Pan Paradinas wraca do korzeni.
Pruducent z dziwnym znaczkiem na początku swego pseudonimu, który jest bardziej rozpoznawalny wizualnie, aniżeli przez swoją wymowę (mjuzik) to Mike Paradinas. Na początku swojej kariery, zanim stał się żywą ikoną IDMu współpracował z Francisem Naughtonem, by pod koniec 1993 roku zacząć tworzyć pod wspomnianym szyldem już samodzielnie.
Oczywiście były jeszcze inne maski takie chociażby jak Kid Spatula, Jake Slazenger, Tusken Raiders, Gary Moscheles, czy Diesel M.
Mike przyzwyczaił nas, że od dłuższego czasu (dokładnie od 2013 roku) wydawał w swojej Planet Mu materiały archiwalne, nagrane nawet w latach dziewięćdziesiątych. „Magic Pony Ride” to rzecz nowa, ale nie łamiąca tej przerwy od ostatniego premierowego albumu, gdyż w zeszłym roku wyszła „Scurlage” (w labelu „Analogical Force”) która nie była odkurzaniem starych szuflad.
„Magic Pony Ride” z jednej strony ma swoje własne DNA, a z drugiej momentami przywołuje µ-Ziqa z początków jego kariery. Cały czas mamy do czynienia z nerwem jungle, który kreślony jest matowymi padami, rozbudowanymi orkiestracjami i przyjemnym, melancholijnym nastrojem.
Zapętlone sample z wokalizami (jak chociażby w „Unkle Daddy”) zdają się być oniryczną pocztówką z czasów, kiedy tego typu brytyjska elektronika święciła triumf. Przytaczając myśl samego Mike’a, „Magic Pony Ride został napisany jako rodzaj kontynuacji „Lunatic Harness”, przynajmniej pod względem gatunku i stylu.” Wspomniany album to jego klasyk z 1997 roku.
Album jest dosyć różnorodny, każdy utwór niesie ze sobą inny koloryt. „Galope” może przywoływać wręcz skojarzenia z Plaid. To pogodna, klasyczna w swej produkcji kompozycja, która stanowi spokojny i w miarę harmonijny przedsmak dla połamanego i niepokojącego „Goodbye” – jednego z ciekawszych kawałków na „Magic Pony Ride”.
Dwa zamykające utwory „Magic Pony Ride (Pt.2)” oraz „Don’t Tell Me (It’s Ending)” to zdecydowanie najmocniejszy moment na płycie. Pierwszy, lekko w klimacie Orbitala, bez zbędnego przekombinowania z wyrazistą melodią łączy w sobie spokój rozległych podkładów z dosyć dynamiczną tkanką bitów. „Don’t Tell Me (It’s Ending)” to z kolei dekonstrukcja piosenki pop zbudowana na d’n’b’asowym rytmie snująca się i wieńcząca dzieło pana Paradinasa.
„Magic Pony Ride” nie ma ostrych krawędzi, muzyka jest piaskowa, mocno puszczająca oko w kierunku dawnych czasów. Może być dobrym soundtrackiem upalnego lata. A po „Shulem’s Theme” nie wyjdzie wam już z głowy Top Gunowy „Take my breath away”.
10.06.2022 | Planet Mu