Wpisz i kliknij enter

Susanne Sundfør – Blómi

Rzadka perspektywa.

Oto w pierwszych zdaniach o płycie artystka wyraźnie zaznacza, że jej celem było nagranie „antidotum na ciemność dominującą w naszej kulturze”. Ona właśnie chce przynieść nam optymizm bez landrynkowej skorupy oraz spróbować wpłynąć na nasze postrzeganie rzeczywistości. Od jej ostatniej płyty długogrającej minęło sześć lat. Urodziła jej się córka, do której w dużej mierze kierowane są słowa piosenek, a sama twórczyni, czyli Susanne Sundfør postanowiła okroić swoje nowe utwory z wszelkiej chwytliwości i postawić na prostotę.

Tę przynosi choćby ballada „Rūnā” oparta głównie na fortepianie, gitarze akustycznej i jej głosie. To dobry moment, aby wspomnieć, że tytuł albumu w języku nordyckim oznacza „kwitnąć”, czyli stać po stronie życie (jakby nie patrzeć). I skoro jesteśmy przy rozkwitaniu, to jakieś wskazówki zapewne się przydadzą, a te znaleźć możemy w utworze tytułowym: a to żeby wierzyć w miłość, odrzucić nihilizm, ale nie pozbywać się zupełnie krytycyzmu („Jaki, do cholery, jest cel tego całego cyrku? / Wkrótce lato i kwitnące krokusy”). I delikatny saksofon w tle.

Duchowość w wersji gospel także znalazła swoje miejsce na płycie i przybrała formę utworu „Leikara Ijóð”, ale to tylko jedna strona tego utworu, bo po chwili wzniosłej dostajemy fragment czystego folku. Ale już taki „Fare thee well” jest olśniewającą perłą. Okazała melodia (znów w tonie pozytywnym) daje ramy tekstowi o rozstaniu i wspomnieniu tych chwil, które scalały, miały pozytywny charakter. Rzadka perspektywa. Swojego niespotykanego głosu Sundfør potrafi użyć również, aby odebrać nam mowę i mistrzowsko operować emocjami, co czyni w elektronicznym „Ashera’s song”.

Piszę tu głównie o piosenkach, które są znakomite, ale przecież na płycie mamy w sumie trzy utwory mówione (w tym wybitny „Sānnu yārru lī” porównywalny do dokonań Toma Waitsa), które – jak mi się wydaje – zawsze są ryzykowne, a nasza bohaterka, co pokazała już wielokrotnie, ryzyka się nie boi i zawsze na tym zyskuje. Wracając jednak do piosenek nie sposób nie docenić okazałej pieśni „Alyosha”. Zakładam, że niejeden emocjonalny beton skruszeje pod jej wpływem, jak również pod naciskiem całej płyty. Susanne Sundfør emanuje spokojem i siłą charakteru dając nam niezwykłą i ambitną płytę, która wzrusza.

Bella Union | 2023


Bandcamp: https://susannesundfor.bandcamp.com/album/blo-mi
FB: https://www.facebook.com/susannesundfor
FB Bella Union: https://www.facebook.com/bellaunionrecs


 







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
Krizz
Krizz
11 miesięcy temu

Warto wspomnieć o współudziale Susanne Sundfør w ostatnich utworach Röyksopp, a w szczególności astralnym „Stay Awhile”, w którym wokal Susanne zwyczajnie ściera obojętność na proch, rozkłada na emocjonalne łopatki i powoduje efemeryczne dreszcze. Może, jak ja, nie każdy zwolennik nowej muzyki jest w stanie przetrawić takie popowe kawałki, ale dla Susanne Sundfør warto zrobić wyjątek.

Polecamy