Wpisz i kliknij enter

Tresor: True Stories

Tak hartowało się techno.

Kiedy w minionym roku berliński klub i wytwórnia Tresor obchodziły swe trzydziestolecie, panowała jeszcze pandemia. Dlatego ich szefostwo zorganizowało cykl koncertów bez publiczności w przestrzeniach zajmowanego przez nich Kraftwerk Halle, które potem transmitowano w internecie. To jednak nie zaspokoiło ambicji Tresora. Dlatego w zakończonym niedawno sezonie wakacyjnym odbyło się kilkadziesiąt imprez tanecznych, celebrujących ubiegłoroczny jubileusz. Jakby tego było mało, wytwórnia opublikowała książkę, podsumowującą pierwsze piętnaście lat działalności Tresora.

Książka to właściwie mało powiedziane – to nowocześnie zaprojektowany i wydany album, który składa się z dwóch części. Pierwsza nosi tytuł „The Early Years” i zawiera ponad 400 zdjęć oraz reprodukcji plakatów i ulotek związanych z klubem i wytwórnią. To fascynujący dokument – przede wszystkim wizualny. Na kolejnych kartach albumu wydrukowanych na kredowym papierze poznajemy bowiem, jak subkultura techno wraz z muzyką wniosła do życia Berlina również własną grafikę i typografię. Uśmiechnięte buźki, kosmiczne stylizacje, jaskrawe kolory – wszystko to pokazuje, że rave był nie tylko słyszalny, ale i widoczny.

Równie ciekawie przedstawiają się zdjęcia. Oglądamy na nich podziemia berlińskiego skarbca, zamienione na undergroundowy klub, ale też uczestników odbywających się w nim imprez. To kolorowy tłum, w którym mieszają się dawni punkowcy i pierwsi fani techno, Afroamerykanie, kobiety i geje. Są didżeje i twórcy muzyki, ale też zwykli imprezowicze i ówcześni niemieccy celebryci. Dominują odblaskowe kurtki, obcisłe koszulki i oczywiście sportowe obuwie. Dziś na imprezach techno wszyscy są ubrani na czarno – wtedy było to nie do pomyślenia.

Kiedy już obejrzymy w zaskakujący i nietypowy sposób złamane ilustracje, możemy przejść do drugiej części albumu. Tym razem czeka na nas kilkadziesiąt barwnych opowieści, które przywołało na potrzeby tego wydawnictwa aż czterdzieści osób związanych z Tresorem. Palmę pierwszeństwa dzierży oczywiście sam jego założyciel – Dimitri Hegemann – ale jest tu też miejsce na wspomnienia didżejów grających w klubie, jego menedżerów (w tym zmarłej niedawno przedwcześnie Reginy Baer), pracowników baru i bywalców.

Ich opowieści układają się w niewiarygodną wprost historię. Jej początki sięgają 1982 roku, kiedy to Hegemann powołał wraz z kolegami w Berlinie festiwal Berlin Atonal. Początkowo występowali na nim twórcy ówczesnego industrialu w rodzaju Einsturzende Neubauten, Psychic TV czy Laibacha, by podczas ostatniej edycji w 1990 roku ustąpić miejsca elektronicznym artystom z The Final Cut z Jeffem Millsem w składzie na czele. W międzyczasie Hegemann powołał do życia własny klub – UFO – w którym w jako pierwszym w Berlinie grano acid house.

Stąd był już krok do wymyślenia Tresora. O ile UFO działał w Berlinie Zachodnim, tak po jego zamknięciu, niemiecki animator wpadł na pomysł, by wykorzystać pustostany oferowane za pół darmo w dawnym Berlinie Wschodnim. I stało się: w 1991 roku swoje podwoje otworzył klub Tresor, a wraz z nim jego fonograficzne ramię – wytwórnia o tej samej nazwie. Pierwszym wydawnictwem w jej katalogu stał się minialbum projektu X-101, za którym ukrywało się trzech czarnoskórych producentów z Detroit: Mike Banks, Jeff Mills i Robert Hood.

Jego sukces sprawił, że do Berlina zaczęli przyjeżdżać kolejni twórcy techno z Motor City. Hegemann nie czekał na „Black Lives Matter” – i trzy dekady temu ściągał najważniejszych twórców gatunku bez względu na kolor ich skóry. To samo tyczy się kobiet. To w Tresorze pierwsze kroki stawiały tak znane dziś didżejki i producentki, jak Ellen Allien, Monika Kruse i Electric Indigo. W klubie od początku panował inkluzywny klimat – i didżej Rok wspomina nawet, że zdarzyło mu się na jego betonowym parkiecie… uprawiać seks, zanim dwie dekady później stało się to magnesem Berghain.

Całą tę barwną historię trzeba znać, jeśli słucha się dziś techno. Dzięki serwisom streamingowym i YouTube można posłuchać muzyki, jaką wydawał w swych początkach Tresor. Oczywiście nie odda ona nigdy do końca tego, co działo się w latach 90. w Berlinie. Dlatego warto sięgnąć po „Tresor: True Stories”. Znajdujące się w albumie zdjęcia, reprodukcje i wspomnienia znacznie lepiej przywołują klimat tamtych lat. Zresztą można połączyć jedno z drugim: odpalić „Sonic Destroyera” i zagłębić się w lekturę tego wydawnictwa. Tak hartowało się techno.

„Tresor: True Stories” można w Polsce kupić tutaj: www.plays.pl







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy