Wpisz i kliknij enter

Vladislav Delay – Rakka

Dźwiękowa walka o przetrwanie.

Jeśliby próbować wyłonić jednego artystę, którego twórczość najlepiej oddaje przemiany na elektronicznej scenie w minionej dekadzie, to mógłby nim być Sasu Ripatti. Fiński producent zdobył popularność dokładnie w 2000 roku, kiedy jego dwa premierowe albumy, firmowane pseudonimem Vladislav Delay, wydały dwie wielce wówczas wpływowe wytwórnie Chain Reaction i Mille Plateux. „Multila” i „Entain” prezentowały ambient – ale pomysłowo przefiltrowany przez najnowsze wtedy zdobycze estetyki glitch. Nic więc dziwnego, że młody twórca z miejsca stał się pupilem mediów i fanów.

Ripatti bezbłędnie wykorzystał daną mu szansę. Z jednej strony dalej penetrował rozległe obszary eksperymentalnej elektroniki, nagrywając jako Vladislav Delay, a z drugiej – odniósł godny podziwu sukces komercyjny, tworząc melodyjny i taneczny house jako Luomo. Ta dobra passa trwała do końca dekady. Z początkiem następnej twórczy impet fińskiego artysty wyraźnie osłabł – co sprawiło, że odstawiwszy na bok takie projekty, jak Luomo, Uusitalo czy Sistol, skoncentrował się na tworzeniu i wydawaniu muzyki wyłącznie jako Vladislav Delay.

Był to sensowny ruch: dzięki temu nagrał dwie udane płyty dla jednej z najważniejszych wytwórni z kręgu elektronicznej awangardy – Raster Noton. „Vanta” i „Kuopio” oraz wydana nakładem własnej firmy artysty „Visa”, nie były oczywiście już tak odkrywcze jak „Multila” i „Entein”, ale ciągle potwierdzały, że Fin potrafi nadal tworzyć interesującą muzykę. Ripatti uważnie jednak śledził, co dzieje się na elektronicznej scenie – i dał temu wyraz w serii udanych EP-ek, firmowanych swym nazwiskiem, które zawierały jego własną wizję footworku.

Po pięciu latach przerwy Vladislav Dealy powrócił w zeszłym roku z premierowym materiałem podczas berlińskiego Atonalu. Występ fińskiego producenta podczas słynnego festiwalu, wsparty wizualizacjami przygotowanymi przez jego żonę, Antye Greie, oszołomił i pozostawił z uczuciem niedowierzenia. Stawiając na maksymalnie podkręcone nagłośnienie, Ripatti zaserwował kakofoniczną muzykę, która nie została dobrze przyjęta przez publiczność. Teraz dostajemy ten materiał na płycie, którą w swoim katalogu postanowiła umieścić firma Cosmo Rhythmatic. Jak „Rakka” prezentuje się w domowym odsłuchu?

Płytę otwiera tytułowe nagranie – uderzające perkusyjną kawalkadą i noise’owymi deformacjami, które jednak podszywa bardziej pogłębiona elektronika. Centrum „Raajat” stanowią hałaśliwe konwulsje, wsparte groźnymi pomrukami basu. Nieco oddechu wnosi do nagrana skorodowane na dubową modłę tło. „Rakkine” atakuje splątanymi dźwiękami dudniących bitów i skowyczących syntezatorów. Ale i tutaj płynie gdzieś za tym wszystkim strumień onirycznego dźwięku. Na pierwszy plan wypływa on w „Raakile” – bo rozedrgany i niespokojny ambient.

Druga część kolekcji to już tylko radykalnie brutalne brzmienia. W „Rampa” liczy się tylko rytm, tworzony przez pneumatyczne bity i podsłuchaną w black metalu perkusyjną galopadę. Wszystko to uzupełniają przemysłowe chrzęsty i przesterowany bas, nadając całości przesterowany ton. Echa techno rozbrzmiewają w „Raataja” – ale przytłacza je świdrująca partia klawiszy i plemienne ozdobniki. Wieńczący płytę „Rasite” to właściwie rytmiczny noise: podkręcony na maksimum strumień kakofonicznego zgiełku.

Inspiracją do stworzenia tego materiału była dla Sasu Ripattiego wyprawa do leżącej poza kręgiem polarnym tundry. Tam fiński producent zobaczył przede wszystkim bezwzględną walkę o przetrwanie – i postanowił ją oddać w swej muzyce. Niestety: powstała dosyć jednowymiarowa i momentami wręcz nie nadająca się do słuchania całość. W wersji płytowej może trochę więcej tu dźwiękowych niuansów, szczególnie w pierwszej części kolekcji. Nie chroni to jednak ostatecznie „Rakki”  od osunięcia się stronę niestrawnego eksperymentu.

Cosmo Rhythmatic 2020

www.cosmorhythmatic.bandcamp.com

www.vladislavdelay.com

www.facebook.com/vladislavdelay







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
tosca
tosca
4 lat temu

PS: Czy wszystko generował elektronicznie, czy było tam sporo nagrań z pleneru?

tosca
tosca
4 lat temu
Reply to  Paweł Gzyl

Genialne!

Anonimowo
Anonimowo
4 lat temu

Mnie ta płyta nawróciła na Delaya. Tak jak nie podchodzą mi eksperymenty i nieregularne kompozycje z poprzednich albumów, tak tutaj rytmiczny noise i transowa powtarzalność zrobiły robotę. Jeśli ktoś lubi Ancient Methods czy Blanck Mass, to „Rakka” słuchana na full przez słuchawki również skutecznie zrestartuje.
Całkiem słuchable album.

Polecamy