Wpisz i kliknij enter

Michał Turowski – Wormwood And Flame

Witajcie w Prypeci.

Katastrofa w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej to jedno z wydarzeń istotnych dla naszego regionu. Krzywda ludzka obrosła mitami, legendami i jest obecna w świadomości wielu żyjących obecnie. Zginęli nie tylko pracownicy elektrowni, ale również członkowie misji ratunkowej. Do historii przeszedł film z katastrofą śmigłowca. Dramatyczną, momentami rozrywającą wręcz, historię tego zdarzenia opisuje laureatka nagrody Nobla Swietłana Aleksijewicz w reportażu „Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości”. W innym ujęciu krajobraz po skażeniu zaprezentowali twórcy kultowej gry komputerowej „S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla” nawiązując jednocześnie do powieści „Piknik na skraju drogi” braci Strugackich. Z powrotem do Prypeci, miasta ewakuowanego na skutek promieniowania, powraca Michał Turowski.

Artysta znany również jako Gazawat lub połowa duetu Mazut dorzuca swoją wizję do listy. Nie sposób było oczekiwać, że w muzycznej interpretacji będzie dominowało świetliste i jasne brzmienie, ale muszę przyznać, że spodziewając się ciężkiego materiału nie sądziłem, że będzie on aż tak przytłaczający. Właściwie już z otwierającego utworu „26th April 1986” zionie pustka. Syrena alarmowa została przetopiona w dźwiękowy masyw, który rozlewa się po utworze. Napisać o nim, że jest straszny, to nic nie napisać. Mroczna sceneria postępuje z każdą sekundą. Osaczenie i industrialne rozlewisko zataczają coraz większe kręgi docierając do następnego utworu „Pripyat”. Posępna groza i metaliczna pustka towarzyszą nam w tej wędrówce. Hałas generowany przez Turowskiego nie jest ani agresywny, ani napastliwy. Stanowi jakby fragment otaczającego nas świata.

Nie można słuchać tego albumu na wyrywki. Tu się przechodzi z jednego miejsca w drugie w sposób płynny. I tak zawierucha formowana przez rytm pojawia się w „Black Wind”, a zaraz za nią pojawia się ciemna odmiana ambientu z pogłosami („Sarcophagus”). Najdłuższy i zarazem najbardziej klimatyczny jest „Red Forest”. Początkowy dźwięk przybliża się i oddala z czasem oddając pola nieczystemu szumowi. Trochę pikających dźwięków z jaskini pojawia się w „The Woodpecker”, a w „Azure Swimming Pool” jest wchłonięty przez zamieć. Nieco więcej spokoju płynie z „Polissya Hotel”. Nie jest to jednak spokój kojący lub dający nadzieję, ale raczej podszyty złymi duchami albo jest efektem zbyt długiego wystawienia się na promieniowanie. Bardzo plastyczna wizja, która wgryza się w wyobraźnię.

Nie można liczyć na żadne szczęśliwe zakończenie. „Avanhard Stadium” brzmi jakby leki przeciwlękowe przestały działać. Z kolei „Samosely” więzi słuchacza swoimi zapętleniami. Pod koniec tego utworu można odczuć trud fizyczny związany ze słuchaniem „Wormwood And Flame”, ale to jeszcze nie koniec. Znaczący jest już sam tytuł utwory zamykającego – „Life After People”. Mrok powoli, acz nieubłaganie ogarnia całe terytorium. Przejmujący dźwięk wybrzmiewa dostojnie i potęguje uczucie pustki. Michał Turowski zawarł na swojej płycie szalenie intensywną wizję wypadków z 1986 roku. Jego wizja nie jest szalona, ale bardzo precyzyjna. Oparta na fundamencie dark ambientu, muzyki eksperymentalnej i industrialnej. Z czasem przestałem traktować ten album jako kolejną płytę do słuchania, a zacząłem jej doświadczać. Intensywne przeżycie.

Mozdok/Positive Regression | 2019
Bandcamp
FB
FB Positive Regression







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy