Okruszyny, ścinki, plamy i pył.
Przemysław Jankowiak jest przykładem muzyka, który ciężką pracą i talentem doszedł do miejsca, w którym się znajduje, a znajduje się wysoko jeśli chodzi o rynek polski. Tylko – jak sądzę, bo osobiście go nie znam – niespecjalnie go to interesuje, żeby nie powiedzieć, że ma to gdzieś. Interesuje go na pewno muzyka. Postrzegam go jako wizjonerskiego dłubka samonapędzającego się nowymi pomysłami. Nie będę ukrywał, że nie wszystkie jego dokonania leżą mi doskonale, ale ukazująca się płyta „Shame” wchodzi jak złoto, choć ulepiona jest raczej z okruszyn, ścinek, plam i pyłu.
2K88 (dawniej 1988) zabiera nas w podróż w czasie do Polski lat 90. Czyni to w oparciu o brytyjskie brzmienie nadając im lokalnego charakteru oraz wtłaczając emocje dobrze rozpoznawalne w nadwiślańskiej krainie. Jego warsztat w jakiejś mierze polega na osłuchaniu co pozwala mu opowiedzieć historię rapu związaną z transformacją kraju, ale na samej opowieści płyta się nie kończy. Jankowiak nie daje się pożreć nostalgii. Ona jest, ale nie dominuje. Dam przykład. Utwór „Exhale”, mocny bas, miasto nocą, elektroniczne odhumanizowanie, bardziej przyszłość niż przeszłość, aż tu nagle pojawia się fragment z Molesty. W tym cała magia.
„Idgaf” jest już zupełną ucieczką w taneczne rytmy dobrze znane dzisiejszym czterdziestolatkom. Ale nasz bohater nie jest żadnym kustoszem. W porywającej miniaturce „Diodes On The Hardware” doprowadza dramaturgię do stanów znanych z dokonań Buriala. Przytomność uwagi przyda się nam przez cały czas trwania albumu. Ominąć nie można „Neversleep”, a szczególnie jego drugiej części. Jak słychać ambient jest 2K88 nieobcy. Zresztą mało co jest mu obce, a wszystko potrafi wykorzystać do swojej rekonstrukcji. Nie sposób zliczyć i opisać wszystkich chwytów zastosowanych w dziesięciu utworach za jednym przesłuchaniem.
Może znajdą się tacy, którzy uznają „Shame” za odpowiedź na „Beyond Echo of Time” Piernikowskiego (jeszcze jest tegoroczna STRATA, gdyby ktoś zapomniał), ale wydaje mi się, że to zły trop. Unikałbym zestawiania obu krążków, ale tu odzywa się moja tęsknota za Synami, a skoro razem mieć ich nie mogę, to biorę w podziale na dwie płyty. Obie równie znakomite. Przed końcem jeszcze wskażę na utwór „Dubzajawka”, gdzie w stanie ujmującej płynności pojawia się niespodziewana szorstkość. Album „Shame” nie utrwala zniknięcia dawnego klimatu, nie jest wypisem z historii i nawet jak za nią tęskni, to tęsknocie tej nie poddaje się, ani nie rozpacza. On wszystko to przeobraża w coś nowego.
Unsound | 2024
Bandcamp: https://2k88.bandcamp.com/album/shame
FB: https://www.facebook.com/2k88synu
FB Unsound: https://www.facebook.com/unsoundfestival