Zimna lawa.
W trakcie słuchania tej płyty wstąpiło we mnie coś, czego wcześniej nie zaobserwowałem. Otóż dotychczas jak muzyka mnie przyszpilała, to miałem ochotę zwiększać stopień głośności. Tymczasem w tym przypadku efekt okazał się odwrotny. Więc ściszałem, gdyż tak wielki masyw dźwięku najeżdża na słuchacza, że aż się człowiek nieswojo (a może nawet niebezpiecznie) czuje. A to wszystko spowodowali KMRU (Joseph Kamaru) oraz Aho Ssan (Niamké Désiré) swoim albumem zatytułowanym „Limen”.
KMRU kojarzył się dotychczas z bardziej szumiącymi dźwiękami. Natomiast Aho Ssan był tym, który sięgał po brutalizm. Efekt ich współpracy to jednak coś innego. Coś czego można się bardziej spodziewać po Benie Froście niż po nich. Trzy utwory wypełniają czas płyty. Pierwszy z kolei „Resurgence” wylewa się niczym zimna lawa. Puchnie ta kompozycja, a do dronów dokładane są przeróżne dźwięki.
Wszystko iskrzy, nabiera masy i demoluje głośniki. Jak gdyby arcygroźna, galopująca gangrena pożerała nieboskłon. Moment, gdzie natrafiamy na wyrazistość zostaje dosłownie pożarty. Już dawno nie mierzyłem się z czymś tak ogromnym. Następnie mamy krótszy, ale niemniej intensywny (te uderzenia o subtelności młota) „Rebirth”. Jednak koniec bije wszystko. Dwudziestojednominutowy „Ruined Abstractions” to rzecz rzadka, która zadziwiła nawet jego twórców.
Utwór nagrany w czasach pandemii niesie w sobie odzwierciedlenie chaosu. Mógłbym rzec, że jest najlżejszy z zestawu. Jego początek stanowią dźwięki bardzo drażniące. Wszystko się niepostrzeżenie przeistacza w niemal anielską krainę, a bardziej w wizję postapokaliptyczną. Choć można dopatrywać się w tym również losu migrantów. Elegijny drugiej części każe myśleć o dobrym zakończeniu. A więc jest nadzieja. W sumie to dobrze, gdyż jest się czego chwycić. Jednak trzeba pamiętać, że nie jesteśmy jeszcze w tym momencie biorąc pod uwagę obecny stan planety.
Subtext Recordings | 2022
Bandcamp
FB KMRU
FB Aho Ssan
FB Subtext