Projekcja magicznych obrazów.
Amerykański kompozytor i multiinstrumentalista Jeff Parker (związany od ponad trzech dekad z grupą Tortoise i wieloma innym znaczącymi projektami z Chicago) po czterech latach przerwy wraca z nową opowieścią muzyczną, którą opatrzył tytułem Suite For Max Brown.
Warto na moment cofnąć się jednak do poprzedniego longplaya The New Breed (recenzja), aby swobodnie wejść w tegoroczny materiał, gdyż dobrze jest znać kontekst łączący oba te wydawnictwa. Po pierwsze, The New Breed było hołdem złożonym pamięci ojca Parkera, który odszedł w czasie powstawania tamtego albumu. Po drugie, jak pamiętamy na okładce płyty pojawiła fotografia wydobyta z rodzinnego archiwum, a po trzecie – w utworze Cliche zamykającym The New Breed zaśpiewała córka Parkera, Ruby – dziś 17-letnia studentka Chicago High School of the Arts.
fot. Jim Newberry
Pomost już zawiesiliśmy, więc pewnym krokiem przechodzimy do Suite For Max Brown, gdzie bez cienia wątpliwości dostajemy kolejną bardzo osobistą wypowiedź Jeffa. Na okładce płyty widzimy zdjęcie matki Parkera w wieku dziewiętnastu lat, zaś Brown to jej panieńskie nazwisko, a mówiono na nią Max, zdrabniając w ten sposób imię Maxine. No i Suite For Max Brown otwiera kompozycja Build a Nest z udziałem Ruby Parker.
Suite For Max Brown to płyta złożona z wielu inspiracji Parkera, odwołujących się zarówno do takich klasyków jazzu jak John Coltrane czy Joe Henderson, jak i hip-hopu, technik samplingu oraz edytowania dźwięku. Wszystkie kompozycje (oprócz After The Rain Coltrane’a) zaaranżował Parker, a następnie nagrał z udziałem wielu wspaniałych muzyków; Rob Mazurek, Makaya McCraven, Paul Bryan, Josh Johnson, Jamire Williams, Jay Bellerose, Nate Walcott i Katinka Kleijn. Nie były to typowe sesje studyjne, np. „na setkę”, to raczej samotny proces lidera, a dopiero później praca choćby w duetach. Sam Parker sięga tu po różne instrumenty, poza gitarą wykorzystuje także bas, elektronikę (sampling), syntezatory, sekwencer, perkusję i głos.
– Dziesięć lub piętnaście lat temu miałem obsesję na punkcie tworzenia muzyki z sampli. Na początku było to ćwiczenie polegające na nauce samplowania i edycji dźwięku. Od niepamiętnych czasów jestem wielkim fanem hip-hopu, ale nigdy nie zagłębiałem się w techniczne aspekty tworzenia tej muzyki. W pewnym momencie zacząłem samplować muzykę z własnej biblioteki nagrań, którą „posiekałem”, a następnie układałem z niej pętle i rytmy. Robiłem to w wolnym czasie, np. kiedy byłem w trasie; w furgonetce lub w samolocie bądź podczas próby dźwiękowej. Ilekroć miałem wolną chwilę, pracowałem nad tym. Po jakimś czasie, jak można sobie wyobrazić, miałem wiele godzin sampli, z którymi tak naprawdę nic nie zrobiłem – wyjaśnia Parker.
O tych nieco zapomnianych samplach artysty dowiedzieliśmy już przy płycie The New Breed. Na Suite For Max Brown jest na przykład miniatura C’mon Now, w której Parker bawi się nie swoimi samplami, lecz wyjętymi z nagrania Otisa Reddinga The Happy Song (Dum-Dum). W Fusion Swirl na wszystkich instrumentach gra Parker, a w efekcie powstał znakomity afrobeatowy trans z umiejętnie wszytą linią elektroniki, podobnie jak w Go Away. W krótkim fragmencie Metamorphoses lider także obsługuje całe instrumentarium, ale opakowując je w skojarzenia z Tortoise.
Świetnie wypada Gnarciss z łapiącą za uszy i duszę partią trąbki piccolo Mazurka oraz pięknie wkomponowaną wiolonczelą Klejin – grającą na co dzień w Chicago Symphony Orchestra. Tylko szkoda, że to taka krótka perełka. W After The Rain Coltrane’a udało się utrzymać Parkerowi lekkość, jaką znamy z oryginału. – Kiedy byłem dzieckiem to już pociągał mnie jazz. To była pierwsza muzyka, która naprawdę mi się spodobała i bardzo się w nią zaangażowałem. Mając dziewięć lub dziesięć lat, wsiąkłem w jazz, ponieważ było w tej muzyce tak wiele nieoczywistych rzeczy. Jazz doprowadził mnie do improwizacji, a to z kolei do eksperymentowania w bardzo szeroki sposób, docierając do eksperymentalnego procesu tworzenia muzyki – wspomina Parker.
Del Rio i 3 for L to przykłady nagrań stworzonych w duecie z Parkerem. Ten drugi utwór został zarejestrowany z perkusistą Jayem Bellerose’em. Wyszła z tego naprawdę dostojnie brzmiąca jazzowa i rozkołysana ballada, w której barwa gitary Parkera może kojarzyć się z gitarą Johna Abercrombie’ego, choć według mnie u Parkera jest większa głębia dźwięku. Album zamyka świetna i wielowątkowa kompozycja Max Brown wypełniona ciepłą / aksamitną linią basu Bryana, doświadczoną trąbka Walcotta, szlachetnie oddychającym saksofonem altowym Johnsona i perkusją Williamsa odmierzającą rytm w nieoczywisty sposób. Całość oczywiście skupiona jest wokół gitarowych repetycji, harmonii czy nawet pojedynczych fraz Parkera.
Tak jak miałem problem z materiałem z The New Breed, tak nie mam żadnych oporów by w pełni docenić zawartość Suite For Max Brown. Jeff Parker znacząco oddalił się od poprzedniej solowej płyty, przy czym nie traci autorskiej wizji, ale realizuje ją już przy innych środkach. Tym samym Parker zaprasza i wciąga słuchaczy w swój intymny świat złożony z solidnych elementów; uczuć i wspomnień. Ta muzyka jest jak „urządzenie” do projektowania magicznych obrazów, dzięki którym ożywają nasze własne historie.
24.01.2020 | International Anthem / Nonesuch Records
Strona Jeffa Parkera »
Strona International Anthem »
Profil na Facebooku »
Strona Nonesuch Records »
Profil na Facebooku »
Świetna recenzja i kapitalna płyta!
Dziękuję 🙂