Wpisz i kliknij enter

Stian Westerhus – Redundance

Ucieczka od tradycyjnych piosenek.

Do czasu wysłuchania tej płyty Stian Westerhus był dla mnie postacią anonimową. Nawet jeśli gdzieś słyszałem jego grę (Jaga Jazzist) to nie wiedziałem zapewne, że to on. Moje wyznanie jest całkowicie samokrytyczne, bo słuchając „Redundance” odczuwałem niemal błogą radość, gdyż przyszło mi się pławić w dźwiękach, które są znajome, ale zagrane zostały z taką werwą, potrzebnym dramatyzmem i precyzją, że poczułem wstyd z powodu braku znajomości nazwiska Westerhus. Teraz ten wstyd przekuwam w zachwyt.

Norweg prezentuje zestaw siedmiu piosenek o eksperymentalnym charakterze. Mimo, iż jest głównie gitarzystą to interesuje go nie tylko ten instrument. Choć oczywiście musi trafić się utwór bazujący głównie na gitarze właśnie. Jest nim „Walk the line”. Od razu zaznaczę, że nie jest to utwór reprezentatywny dla płyty i choć podoba mi się najmniej, to jako część składowa odpowiedzialna za chwilę postoju, sprawdza się dobrze. Następny „Hold on” mimo, że krótszy zawiera w sobie więcej ekspresji i eksperymentu. W obu Westerhus pokazuje też swoje umiejętności wokalne, które są dramatycznie melodyjne.

Kulminację jego możliwości słychać w zamykającym „Redundance”. Kościelny aranż, głębszy ton głosu i kilka eksperymentalnych wstawek dobrze współgrają. Gitarzysta stara się jak może, żeby jego piosenki były dalekie od oczywistości. Otwarcie („Chase the new morning”) udowadnia, że mu się to udaje. Dostajemy kilka zaskakujących zwrotów akcji, a w treści odniesienie do chińskich represji wobec własnego społeczeństwa oraz sytuacji w Hongkongu. Ucieczka od tradycyjnych piosenek nie byłaby pełna, gdyby nie udział elektroniki słyszalny w „All your wolves”. Również tu obecny jest, wspomniany wyżej, potrzebny dramatyzm, który uosabia głos artysty.

Najbardziej progresywny i taneczny jest „There`s a light”. Intensywność i emocjonalność są na granicy ekshibicjonizmu i kiczu. Grząski to teren i tylko wrażliwość słuchacza będzie odpowiedzialna za to czy propozycja Norwega znajdzie poklask. Mnie przekonuje i daję się wciągnąć w jego świat piosenek mało abstrakcyjnych, ale urodziwych. Moją faworytką pozostaje „Verona”, choć zdaję sobie sprawę, że mogę być osamotniony w swym odczuciu, ale jednak rozlewająca się z niego melancholia emocjonalnie wpływa na mnie. „Redundance” to przykład płyty bezpośredniej, która nie boi się swoich zapożyczeń, nie wymyśla koła na nowo, a siłę czerpie wprost ze świetnie skomponowanych piosenek. Dla mnie to aż nadto.

House of Mythology | 2020
Bandcamp
FB
FB HOM







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy