówi się o polskim kandydacie do Oskara, czyli „Bożym Ciele” Jana Komasy, a w świecie opery śmiałe kroki robi Szymon Komasa, tak na scenę muzyczną powraca Mary Komasa ze swoim drugim krążkiem „Disarm”. Od znakomitego debiutu minęły 4 lata. Okres może i dość długi, ale za to zrekompensowany znakomitą płytą, która łączy ze sobą kilka gatunków muzycznych. Mary wymyśliła sobie, że połączy dźwięki orkiestry z elektroniką. Elektroniką, która nie będzie zbyt prosta i wyrafinowana i tak w toku poszukiwania odpowiedniego wydźwięku nawiązała się współpraca z brytyjskim duetem God Colony tworzącym dość specyficzną muzykę. Duet w ostateczności zajął się produkcją całego krążka.

Wydawnictwo „Disarm” składa się z 10 premierowych kompozycji, w których artystka nie boi się w sposób delikatny poruszać ciężkich tematów dotyczących problemów dzisiejszego świata. Płyta powstawała w okresie czarnych marszów, kampanii „Me Too”, walki o równość oraz wielu zmian politycznych. Sytuacje te zmotywowały artystkę aby dać upust swoim emocjom i wypowiedzieć się w artystyczny sposób.

„Disarm” otwiera utwór „Degenerate Love”, który nakreśla koncept całej płyty. Jest to solidnie skomponowana kompozycja z mocnym tekstem, która pozwala poczuć emocje jakimi chce podzielić się artystka. Następnym w kolejności utworem jest „Souvages”, który w dość ciekawy i zaskakujący sposób łączy ze sobą elektronikę i punka. Głośny, rytmiczny refren tworzy z tej propozycji najbardziej żywiołowy utwór z całego krążka. Ode mnie wielki ukłon za „Palermo”. Utwór bardzo emocjonalny, opisujący ciężkie relacje. Do tego świetnie dobrana aranżacja w wykonaniu orkiestry jest niczym miód na uszy.

W wielu utworach można usłyszeć inspiracje latami 70. i 80. Utwór „Taste” jest tego idealnym przykładem. Jest to eleganckie połączenie organów, delikatnego fletu oraz zadziornego bębna. Mary jako, że jest organistką, z chęcią wprowadza dźwięki organów kościelnych. Poza wspomnianym „Taste” można je usłyszeć między innymi w „Now Silence”. Artystka wspominała, że chciałaby tworzyć muzykę filmową. Sądzę, że z tej chęci powstała kompozycja „Shut Down The Lighst”. Utwór, z którego mrok wylewa się litrami a poczucie niepewności wzrasta z każdym dźwiękiem. Myślę, że niniejsza kompozycja idealnie odnalazłaby się na ścieżkach dźwiękowych do filmów Roberta Eggersa (przykładowo „The Witch” bądź „The Lighthouse”).

Na krążku nie brakuje również spokojnych utworów, które oscylują na krawędzi pościelowych ballad, jednak nie przekraczając granicy i zostając po tej dobrej stronie. Na myśli mam utwór „Be a Boy”, gdzie Mary śpiewa, że możemy być tym, kim chcemy być i kochać kogo chcemy. Jest to swego rodzaju manifest przeciw homofobii.

„Disarm” w porównaniu do poprzednika jest wydawnictwem bardziej dojrzałym. Mary jest świadoma tego co tworzy i w pełni się temu oddaje. Nie boi się zabrać głosu w ważnych, momentami intymnych sprawach. Robi to z klasą tworząc do tego muzykę, która na długo zapada w głowie.

Warner Music Poland | 11.10.2019

Szczegóły na Discogs »
Profil na Facebooku »







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy