Wpisz i kliknij enter

Pleasure Planet – Pleasure Planet

Erudycyjne dzieło trójki fascynatów kultury klubowej.

Kiedy w 2010 roku po raz pierwszy przyjechał do Polski zespół Hercules & Love Affair, wystąpił w dużym krakowskim klubie Studio. Niestety: przywitała ich jedynie garstka tych, którzy zdążyli posłuchać wydanego chwilę wcześniej debiutanckiego albumu grupy. Niezrażeni tym artyści zaprezentowali na scenie efektowne show, jakby pod sceną szalał tłum ich wielbicieli. Szczególnie dobre wrażenie zrobiła wokalistka Kim Ann Foxmann. Nic więc dziwnego, że po nagraniu dwóch wspólnych płyt z formacją Andy’ego Butlera, postanowiła zacząć solową działalność.

Dorastając na hawajskiej wyspie Oahu, od dziecka marzyła, by zostać diwą na miarę swej ukochanej Whitney Houston. Nic więc dziwnego, że kiedy tylko osiągnęła dorosłość, wyfrunęła do USA, lądując w kolorowym San Francisco. Był rok 1995 – i do „miasta miłości” dotarła akurat moda na rave. Kiedy Kim trafiła na imprezy w rodzaju „Funky Techno Tribe” czy „Bassex” od razu poczuła się jak w domu. Nie minęło więc wiele czasu, kiedy sama zaczęła występować w klubach. Ostatecznie przeniosła się jednak do Nowego Jorku i dopiero tam rozwinęła skrzydła.

Współpraca z Hercules & Love Affair bardzo się jej przydała, bo na fali powodzenia zespołu zaczęła tworzyć własną muzykę. Do dziś może się pochwalić kilkunastoma EP-kami, na których z powodzeniem sięga zarówno po disco i house, jak również po electro i techno. Funkcjonując w klubowym obiegu Kim poznała na początku minionej dekady dwóch innych freaków z Nowego Jorku – Andrew Pottera i Briana Herseya. Cała trójka tak się polubiła, że zaczęła wspólnie produkować muzykę jako Planet Pleasure. Choć trio zadebiutowało już 2014 roku, jego debiutancki album dostajemy dopiero teraz.

Już pierwsze nagranie wprowadza nas w ejtisowy klimat całości – „Numbers” to neonowe electro, łączące beznamiętną melodeklamację z kosmiczną elektroniką. W „Endless” skręcamy w stronę italo-disco, pomysłowo podrasowane na rave’ową modłę motywem melodycznym z „Papua New Guinea” FSOL. Potter i Hersey potrafią wykorzystać wokal Kim również do stworzenia udanej piosenki. Efektem tego „Alien” – uwodzicielski electro-pop, ozdobiony charakterystycznym falsetem piosenkarki. Bardziej fragmentaryczny wokal wnosi „Change Your Mind” – chicagowski house, splatający acidowy loop z klaskanym bitem.

„Saved By The Bells” przenosi nas do świata syntetycznych soundtracków z lat 80. – i tytułowe dzwony stanowią chwytliwy refren kompozycji. Za sprawą „Go With Madness” dostajemy ponownie piosenkowy electro-pop, tym razem ozdobiony basowym motywem w stylu Hi-NRG. W „Planet Love” nowojorskie trio przenosi nas w krainę rodem z filmów sci-fi, łącząc twardy bit z ilustracyjną elektroniką i eteryczną wokalizą. „Sophon” to najmocniejszy numer w zestawie: zamaszysty tech-house, uzupełniony perlistą partią piano. Całość wieńczy chóralny ambient – „Remember (In Dreams)”, będący hołdem grupy dla muzyki Giorgio Morodera.

Debiutancki album Pleasure Planet to erudycyjne dzieło trójki fascynatów kultury klubowej. Stąd mieszają się tu wpływy wszystkiego tego, co na nią się dzisiaj składa: disco, electro, house i techno. Kim Ann Foxmann i jej koledzy puszczają przy tym do nas oko, ochoczo sięgając do bogatej skarbnicy tanecznej elektroniki. Od siebie dodają przede wszystkim natychmiast rozpoznawalny wokal szefowej projektu, stylowe melodie i nieco mroczną atmosferę. Słucha się więc tego zestawu świetnie, nabierając ochoty na spotkanie z nowojorskim trio na żywo. Może w krakowskim klubie Studio?

Self:Timer 2024







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
laudia
laudia
3 miesięcy temu

Może w poznańskim? ;]

Polecamy