Opus magnum kanadyjskiego producenta.
W połowie minionej dekady kanadyjska kultura klubowa przeżywała swój prawdziwy rozkwit. Mnożyły się imprezy, pojawiali się nowi didżeje i producenci, kolejne wytwórnie wyrastały jak grzyby po deszczu. Jednym z autorów tego boomu elektronicznej sceny w Montrealu i Quebeku był Francis Latrielle. Początkowo działał on w licznych kolaboracjach, próbując niemal każdego gatunku muzyki tanecznej, ostatecznie jednak zadebiutował w 2018 roku jako solowy artysta pod szyldem Priori.
Najpierw nagrywał dla innych wytwórni, ale już kilka miesięcy po swym pierwszym krążku powołał do życia wspólnie z kolegą-producentem Adamem Feingoldem (znanym jak Ex-Terrestial) tłocznię o nazwie NAFF. I to właśnie w jej katalogu umieścił dwa albumy, które przyniosły mu światową rozpoznawalność – „On A Nimbus” i „Your Own Power”. Połączył na nich z młodzieńczą świeżością techno i trance w stylu początku lat 90. Krokiem w stronę bardziej ilustracyjnej muzyki była płyta „Nigh”, firmowana jako Priori presents RED.
Jeszcze bardziej soundtrackową wersję nagrań Kanadyjczyka przynosi jego najnowszy album. Dużo tutaj ambientu w różnych wersjach. Raz jest to eteryczna elektronika o etnicznej melodyce („Everything Forgotten Flows”), a kiedy indziej – zwiewna neoklasyka ze smyczkami („Segue”), fortepianem („Grimoire”) lub gitarą akustyczną („Eternal” z udziałem Adama Feingolda) w roli głównej. To piękna muzyka: pozbawiona zadęcia, czuła i delikatna, tchnąca rzadkim już ostatnio niestety na ambientowej scenie autentyzmem i szczerością.
Czasem ten ambient zostaje podszyty połamanymi rytmami – i otrzymujemy wtedy soczyste downtempo, w którym jest miejsce na niemal hip-hopowe breaki („Like It Shouldn’t”), ale też sensownie przetworzone wokalizy o prawie popowym sznycie („Moonstone” z Benem Bondy). Od czasu do czasu kanadyjski producent jeszcze bardziej podkręca tempo i wtedy dostajemy przestrzenny drum’n’bass w stylu dawnych dokonań LTJ Bukema, zestawiających rytmiczne połamańce z soulowymi wokalami („Wake” z udziałem James K) czy kosmiczną elektroniką („To See Our Secret Die” z Sabolą).
Nie brak również w tym zestawie techno. Nie jest to jednak już to szybkie i energetyczne granie na trance’ową modłę, rodem z „On A Nimbus” czy „Your Own Power”. Tym razem kanadyjski twórca prezentuje przede wszystkim majestatyczne dub-techno o podwodnym brzmieniu, odwołujące się zarówno do wczesnego The Orb („Learn To Fly” z Sabolą), jak i klasycznego Gasa („Basalt Tones” z Jesse Osborne-Lanthier). Raz tylko dostajemy deephouse’ową petardę w „Thick Air”, łączącą jednak i tak jednoznacznie klubową energię z chóralną elektroniką i kanalizacyjnymi efektami.
Już powyższy opis uświadamia, że „This But More” to swego rodzaju „superprodukcja”. Kanadyjski producent zaprosił bowiem do współtworzenia materiału na płytę wielu swych przyjaciół, z których każdy dodał nowego koloru muzyce Priori. W efekcie balansuje ona od świetlistego ambientu, przez subtelną neoklasykę, do podwodnego dub-techno. Wszystko to jednak ma jedno wspólne brzmienie: przestrzenne czy wręcz panoramiczne, w naturalny sposób kojarząc się z soundtrackiem do wymyślonego filmu. I bez dwóch zdań jest to najlepszy materiał, jaki do tej pory stworzył Francis Latrielle.
NAFF 2024