Bas tonący w dubie.
Kolektyw TRAKA nie próżnuje ze swoim muzycznym eksplorowaniem zakątków planety. Tajemniczy movement za każdym razem potrafi zaprezentować się na wysokim poziomie w wykreowanym przez siebie świecie.
Na krążku możemy dostrzec jeszcze większą, niż przy okazji poprzedzających wydań zabawę z dubem. Niebanalna przestrzeń w mimo wszystko ciężkiej elektronice to zabieg niełatwy, a w tym wypadku w mojej opinii wyjątkowo udany. Cztery utwory składające się na epkę to z jednej strony bardzo mocne basowe wjazdy, z drugiej minimalistyczna i w odpowiedni sposób skromna w swym wyrazie muzyka. W ciężkiej dubstepowej oprawie artyści zdają się nie uciekając od nowoczesnych zabiegów, zaznaczać muzyczne odwołania do początków gatunku. Stąd tak duży balans pomiędzy echem i sporą grą ciszy, a mocą gwarantowaną przez rytmiczne rozwiązania.
Wokalne sample przywołujące na myśl MC’s towarzyszących dubowym selektorom na basowych imprezach, mocno przygniatane ciężką perkusją sprawiają, że głowa sama porusza się w transowym rytmie. Czerpanie pełnymi garściami z muzyki brytyjskiej, jamajskiej czy elementów bliskowschodnich świadczy o bardzo starannym wykorzystywaniu przez kolektyw muzycznego dziedzictwa z rozmaitych obszarów świata.
Niezmiennie od pierwszych dokonań TRAKA, na każdym kolejnym krążku dostrzegam tą samą, owianą tajemnicą fascynację. Odrobinę mistyczne, rytualne wydźwięki mieszają się z siłą uderzenia wraz z atakiem basu. Nie jestem do końca pewny czy to umiłowanie do soundsystemowych imprez, czy ciekawość związana z następną odsłoną tajemniczego wizualno-muzycznego kolektywu sprawia, że wciąż z niecierpliwością oczekuję na coraz to nowsze premiery spod szyldu wyżej wymienionych.
Black Teeth Records 2023
Profil na BandCamp »Profil na BandCamp »