Wpisz i kliknij enter

Kid Koala – Creatures of the late afternoon

Niesienie radości.


Nietuzinkowy kanadyjski producent i DJ, bawiący się samplingiem i dźwiękami na sposób rozmaity, przychodzi do nas z kolejnym wydawnictwem. Tym razem w bardzo niecodziennej odsłonie, bo w formie soundtracku do gry planszowej. Już sam ten fakt powinien udowodnić, że kreatywność artysty nie zna granic.

Jak na wielu innych pozycjach Koali muzyka ta zdaje się być mocno kreskówkowa, momentami zabawna, bardzo ciekawie mieszająca wszelkiego rodzaju pasje muzyczne artysty, który sam stwierdził, że na tym dwupłytowym wydaniu chciał połączyć wiele ulubionych światów dźwiękowych.

Czy to więc lofi-hop, czy wykorzystanie bębnów boom bapowych pod bardziej pędzący bit w towarzystwie przesterowanej gitary („The Frequencies”), artysta zdecydowanie udowadnia, że w każdym wcieleniu drzemie jedna i ta sama tożsamość. Scretche przeplatające album dialogami lub pojedynczymi ucinkami wypowiedzi eksponują inny świat zamknięty w ramach bitów i melodii. To coś więcej niż typowy beat tape. Nasilone łamanie kompozycji gramofonami sprawia, że muzyce tej równie blisko do IDM co i J Dilli.

„Creatures of the late afternoon” to przede wszystkim wyjątkowa zabawa muzyką bez zakładania określonych ramek gatunkowych. Można śmiało powiedzieć, że sampling na albumie nie ma granic w łączeniu wszystkiego co wpada producentowi w ucho. Na industrialnym bicie słychać jednocześnie plumkający jazzowy kontrabas („Dusk”). Obok tego niespodziewanie nasze uszy spotyka gitarowe przesterowane granie rodem z saharyjskiego bluesa („The Cards”). Muzycznych wykroczeń poza ramy jest tu aż za wiele.

W doskonały sposób możemy wczuć się w szaloną wycieczkę w towarzystwie zarówno dobrego jazzowego groove’u jak i tłustych oldschoolowych bitów. Nie brakuje także trip-hopowych akcentów („Decades”, „Rise Of The Tardigrades”). W tym wypadku warto przyjrzeć się także bardzo owocnej współpracy producenta z Mikiem Pattonem przy okazji projektu Lovage, gdzie cały album aż kipi od szalonych eksperymentów trip-hopu z muzyką wszelaką.

Bieganie od fascynacji retro („When U Say Love”) przez ambient („Hyperion Station”) po funkowe wibracje („High, Lows & Highways”) udowadnia prawdziwe producenckie osłuchanie z niemal każdym ważniejszym stylem muzycznym. Czy jest chaotycznie? Zdecydowanie tak, ale jest to ten rodzaj muzycznego chaosu, w którym zatracenie się sprawia wiele przyjemności i odkrywania coraz to kolejnych rzeczy przy każdym następnym odsłuchu.

Moje zafascynowanie producentem od czasu odkrycia albumu „Some Of My Best Friends Are DJs” równie karykaturalnego,  ozdobionego masą doskonałych sampli, nie ustaje przy kolejnej premierze. Czym jeszcze zdoła nas zaskoczyć? Czas pokaże.

 

Profil na Facebooku »
Profil na BandCamp »

Envision Records 2023







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy