Wpisz i kliknij enter

Moritz Von Oswald – Silencio

Dźwięk i cisza.

Już mając na swym koncie legendarną serię winylowych wydawnictw z początku lat 90., firmowanych szyldem Basic Channel, które dały zaczyn takim gatunkom, jak minimal techno czy dub-techno, Moritz Von Oswald zapisał się na stałe w historii elektroniki. Mimo to nie spoczął na laurach i nieustannie eksperymentuje. Od zawsze kooperował z „ojcami” techno z Detroit w rodzaju Juana Atkinsa czy Eddiego „Flashin” Fowlkesa, ale tworzy również bardziej abstrakcyjną muzykę, choćby z jazzmanem Nilsem Petterem Molvaerem czy z kirgiską grupą Ordo Sakhna. Efektem równie egzotycznej kooperacji jest nowy album artysty – „Silencio”.

Von Oswald miał już przygodę z muzyką klasyczną – w 2008 roku nagrał wraz z Carlem Craigiem własne interpretacje dzieł Maurycego Ravela i Modesta Musorgskiego. Płyta „Re:Composed” wydana przez prestiżowy Deutsche Grammophon była bardzo udana, więc aż dziw bierze, że niemiecki producent nie poszedł dalej tym tropem. Tak było do teraz – bo za sprawą „Silencio” niemiecki twórca ponownie mierzy się z muzyką poważną.

Źródłem nagrań na płycie są kompozycje Von Oswalda stworzone w jego domowym studiu na klasycznych syntezatorach analogowych, jak EMS VCS3, Prophet V, Oberheim 4-Voice czy  Moog Model 15. Inspiracją do zrealizowania tych nagrań były dzieła ulubionych klasyków artysty: Edgarda Varèse, György Ligetiego i Iannisa Xenakisa. Utwory te zostały potem zamienione na nutowe partytury przez fińskiego pianistę Jarkko Riihimäkiego. W końcu chór Vocalconsort Berlin wykonał je w kościele Ölberg na berlińskim Kreuzbergu, a Von Oswald nagrał i wplótł w pierwotne rejestracje. Tak powstało jedenaście utworów, składających się na „Silencio”.

Wbrew temu, co można by przypuszczać, to dosyć różnorodny zestaw. Zaczyna się od pięknego ambientu w łagodnie płynącym utworze tytułowym. Potem z tej onirycznej elektroniki wyłaniają się głosy chóru – to rozbudowane „Luminoso”, w którym typowe dla klasyki dźwięki zostają w finale spuentowane niespodziewanie industrialnym szumem. Stanowi on zarazem początek „Librarsi”, gdzie zredukowany noise spotyka niepokojącą elektronikę. Chór pełni natomiast główną rolę w „Infinito” i „Colpo”, a Von Oswald zamienia tu ludzkie głosy w majestatyczne drony.

Echa plemiennego industrialu z lat 80. ożywają w „Volta (Version)” za sprawą etnicznych dzwonków, stanowiących transowy kontrapunkt dla kosmicznej partii syntezatorów. Bardziej ambientowy ton ma „Infinito (Version)”, ale i tutaj słychać dyskretny rytm, wyznaczany przez szeleszczący loop. Techno rozbrzmiewa tu tylko raz – za sprawą „Luminoso (Version)”, gdzie zredukowany bit zanurzony zostaje w głębokiej elektronice i wycofanym szumie. Echa fascynacji twórczością Ligetiego ożywają najbardziej w „Volta” i „Opaco” – to tutaj partie chóru są najbardziej wyraziste i przejmujące. Całość wieńczy „Opaco (Version)” – syntezatorowa miniatura spleciona z przetworzonych głosów.

„Silencio” to pierwsza solowa płyta Moritza Von Oswalda dla berlińskiego Tresora. Nie jest to jednak typowa dla oficyny Dimitriego Hegemanna pozycja. Niemiecki artysta wpisuje się z tym albumem w galerię twórców nowej elektroniki, którzy próbują ją syntetyzować z klasyką. W tym kontekście nie jest to jakieś rewolucyjne dzieło. „Silencio” ma jednak wiele plusów: przede wszystkim fascynujące wyczucie dźwięku i ciszy u swego autora, ale też przyjazną uchu różnorodność czy brzmieniową nieoczywistość. Tej płyty po prostu świetnie się słucha – i wielka szkoda, że Von Oswald nie zaprezentował na żywo tego materiału podczas tegorocznej edycji Atonalu.

Tresor 2023

www.tresorberlin.com

www.facebook.com/tresorberlin

www.facebook.com/MoritzvonOswald







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy