Tydzień polskiej muzyki. Część pierwsza.
Ciężko było w zeszłym tygodniu ominąć temat mediów w Polsce. Każda średnio ogarnięta osoba powinna zaważyć protest i wyrobić sobie na ten temat zdanie. W tym samym projekcie ustawy znalazł się również zapis o podwyższeniu z 33 do 49 procent nadawanych treści w języku polskim, co w skrócie może się przełożyć na konieczność nadawania utworów polskich wykonawców. Artykuł na ten temat znalazłem na portalu Wirtualnemedia.pl, a prym w komentowaniu wiedzie pan Leszek Kozioł argumentując m.in.: „Nie można grać takiej ilości wartościowej polskiej muzyki, bo jej po prostu nie ma. Będziemy grać skończone shity albo disco polo”. Od zdumienia, poprzez gniew, aż po niedowierzanie – mniej więcej tak przebiegła moja reakcja. W odpowiedzi na komentarz fachowca, ja – amator samozwańczo i nieodpłatnie zajmę się przedstawianiem nowych polskich płyt pod zbiorczym hasłem „Tygodnia polskiej muzyki”, który zacząłem już w piątek recenzją albumu „Fractal Run” zespołu Ifs.
Piotr Żuralski i Michał Żuralski są obecni na łamach Nowej Muzyki od momentu pojawienia się albumu „Synchronicity”. Występują pod nazwą Kompozyt ma się rozumieć. Twórczość duetu mogłaby zajmować czas antenowy w dokładnej mierze „ile wlezie”. Ich muzyka stanowi idealny nawóz dla wyobraźni. Ani na moment nie stoi w miejscu, tworzy nowe kształty i mimo, że tworzona jest za pomocą elektronicznego sprzętu, posiada w sobie silny pierwiastek człowieczeństwa wyrażający się kreatywnością. Potrafi również obrać z zaskoczenia obrać nieoczywistą drogę. Jeżeli komuś potrzeba więcej konkretów to zapraszam dalej.
Na najnowszym krążku „Spells” znajdziemy ich równo siedem, gdyż tyle utworów zespół przygotował tym razem. Łączenie ludzkiego podejścia z maszynami stało się obsesją zespołu. Można by rzec, że do uporządkowanego świata maszyn wprowadzili człowieczy zamęt, a nawet chaos. Bardzo dobrze słychać to w końcówce płyty. Czy to w płynnym, porywająco – rytmicznym „Touching Lips” czy w wyobcowanym utworze „Passenger”. Wciągające są gierki Kompozytu, który wykorzystuje przyzwyczajenia i obeznanie słuchacza, aby wyciągnąć na powierzchnię nowe rzeczy, uwolnić swobodę dźwięku, a nawet dopieścić analogowym sznytem („Boundary Seekers”).
Na tle całego albumu otwierający „Coral Islands” jest zaskakująco stonowany i oczywisty. Natomiast już „New Earth” łapie odpowiedni pływ i gładko nakrywa nas subtelną kołdrą. Nie jestem w stanie odgonić od siebie tego utworu i sądzę, że mógłby zaskoczyć niejednego słuchacza polskiego radia. Mocniejsze wrażenia, a wraz z nimi dubowe podbicie, przychodzi wraz z „One Bless”. I znów, niby wszystko jest jasne i już zasłyszane wcześniej, ale panowie jakoś tam poprzestawiają tak klocki, że się tego słuchać chce. Jeszcze pozostaje nam „Fog Weaver” z zadziorną dynamiką i już mamy komplet. „Spells” do pewnego momentu określałem mianem zgrabnego albumu. Jednak ostatnie przesłuchania utwierdzają mnie w przekonaniu, że jest czymś więcej, a moja nieskrywana sympatia dla Kompozytu właśnie urosła.
Gustaff Records | 2021
Bandcamp
FB
FB Gustaff