Jeśli szukasz albumu który ukoi nerwy i pozytywnie nastroi – to właśnie go znalazłeś.
Jean-Michel Blais to muzyk poszukujący. Nie stawia na skomplikowane brzmienia, prostota i spójność utworów to jego niebywałe zalety w czasach, gdzie skomplikowane sample i beaty zalewają nas z każdej strony. Współautorem albumu jest Michael Silver, znany jako CFCF.
Współpraca klasycznego brzmienia Blaisa i elektronicznego wypełnienia Silvera daje w efekcie przyjemny, łatwy w odbiorze materiał. Choć na płycie znajduje się jedynie pięć utworów, to śmiało można powiedzieć, że różnorodność nie jest słabością tego albumu.
To właśnie utwór „Hypocrite” usłyszałem jako pierwszy z tej płyty. Przyciągnęło mnie klasyczne brzmienie fortepianu, bardzo równe rozłożenie wpływów elektroniki Silvera i lekkie podejście do instrumentu Blaisa. Nie ma w tym wymuszonego parcia naprzód, czuć wyraźne opanowanie i współbrzmienie dwóch, zdawałoby się, odległych muzycznie światów. Ten konkretny utwór doczekał się nawet wykorzystania w komercyjnej reklamie jednego z producentów… samochodów. „Hypocrite” jako całość, jest dynamicznym uzupełnianiem głównego tematu fortepianu, do czasu kiedy Blais niejako „oddaje pałeczkę” w interpretacji Silverowi. Daje sobie z tym radę wyraźnie agresywniej, ale to raczej mocny finisz, niż przerysowanie.
Rozpoczynający EPkę „Hasselblad 1” to dobra zapowiedź tego, co czeka nas na płycie. Oddawanie sobie nawzajem przestrzeni przez muzyków sprawia, że da się niejako poczuć obserwatorem tego co tworzą, nie tylko być odbiorcą. Na nagraniu koncertowym widać jak Blais i CFCF współpracują ze sobą, nie tylko grają. Podobne odczucia miałem oglądając koncerty Leszka Możdżera, Zohara Fresco i Larsa Danielssona, gdzie również wchodzili na bardzo podobny poziom zrozumienia swojej muzyki. Nie było tam elektronicznych brzmień, ale da się zaobserwować wspólne brzmienie i wypracowywanie go.
Ostatni, zajmujący 1/3 materiału na płycie utwór to świeże spojrzenie na klasyczny „In A Landscape” Johna Cage’a. Kompozycja wywołana po 69 latach od jej pierwszego wydania stała się polem eksperymentów i ponownego spojrzenia dwóch artystów. Bardzo łatwo dało się to popsuć, starając się „ulepszyć” coś, czego zmieniać nie trzeba. Interpretacja Blaisa pozostaje wierna oryginałowi, a CFCF dodaje jedynie delikatne tło. Tylko tyle, i aż tyle – minimalizm to gigantyczna zaleta tej EPki.
15.03.2017 | Arts & Crafts