Polscy wydawcy odważni.
Mniejsi wydawcy mają więcej odwagi. Tak się składa, że mniejsze firmy mają w swoim katalogu ambitniejszy repertuar. Nie straszne są im internetowe algorytmy, mastodonty sceniczne czy masowe gusta. Czy to z obowiązku, czy z pasji, czy też z szaleństwa wynikają ich artystyczne wydawnictwa – nie ma to większego znaczenia. Dobrze, że są. Dziś w cyklu „Krótko” zajrzymy do takich wydawców, aby poznać ich nowości o różnej skali trudności.
Na początek coś bardzo trudnego i enigmatycznego. Duet Jakub Sokołowski / Paweł Stasiewicz wydali album „Errata” dla Bołt Records. Sam wydawca jest gwarantem niecodzienności, ale i obaj panowie natrudzili się, aby postawić słuchacza w trudnej sytuacji. Otóż chcieli oni uzyskać efekt „elektroniki unplugged”, czyli pozbawić muzykę elektroniczną prądu. Powiecie, że to bez sensu? To posłuchajcie. Instrumentem wykorzystanym do nagrań jest fortepian. Wszelkie dźwięki zostały uzyskane metodą preparacji instrumentu za pomocą przedmiotów codziennego użytku. Efekty są bardzo niejednoznaczne i trudne do uchwycenia. „RR” brzmi jak strumień świadomości bez obróbki, a „ER” kusi metalicznymi repetycjami. Zdecydowanie wolę drugą część płyty, w której słychać też naturalne przeznaczenie fortepianu. Szczególnie w kończącym „TA”, gdzie melodie Sokołowskiego są przysłonięte efektami Stasiewicza. Znakomita odskocznia od oczywistości.
Sokołowski / Stasiewicz – Errata | Bołt 2020
FB Sokołowski
FB Bołt
E r r a t a 2020 from Jakub Sokołowski on Vimeo.
Oficyna Gusstaff Records od ponad dwudziestu lat odpowiedzialna za wydawanie znakomitej muzyki. Tym razem wydają album powoływanego niedawno do życia tria jazzowego Synchrotrony. Skład prezentuje się następująco: Maciej Rodakowski – saksofon, Jacek Steinbrich – kontrabas oraz Krzysztof Topolski – perkusja. Album zatytułowany „Synchrotrony” zawiera muzykę improwizacyjną ze sporą domieszką bluesa czy nawet swingu. Zwodniczej rytmiki jest tu sporo, jak choćby w „Un petit déjeuner w São Paulo”. Bardziej do gustu przypadł mi jednak „Black Metal Blues” z uwagi na swoją ciężkość brzmienia oraz mechaniczną sekcję rytmiczną. Na płycie podoba mi się jakość brzmienia i klarowność wykonania, ale jednocześnie uważam to za wadę płyty. Pozorna sprzeczność powyższego stwierdzenia polega na tym, że ja wolę zdecydowanie większą dozę szaleństwa, więcej brudu. Tymczasem dostajemy jednak elegancję („Darmobit”), którą owszem, czasami należy również skosztować.
Synchrotrony – Synchrotrony | Gusstaff 2020
FB
FB Gusstaff
O Opus Elefantum popełniłem już tekst, w którym wyraziłem jasno moje stanowisko wobec tego wydawcy (link). Zresztą płyty przez nich wydawane trafiły na moje podsumowanie roku ubiegłego. Do każdej nowej pozycji w ich katalogu podchodzę zawsze z dużym zainteresowaniem. Nie inaczej było z Haptarem, do którego przylgnąłem również z uwagi na okładkę zaprojektowaną przez Dominikę Głowalę. Materiał został umieszczony na YouTube już w 2019 roku, ale wydanie fizyczne na CD pochodzi z bieżącego roku. Jest to na tyle ciekawy album, że nie radziłbym go ominąć. Nie jest to muzyka, która wpada w ucho. Format ma raczej rozciągnięty, nieco ambientowy nawet (patrz „Outlast”), w dodatku jest tu pełno przesterowanej gitary. Jak słusznie zauważył Bartek Chaciński Tomasz Haptar nie proponuje nic nowego, on po prostu dobrze gra. Dobrze, nie znaczy w sposób uśredniony. Dostrzegam tu znakomite panowanie nad materią, dużą pewność siebie oraz tego co chce się przekazać oraz umiejętność wyjścia ponad przeciętność („Rot”). Innymi słowy trzeba tego posłuchać. Najlepiej od razu.
Haptar – Brave enough | Opus Elefantum 2020
Bandcamp
FB
FB Opus