Orientalny odlot.
Jako oddany fan Dead Can Dance czuję się w obowiązku śledzenia wszystkiego co wychodzi z rąk tych artystów w sferze solowej. Z nie małym entuzjazmem przyjąłem więc w minionym roku wiadomość o nowym wydawnictwie Lisy Gerrard zwłaszcza, że „Burn” wydane jest w towarzystwie innego członka rodzimej formacji artystki. Mowa o Julesie Maxwellu. Współpraca tych dwóch person sprawdziła się już dwukrotnie. Raz za pośrednictwem wyżej wymienianego DCD, drugi raz przy okazji znakomitego projektu „The Mystery of the Bulgarian Voices”.
Obie współprace osadzone mocno w klimacie Ehtno/World Music, niosły obawy o wymęczenie stylistyki następnego wspólnego materiału. Na ratunek zjawił się uzupełniający ten skład producent – James Chapman, działający między innymi jako MAPS. Takie urozmaicenie nadało starej formie nieco świeżości, a zderzenie tych dwóch skrajnych światów przyniosło zaskakująco pozytywny rezultat.
Na krążku nie brakuje odniesień do muzyki filmowej. Nie jest to dla naszych autorów obcy świat. Maxwell działa bowiem jako kompozytor teatralny. Lisa ma natomiast na koncie chociażby głośną współpracę z Zimmerem, przy muzycznej oprawie „Gladiatora”, czy też prace nad „Valley of Shadows” ze Zbigniewem Preisnerem. Taki akcent rozpoczyna płytę. Na otwierającym album „Heleal ( The Sea Will Rise)”, przy niezwykle oszczędnej w środkach kompozycji, Lisa przypomina, że jej głęboki, niski wokal nadal potrafi przyprawić o ciarki.
„Noyalain (Burn)” pokazuje jak umiejętnie łączyć klimaty ludowe z elektroniką i smyczkowymi aranżami. „Aldavyeem ( A Time to Dance)”, to zdecydowanie najciekawsze ukazanie romansu tych zupełnie dalekich światów. Mamy tu hybrydę dwóch odmiennych spojrzeń na taniec, zarówno w aspekcie tradycyjnym, jak i nowoczesnym, bardziej rozrywkowym.
Na „Orion” można odnieść wrażenie, że to jedynie remix, dowolnego utworu z solowej twórczości Lisy. Zabawa z elektroniką daje wrażenie odkopywania na nowo archaicznych źródeł i modyfikowania go wpływami czasu. „Do So Yol” to idealne podsumowanie albumu. Połączenie relaksacyjnej muzyki z folkowymi brzmieniami. Linia wokalna Lisy przynosi mi skojarzenia z albumem „Trä” zespołu Hedningarna. „Burn” to wewnętrzny film, ścieżka dźwiękowa do nieistniejącego obrazu. Przez niesamowitą energię i magię całości krążka, staje się on realny.
Profil na BandCamp »»
Profil na Facebooku »
Atlantic Curve, 2021