
Co mają ze sobą wspólnego zawodowy bokser Witalij Kliczko oraz producent muzyczny William Bevan alias Burial? Otóż oboje są mistrzami świata w swoich dyscyplinach, i ciężko sobie wyobrazić, żeby w najbliższych latach ktoś był w stanie odebrać im złoty pas.
Burial jest już na tyle rozpoznawalną postacią, że z łatwością mógłby nagrać materiał, który podbiłby serca bywalców najmodniejszych londyńskich klubów. Na szczęście nie jest on Skrillexem i współpracy z Kornem, raczej nie można się po nim spodziewać. Nie oznacza to, oczywiście, że Bevan kisi się w swoim własnym sosie i nie rozwija się. Wręcz przeciwnie. Zaryzykuje, i powiem Wam, że „Kindred” to – jak na razie – najlepsza rzecz, jaką wykuł ten niezwykły kowal w swojej kuźni. Muzyka Brytyjczyka jeszcze nigdy nie była tak bogata, tak złożona, tak intrygująca i tak zniewalająca – i to już od pierwszego przesłuchania. Ok., typowe elementy burialowej układanki nadal tu występują. Mamy tu te wszystkie wibrujące, niepokojące beaty, rozedrgane, bulgoczące i wytopione ze stalowej, gorącej surówki dźwięki i odgłosy. No, ale tak, jak ciężko wyobrazić sobie Pink Floyd bez gitarowych, progresywnych pasaży, tak samo ciężko wyobrazić sobie, żeby William odciął się od swojej własnej estetyki. Może on ją jedynie poszerzać i rozbudowywać.
I tak właśnie dzieję się na „Kindred”. Całość tej Epki składa się z poszarpanych, urywanych miniatur muzycznych, które, z szokująca wręcz łatwością, łączą się w jedną, spójną całość, tworząc poszczególne, zamknięte większe całości. Post dubstep napędzany przez housową motorykę, uzupełniany jest przez genialnie powklejane sample. Dwa z trzech kawałków zawartych na tej płytce, trwają ponad 11 minut! I nie ma tu czasu na nudę, a wszystko to za sprawą rozpędzonego rytmu, który ani myśli na chwilę zwolnić. Dawno nie słyszałem tak barwnej, świeżo brzmiącej elektroniki. Ona żyje własnym życiem, gdzieś w zakamarkach wszechświata i przemawia do nas za pośrednictwem Beavana. Przenika do naszej świadomości, wprost do samego rdzenia mózowego i całkowicie zakłóca pracę neuronów, które oszalałe kręcą się w kółko i odbijają jeden, od drugiego. Ich szaleńczy taniec rozmywa pojęcie, o tym, kim jesteśmy i co w danej chwili robimy. Istnieje tylko nasze posiatkowane „ja” (czymkolwiek w tej sekundzie jest) i to cudowne coś, co ludzie nazwali muzyką.
Burial poprzez „Kindred” woła: Psychonauci całego świata, łączcie się! Widzimy się po drugiej stronie rzeczywistości. Ja to zaproszenie przyjąłem bez sekundy zastanowienia i nie pożałowałem.

Genialna epka. Loner to sztos jakich mało w tym roku. Reszta również niczym nie odstępuje, no porywające utwory.
Troszke w recce epki przesady,podsumowując wszystkie powyżej komentarze dodam od siebie że wszystko co stworzył Burial po swojej pierwszej płycie jest i powinno być dla niego samego wtórne,dla Was może być genielne bo taneczne,bo Buriala wciąż mało.Dla mnie pierwszą płytą zawiesił sobie tak wysoko poprzeczke że sam się znokautował:)Pierwszą płytą Bevan wytyczył kierunek,który prawdziwy geniusz opuścił by odrazu by wytyczyć nowy.Burial choć współcześnie fajny już nie geniusz:)
Moda na dubstep trwała 2 lata a już mamy do czynienia z Post Dubstepem?
Ciekawe…
Materiał niezły ale zgadzam się z Hedfunk że oparty o wciąż te same chwyty. Może trochę przyśpieszony został ogólny zarys ale te pocięte wokale, trzaski i cała reszta już była. Myślę że Untrue i Burial były płytami o wiele bardziej odkrywczymi w tym nurcie.
Po przeczytaniu recenzji nie pozostaje nam nic innego, jak wygodnie usadowić dupkę w fotelu i rozpłynąć się w Burialowskich dzwiękach
no dobra, nie od parady mam takiego nicka 🙂 Burial to jeden z artystów, którzy poprzez swoją muzykę najbardziej potrafią wzbudzić we mnie pożądane emocje, a przecież o to w słuchaniu muzyki chodzi 🙂 Zgadzam się z autorem recki, że Kindred to najlepsza rzecz, jaką Bevan stworzył.. zawiodłem się trochę na Street Halo, ale na całe szczęście Kindred chwyta za serce i mózg……ja jestem szczęśliwy, że Burial potrafił stworzyć własny, rozpoznawalny i niepodrabialny język dźwiękowy i może dla kogoś, kto za nim nie przepada, jest to zjadanie własnego ogona (to chyba dla takich osób Bevan w Ashtray Wasp puścił oczko posługując się autotunem)….ja jednak nie wyobrażam sobie , by jego muzyka miała brzmieć inaczej…….dla mnie Bevan to muzyczny geniusz i całe szczęście, że nie dostaje takich nagród jak Grammy…tego typu wyróżnienia są właśnie dla takich typów jak Skrillex…:)
Przegenialny material. Po epce z massive attackiem balem sie, ze bedzie gosc obiera zly kierunek, ale po Kindred moge spac spokojnie. 😉
Piękność
Burial robi te muzę, którą potrafi najlepiej. Mega materiał.
Bardzo fajnie że koleś poszukuje w obrębach bardziej tanecznej elektroniki tam gdzie są już dawno Scuba, Martyn czy 2562.
Skream, Benga czy popowa vixa w stylu SBTRKT powinni się uczyć od mistrza…
EPka jest swietna. I wole Pacquiao od Kliczki.
Według mnie Burial jest artystą dla określonej grupy słuchaczy, która potrafi wyłapać te wszystkie dźwięki każdym zmysłem, nie tylko słuchu, a więc nie ma szans żeby trafił do szerszej, masowej publiczności. Epka jest genialna, łączy melancholię i radość jednocześnie, a Ashrtay Wasp to już prawdziwa elektroniczna etiuda.
nie wiem. znam ludzi, którzy słuchają Skrillexa i Buriala jednocześnie. no ale nie wszystko na świecie trzeba rozumieć. epka świetna.
Trochę to symptomatyczne, że w dniu, w którym to sieci trafia „Kindred” na gali Grammy Skrillex odbiera sześć nagród Grammy. Gdyby amerykańska Akademia rzeczywiście doceniała wpływ artystów na rozwój muzyki, a nie ich słupki sprzedaży, Burial powinien mieć ich kilka tuzinów.
http://www.discogs.com/Burial-Kindred-EP/master/409566
niby tylko literówka,ale warto chyba poprawić
Naprawdę nie rozumiem tych wszystkich zachwytów nad Burialem. Koleś zjada własny ogon, cały czas operuje na tych samych patentach. Od lat stoi w miejscu, mam wrażenie jakby w kółko nagrywał tą sama płytę. Mistrz świata w nudziarstwie. Tyle!
Aj, dzięki Kosek, już poprawione.
Ale ten youtube nie ma żadnego związku z Burialem 😉