Wpisz i kliknij enter

Wu-Lu – Loggerhead

Efekt wznoszenia.

Na południu Londynu w dzielnicy Brixton grasuje Miles Romans-Hopcraft, znany pod aliasem Wu-Lu (zaczerpniętym z języka amharskiego oznaczającego wodę „wuha”) – wokalista, aranżer, multiinstrumentalista i producent lubiący zatapiać rapsy w punkowej, rockowej, noise’owej, jazzowej, funkowej czy hip-hopowej formalinie, jednocześnie prowadząc transmisję na falach lo-fi. Wu-Lu bardzo sprawnie rozrywa oczywiste połączenia i zapuszcza się w rozmaite riwiery.

Zaczynał na dobre z muzyką w wieku 15 lat, tworząc własne rytmy na automacie perkusyjnym i samplując z płyt – jak wyczytałem w tekście Ammara Kalia na łamach „The Guardian” – które jego matka, współczesna tancerka, przywiozła do domu ze swojego miejsca pracy, organizacji charytatywnej Youth Music. W późniejszych latach – kiedy nauczył się profesjonalnej produkcji – Romans-Hopcraft bardzo mocno zaangażował się w uczenie i wspieranie młodych twórców w dążeniu do osiągnięcia artystycznego celu.

Wu-Lu
Wu-Lu, fot. Machine Operated

Na początek wyrażę moje zdziwienie na temat tego, że muzyka Wu-Lu jest jakoś słabo opisywana w naszym kraju. Przynajmniej nie trafiłem w polskiej sieci na teksty o nim. Podkreślę, że debiutował w 2018 roku bardzo udaną EP-ką „N​.​A​.​I​.​S.”, na której wskoczył w formę piosenek, ale takich, o rozbudowanych aranżach i z własnym pomysłem na ich brzmienie. Rok później Romans-Hopcraft objawił światu kolejny minialbum „S.U.F.O.S.” już pod szyldem The Vinyl Factory. Wówczas również zebrał znakomitych muzyków (m.in. perkusistę Morgana Simpsona, saksofonistkę Nubyę Garcię) i ponownie zaprosił do współpracy wokalistkę Binisę Bonner. EP-ka przyniosła zdecydowanie więcej szorstkości w warstwie produkcyjnej i sporo pięknie połamanej gry Simpsona na perkusji.

Po tym wszystkim nastąpiła dłuższa pauza, aż do roku 2021, kiedy zaczęły się cyklicznie pojawiać nowe single, czyli „South ft. Lex Amor” i „Times”. I później wielkie boom! Wyszedł następny utwór „Broken Homes”, lecz już pod skrzydłami Warp! Mamy lipiec 2022 roku i ukazuje się pierwszy długogrający materiał Wu-Lu pt. „Loggerhead”.

Album rodził się w dość spontanicznych okolicznościach, gdzieś w covidowych otchłaniach roku 2020, a dokładnie pewnego dnia Wu-Lu spędzając czas w pustym barze u przyjaciela wpadł na pomysł, że ta przestrzeń byłaby idealna do nagrywania. Kilka dni później wynajął mikser i skrzyknął swój band, jamowali całą noc do godziny siódmej rano, wtedy też wymyślili riff do „Broken Homes”. Tego ranka Wu-Lu zdecydował, że robi płytę, mówiąc: „Wydam wszystkie pieniądze i zobaczę, co się stanie”. Dobrze się stało.

Z tego pubu musieli się wynieść, bo pojawiły się na nich skargi w związku z hałasem (uśmiech). Gdzie znaleźli nową salę? Nie tak daleko, bo w Norwegii! Kilka lotów, kilkadziesiąt nagranych demówek i tak powstał longplay „Loggerhead”, a na nim dwanaście kompozycji o dużej rozpiętości emocjonalnej, brzmieniowej; subtelna melancholia („Take Stage”) potrafi spojrzeć w paszczę surowego gniewu [np. „South (feat. Lex Amor)”, „Road Trip”). Szczęśliwie jest tutaj jeszcze więcej różniastego kolorytu i gościnnych głosów (Asha, Amon, Léa Sen). W „Facts” styka się elektroniczna plewa zlepiona z breakbeatowo-drum’n’bassowej masy, w nieoczekiwanym towarzystwie przydymionego pianina i podrapującej gitary. „Scrambled Tricks” pędzi zaś na rockowo-noise’owym zasilaniu.

Podobny i znakomity groove zapewnia krajobraz w „South (feat. Lex Amor)”, gdzie hipnotyczna linia basu zostaje rozszarpana przez gardłowy wkurw na poziomie Rage Against the Machine czy Beastie Boys. Obniżenie tempa, nie lotów, serwuje Wu-Lu w rozpromienionej piosence „Calo Paste (feat. Léa Sen)”. Z luzackich, rozciągniętych – jak grunge’owy sweterek – wokaliz wyskakuje tłusty beat, niosący życiodajny flow („Slightly”). Ten fragment umieściłbym bliżej produkcji jakie znamy z projektu Sault.

Drapieżny „Blame” przyjemnie przedziera się przez kanonadę cyfrowego strumienia zgrzytów, docierając do agresywnej perkusji „walącej” po zmysłach i rapowego strumienia wykrzyczanych słów! Mięsisty, brudny, zakopany w ziemi beat w „Ten” wjeżdża na pełnej i podskakuje do nawijki. „Road Trip” otwierają dźwięki bez progowej gitary basowej z flangerem i niska barwa głosu podlana echem – aż całość wybucha, sound uderza w twarz, brzmienie basu pachnie surowizną, punkową wilgocią, a krzyk puentuję całość! „Times” to jeszcze inne oblicze Wu-Lu i jego ekipy. Chwytliwy riff gitary – jakiego nie powstydziliby się My Bloody Valentine – daje przestrzeń dla zaistnienia bardzo dobrej rockowej piosence z odcieniem Sonic Youth.

„Loggerhead” wchodzi z buta na brytyjską scenę – i jakże mocną! Wystarczy tylko przywołać Sleaford Mods, Black Country, New Road, SQUID czy Black Midi. Każdy z nich pulsuje własnym echem. Uważam, że Wu-Lu szedł łeb w łeb w ostatnich latach z całą tą sceną, chociaż niesłusznie pozostawał w cieniu. On jest gdzieś pomiędzy i na własnych warunkach. Jedno jest pewne, że łatwo jest oddzielić Wu-Lu od reszty sceny – nie tylko brytyjskiej – a zdecydowanie trudno go pomylić z kimkolwiek innym niż on sam. „Loggerhead” można porównać do wielkiego i sprawnie działającego odwiertu. Wybiła bezpretensjonalna ciecz, jaka nieczęsto się zdarza.

Warp | lipiec 2022

Strona Wu-Lu: www.wu-lu.net
Strona FB: www.facebook.com/wulumusic
Strona Warp: www.warp.net
Strona FB: www.facebook.com/warprecords






Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy