Wpisz i kliknij enter

The Black Dog – Fragments

Antydepresanty zaczęły działać.

Właściwie od wydania „Temple Of Transparent Ball” w 1993 roku, brytyjski zespół traktował każdą swoją długogrającą płytę jak concept-album. Nie zmieniły tego nawet roszady personalne w jego składzie. Kiedy odeszli Andy Turner i Ed Handley, a na ich miejscu u boku Kena Downie pojawili się bracia Martin i Richard Dust, cybernetyczne fantazje rodem z hakerskich snów ustąpiły miejsca opowieściom o duchach przemawiających przez radiowe fale i rozważaniom o post-prawdzie w dobie natłoku teorii spiskowych. I to przynosiło wspaniałe rezultaty – jak płyty „Radio Scarecrow” czy „Post-Truth” i „Black Daisy Wheel”.

Być może taki model pracy zmęczył z czasem członków The Black Doga (pamiętajmy, że Downie cierpi na permanentną depresję), bo pod koniec zeszłego roku objawili oni całkiem odmienny projekt. Za pomocą platformy crowdfundingowej Patreon zaoferowali fanom serię ekskluzywnych nagrań, dostępnych po wykupieniu miesięcznego abonamentu. To wymusiło na nich nowy rodzaj pracy: tworzenie kolejnych utworów bez wcześniej przygotowanego planu czy konceptu. Kiedy jednak nazbierało się tych kompozycji, Brytyjczycy postanowili z części z nich ułożyć swój nowy album – „Fragments”.

Siedemnaście nagrań z kompilacji odwołuje się do wczesnych dokonań The Black Doga – tych sprzed dołączenia do projektu braci Dust. To oznacza, że nie ma tu techno. Większość utworów lokuje się w formule łagodnego IDM-u. Połamane rytmy, bajkowa elektronika, psychodeliczny nastrój – „Porn Shop” czy „Black Smoke” z powodzeniem mogłyby się znaleźć na płycie Boards Of Canada. Podobnie z ambientowymi kompozycjami. Takie „Ghiahead” czy „SoYo Solitude” przywołują wręcz ducha dokonań pionierów gatunku w rodzaju Briana Eno. Jeszcze jednym wątkiem albumu jest dub – wpisany jednak w formę syntezatorowych wariacji, jak w „Hex Collapse” czy „Slung”, kojarząc się przez to z solową płytą Barkera.

Ostatnie płyty The Black Doga miały bardzo mroczny i pesymistyczny ton. W tym kontekście „Fragments” zaskakuje swymi liryzmem i melodyjnością. Tu nie ma miejsca na depresyjną nutę, tak jakby Anafranil (albo inny specyfik) wreszcie zaczął działać na Kena Downiego. Muzyka płynie na spokojnej i kojącej fali, jedynie momentami emitując nieco mocniejszą energię („EMP1951” czy „Amberly House”). Dlatego „Fragments” to bardzo ciekawy przyczynek do bogatej dyskografii brytyjskiego tria. I łakomy kąsek dla tych jego fanów, którzy nie pokusili się o udział w ofercie Patreona.

Dust Science 2020

www.dustscience.com

www.theblackdogma.com

www.facebook.com/theblackdogma







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
rychu_m
rychu_m
3 lat temu

dla mnie numerem jeden jest nadal „ov mind ov magic”

abstrakt
abstrakt
3 lat temu

Super płyta , będzie rywalizować ze spanners .

Polecamy