Wpisz i kliknij enter

Bálint Dobozi – Avarnes

Emocjonalny uścisk.

Bálinta Doboziego – szwajcarskiego pianistę o węgierskich korzeniach, trzeba kojarzyć z duetem Pacifica, współtworzonym z innym szwajcarskim producentem – Domenico Ferrarim. Pod tym szyldem duet wydał kilka EP-ek, singli i remiksów, choćby dla takich wytwórni jak Get Physical, Drumpoet, K7 czy Zukunft. Dobozi udzielał się także w zespołach Kalabrese i Rumpelorchester.  

Bálint zaczął grać na fortepianie w wieku 7 lat, później pojawiła się perkusja, następnie uczył się jazzowej pianistyki, aż wreszcie sięgnął po swój pierwszy syntezator w wieku 16 lat. Było to mniej więcej w czasie, gdy acid house w końcu zawitał na Stary Kontynent. Po wielu latach grania koncertów i nagrywania z różnymi składami, przyszła jednak ogromna chęć, aby stworzyć kompozycje pod własnym nazwiskiem. W 2014 roku Bálint wydał pierwszy krążek pt. Hang Diaries, na którym eksperymentował z brzmieniem hangu, czyli z instrumentem perkusyjnym z grupy idiofonów.

fot. Florian Kalotay

Niedawno przysłuchiwaliśmy się singlowemu nagraniu Atlas, które zapowiadało nowy album Doboziego, pt. Avarnes, w efekcie układający się w swoisty dźwiękowy dokument, będący zapisem wielu przeżyć i przemyśleń pianisty, jakich doświadczył w ciągu ostatnich miesięcy czy nawet lat.

Pierwotnym zamierzeniem artysty było przejście przez krąg kwint. – Zawsze podobało mi się, jak różne klucze tworzyły różne zestawy częstotliwości, które wywołują różnorodne reakcje w ludzkim ciele – wyjaśnia Bálint. Jednak fizycznym punktem wyjścia do opowiedzenia tej historii stał się fortepian, i to nie byle jaki! Chodzi tu o stuletni instrument marki Bechstein. – To był fortepian mojej matki; mieliśmy go w domu i dzięki temu nauczyłem się na nim grać. Uwielbiam jego antyczne brzmienie, przypominające inną epokę – minione czasy. Znam go też od podszewki i nauczyłem się rozpoznawać wszystkie jego wady i ograniczenia – opowiada Bálint.

Dobozi rozpoczął proces od nagrywania fortepianu, eksperymentując z jego brzmieniem, na różne sposoby – stukał w zamkniętą klapę, grał palcami na otwartych strunach, uderzał w struny plektronami, pociągał po nich nicią dentystyczną, a niekiedy grał miękkimi pałeczkami, jakich używa się do kotłów perkusyjnych. Bywało, że wyciszał i dociskał struny palcami albo filcem, aby stworzyć „ciemne” brzmienie, bogate w alikwoty. Na podstawie stworzonych struktur/harmonii, konstruował rozmaite pętle perkusyjne, wykorzystując także elektronikę (syntezę ziarnistą) oraz dodając dźwięki Fendera Rhodesa, Mooga, Juno i syntezatora MFB. Choć  na tym nie zakończył się proces tworzenia.

Bálint zrezygnował także z prostego samplowania, które zastąpił organicznymi preparacjami, uzyskując basowe brzmienie poprzez uderzenia w fortepian bądź w prawdziwe bębny basowe. Dodatkowo użył marokańskich krakebsów (instrumentów perkusyjnych przypisywanych ludność Gnawa) i bambusowego fletu.

Otwierająca płytę kompozycja Begin doskonale oddaje charakter przedstawionego procesu, gdzie słychać tą rozdrobnioną mozaikę (preparacje, repetycje, niskie pasma, elektronika, etniczny puls), powoli układającą się w większą całość. Myślę, że skojarzenia z muzyką Nika Bärtscha RONIN, są jak najbardziej na miejscu (nie tylko w tym jednym fragmencie). Wspomniany wcześniej Atlas to metaforyczna podróż przez górskie pasmo Atlasu Wysokiego, mająca podkreślić poczucie zagubienia, samotności a zarazem wolności. Faraday – utrzymany nieco w stylu Volkera Bertelmanna aka Hauschka – został napisany jeszcze przed izolacją, ale jego wydźwięk pozostaje wciąż aktualny, chodzi o napięcie spowodowane stanem zamknięcia i zachwiane poczucie bezpieczeństwa, jednocześnie podkreślając głęboką potrzebę ucieczki.

W tytułowym Avarnes (o zamierzonym błędzie w pisowni słowa „świadomość”) spotykają się wpływy Steve’a Reicha, Nika Bärtscha oraz Erika Truffaza, to klubowy minimalizm poruszany nu jazzem. Według Doboziego nagranie dotyczy multipleksowej natury rzeczywistości, a różne jej warstwy postanowił wyrazić za pomocą odmiennych podziałów rytmicznych (5/16, 7/8 i 4/4). Na trąbce/skrzydłówce zagrał tu Benjamin Danech.

Głębokie pasma elektroniki w nagraniu Maia wywołują pewien rodzaj medytacyjnego „zawieszenia” myśli. Ten numer jest także hołdem Doboziego dla jego ulubionej epoki w muzyce współczesnej; artysta wskazuje na późne lata 60. i wczesne 70., kiedy Miles Davis i Herbie Hancock stworzyli napięcie między ziemskimi rytmami a psychodelicznymi, kosmicznymi melodiami. Inny rodzaj kosmicznej aury mamy w Thirty-Three, gdzie przewodnia linia fortepianowo-syntezatorowa odnośni się jednocześnie do bułgarskiej i macedońskiej muzyki tradycyjnej, a z drugiej – w jakiś sposób nawiązuje do syntezatorowych harmonii Jeana-Michela Jarre’a.

Końcowa część albumu również bardzo pozytywnie zaskakuje, ponieważ Postrave to jeden z najciekawszych utworów z całego zestawu, w którym Bálint raczy nas nieoczywistą barwą, a także wysmakowaną i ujmującą oszczędnością brzmienia, uwolnionego od zbędnych błyskotek. Freiheitsgrad to z kolei kompozycja z jazzowo-filmową narracją, o której Dobozi pisze tak: Freiheitsgrad to przede wszystkim postawa, opanowanie, ambicja i poczucie przekraczania granic. Dotyczy to jedności czasu i przestrzeni. Odnosi się również do doświadczenia uważności – oddychania i życia chwilą. W zamykającym całość Unity miło zaś pobrzmiewają echa kosmische musik.

Kiedy Bálint pięć lat temu napisał pierwszą partię materiału na Avarnes był w zupełnie innej sytuacji życiowej niż obecnie – wtedy był sam, a dziś ma żonę i dwoje dzieci. A jak sam przyznaje, ten nowy rozdział w jego życiu miał ogromny wpływ na powstającą muzykę. Dzięki temu zrozumiał, co jest naprawdę ważne, a co nie. – Kiedy twój czas jest ograniczony, zmusza cię to do bardzo wydajnego i precyzyjnego wykonywania czynności. To bardzo mi pomogło w dokończeniu tego albumu – wspomina artysta.

Avarnes to podróż przez różne stany emocjonalne, krajobrazy dźwiękowe – a nawet te górskie – gdzie u ich podnóża odsłaniają się widoki na ważne życiowe momenty artysty. Od strony muzycznej Dobozi próbuje nowych rzeczy, przekracza ograniczenia i szuka własnego języka. Tym wydawnictwem odcisnął już mocny ślad, ale sądzę, że dopiero na kolejnym albumie pojawi się bardziej skonkretyzowana esencja jego twórczości. Niemniej już teraz warto obserwować poczynania tego zdolnego i odważnie myślącego artysty.

Edition Halane | październik 2020

 

Strona Bálinta Doboziego »
Profil na Facebooku »







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy