Wpisz i kliknij enter

Forest Swords – DJ-Kicks

Matthew Barnes i jego kompilacja w ramach kultowej serii DJ-Kicks.

Twórcą najnowszej składanki wydanej w ramach serii DJ-Kicks jest Forest Swords czyli Matthew Barnes, brytyjski producent, twórca jednej z najlepszych płyt ubiegłego roku – „Compassion”. Zawartość kompilacji, która swoją premierę miała 18 maja, odzwierciedla charakterystyczny muzyczny styl twórczości Brytyjczyka. Całość jest bowiem niezwykle emocjonalna, momentami sensualna. Gęsta atmosfera płyty, pełna powoli sączących się beatów, luźnych szarpnięć strun i delikatnych wokali, momentami przeradza się w muzyczną hipnozę, co sprawia, że album będzie idealnym soundtrackiem na nieco późniejsze etapy letnich imprez.

Delikatny początek należy do Davida Toopa („Things Just Went Sour Gradually All At Once”), Anny Homler i Steve’a Moshiera („Ŏ ŏ Nu Dah”) oraz wspaniałej Kary Lis-Coverdale („Imgs /r”). Po nim przechodzimy płynnie w dubowo – tribalowe, momentami reggae’owe brzmienia. Fantastyczną sekcję w tym klimacie tworzą: Rhythm z utworem „Best Friend”, Anna Domino z „With the Day Comes the Dawn”, Neneh Cherry z „Blank Project” i Tokyo Prose z „The Truths”.

Im dalej tym gęściej, coraz bardziej plemiennie i na granicy świadomości. Za to odpowiadają Dead Can Dance (zremasterowana wersja „Mesmerism”), sam autor kompilacji, który zgodnie z konwencją serii w wybrane przez siebie utwory wplótł również swój kawałek (tu: „Crow”). W ten klimat idealnie wpisał się polski producent Lutto Lento, którego znajdziemy na trackliście z wykręconym „Gyal A Devil”. Transowe bębny w dusznych tropikach. Obłędne brzmienie.

Tą niesamowitą atmosferę przygasza nieco utwór „Smokehead” autorstwa Disjecta (czyli Brytyjczyk Mark Clifford), pochodzący z jedynej długogrającej płyty artysty – „Clean Pit And Lid”. Szkoda, bo to co wyśrubował Lutto Lento można było podkręcić jeszcze mocniej. Już chociażby kolejny Skinnerbox, który po Disjecta pojawia się z utworem „Gender” (w remiksie Axela Bomana), bardziej współgra z wcześniejszym klimatem płyty niż utwór Marka Clifforda. Rzecz jasna to nie wina samego utworu, a jego umiejscowienia w takim a nie innym momencie płyty.

Ten muzyczny chód po sinusoidzie utrzyma się już do końca albumu. Przyjemnie rozwijający się klimat raz po raz rozbijać będą utwory albo gatunkowo bezkompromisowe albo najzwyczajniej niepasujące charakterem do reszty. Przykładowo utwór „Walk On, Nothing To See Here” niezwykle ciekawej tunezyjskiej producentki Deeny Abdelwahed i „Umchunga Locks” wspaniałej Miry Calix (Chantal Passamonte, od wielu lat związaną z Warp Records) wplecione między „Welt Am Draht” (w remiksie Animal Collective) Pantha Du Prince, zadziwiająco dobry „Throw” autorstwa Laurel Halo i „Mnemosyne” Demdike Stare, bardziej przeszkadzają aniżeli wnoszą coś interesującego do klimatu płyty w tej jej części. A szkoda, bo te nierówności i brak harmonii w pewnym sensie „zmarnowały” potencjał kilku świetnych numerów, które trafiły na ten album. Dwóch wyżej wspomnianych na pewno ale także np. „Showreel Pt​.​2” Djurm, „The Box (Part 1)” Orbital, czy „Gadni (Spirit of the Mountain)” Ánde’go Somby, które w ramach tej klęski urodzaju nie wybrzmiały całą swoją świetnością.

Jeszcze większy żal budzi dobór utworów, które trafiły na wersję winylową, okrojoną względem wersji podstawowej – CD i mp3. Winyl posiada pewne ograniczenia, ale w tym przypadku wybór jest niezrozumiały. Na wersji winylowej zabrakło chociażby wspomnianego Djurm („Showreel Pt​.​2”), który w kontekście tak jednoznacznie zbudowanego klimatu płyty wydawał się być potrzebną odmianą, wnoszącą na album pozytywną różnorodność, a także Miry Calix („Umchunga Locks”), Deeny Abdelwahed („Walk On, Nothing To See Here”) czy Skinnerboxa „Gender” (w remiksie Axela Bomana).

W ramach „pocieszenia” – decydując się na winyla otrzymacie wraz z nim kod do pobrania mp3 pełnej wersji albumu. Pełnej tzn. takiej jaką znajdziecie na CD i jaka została przeze mnie opisana powyżej. Z kolei na zdjęciu poniżej przedstawiam tył okładki winyla i tracklistę, jaka się na nim znalazła. Taka kolejność ograniczonej liczby utworów, które trafiły na winyla moim zdaniem nie gwarantuje wcale „lepszego” brzmienia (za takim wnioskiem przemawia chociażby wstawienie energetycznego utworu Lutto Lento tuż po spokojnym nagraniu K.Lis-Coverdale).

Pomimo wspomnianego przeze mnie mankamentu na pewno warto przyjrzeć się tej pozycji. To zdecydowanie jedna z ciekawszych składanek w kultowej serii, pełna muzycznego klimatu jaki słychać na płytach Forest Swords, co może okazać się szczególnie ciekawe dla fanów twórczości Brytyjczyka.

18 maja 2018 | !K7 Records

Oficjalna strona serii DJ-Kicks »
Profil Forest Swords na Facebooku »
Profil Forest Swords na Bandcamp »







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy