Wpisz i kliknij enter

Siema Ziemia – Siema Ziemia

Dodatkowe skurcze mięśni.

Na polskiej scenie muzycznej dobrze mieć oczy i uszy szeroko otwarte. Wszelkiej maści muzyczne mutacje powodują pojawianie się nowych zespołów. Właśnie zdarzenie z tej kategorii miało miejsce w kwietniu bieżącego roku. Otóż pojawił się zespół Siema Ziemia, którego album zatytułowany tak samo, należy do zbioru płyt, których przegapić nie wolno. Przytrzymując się definicji napiszę, że mamy do czynienia z kwartetem śmiało łączącym w sposób przekonywujący muzykę jazzową i klubową.

Taneczną siłę w żyły jazzu wpompowują: Andrzej Konieczny (perkusja, syntezatory), Fryderyk Szulgit (gitary, syntezatory), Kacper Krupa (saksofon tenorowy, syntezatory) oraz słyszany niedawno w zespole Błoto Paweł Stachowiak (bas, moog). Przyziemność nazwy nie odpowiada stanowi, w który wprawia nas treść muzyczna. Mamy tu do czynienia z dzikim transem, którego jedynym celem jest prędkość. Jeśli upraszczam to jedynie trochę, ale nic nie poradzę, że już od początkowego „Intra” machina nabiera rozpędu. Dobrze, że zespół miał sytuację pod kontrolą i w ogóle zamykał utwory.

Wcale nie jest to łatwa sztuka w ich przypadku. Obłędnie pulsujący i oszczędny „Puszczyk” z każdym uderzeniem mknie do przodu, a za hamulec ręczny zdaje się pociągać saksofonista. Absolutną kulminacją determinacji zespołu jest niespełna dwuminutowy „Fokinosom”, który został doposażony jeszcze w ciężkie brzmienie. Zamachu na przeciętność dokonują w krótkim „Vessel”, gdzie do kąta trafiają jakiekolwiek opory, stylistyczne granice i wszystko co mogłoby stanąć na drodze energii. Zagęszczona atmosfera wywołuje dodatkowe skurcze mięśni.

Z tego schematu wyłamuje się – odważnie i eksperymentalnie – utwór „Suburbs”. Piętnastominutowy „Fokju” jest punktem centralnym płyty. Pojednawcza część pierwsza oferuje dłuższe partie dźwięku, trochę przyjacielskiego transu i głębi. W drugiej części jest pożerana przez jazgotliwy, niebiorący jeńców hałas, który płynnie przechodzi w piękny swą prostotą rytm. Siema Ziemia to zespół fizycznie pracujący. Nie słyszę w ich muzyce lęku, ani strachu lub też zwątpienia. Być może zamiast siać defetyzm albo z lubością oddawać się lekturze katastroficznych scenariuszy na przyszłość to właśnie trzeba nam tego, czyli porządnego energetycznego kopa.

Alpaka Records | 2020
Bandcamp
FB
FB Alpaka







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy