Wpisz i kliknij enter

Laurence Pike – Prophecy

Dziury w rytmie.

Wrzućmy na bęben następujące rzeczy: znakomitego perkusistę, zmiany klimatyczne, niedawne pożary w Australii, pandemię, lockdown, koniec świata, chaos, proroctwa, dynamicznie zmieniający się świat i zrównoważony rozwój, aby otrzymać jedną, zjawiskową płytę. W otoczeniu myśli dotyczących powyższych zagadnień Laurence Pike stworzył swój najnowszy album zatytułowany dość jasno „Prophecy”. I jeśli muzyka jest w stanie wyrazić bezustanny bieg myśli następujący po zamknięciu powiek, to muzyka zawarta na tym krążku jest idealnym odzwierciedleniem tego stanu umysłu.

W zeszłym roku perkusista zespołu Szun Waves wydał album „Holy Spring”, który w zestawieniu z najnowszym wypada gorzej, a przecież słaby nie był. Nowa płyta wydaje się dojrzalsza, kipiąca od pomysłów i przede wszystkim zawiera więcej dziur w rytmie. Pike w pojedynkę stworzył bogaty krajobraz. Poznajdywał luki w rytmie, odważnie je rozszerzając wplótł w nie frapujące fragmenty, jak choćby strunowa wstawka w „Death of Science”. Podobnie jest zresztą w „New Normal” tylko tu pojawia się zdecydowanie więcej perkusyjnych dźwięków.

Duchowy i smutny nastrój panuje w centralnie położonym utworze „Ember”. Natomiast następujący po nim utwór tytułowy jest istnym kołowrotkiem i stworzony został z natłoku dźwięków, które – o dziwo – nie przytłaczają. Cały kunszt Pike`a polega właśnie na tym, że misterne kompozycje, pomimo swej niepodzielnej gęstości, nie dociążają uszu słuchacza, a pieczołowite dbanie o każdy szczegół, każde brzmienie, a nawet najdrobniejszy akcent nie tylko dowodzą mistrzostwa kompozycyjnego, ale również dają melodyjną frajdę ze słuchania („Born Under Saturn”).

Nie wolno zapominać, że mamy do czynienia z płytą perkusisty przecież, a więc rytm mimo że dziurawy, to jednak dominuje na całym albumie. I taki właśnie jest utwór „Nero” pełen perkusyjnych wycieczek. Pomimo własnych deklaracji, że nie jest nawet aktywistą, Laurence Pike twardo trzyma się maksymy o tworzeniu muzyki wyglądającej tak, jak chciałby, aby świat wyglądał. Jego wizja znajduje ujście pod koniec płyty w minimalistycznym „Rapture” oraz wznoszącym się ponad planetę „Echoes of Earth”. Nie wiem czy „Prophecy” uczyni świat lepszym, ale na pewno znośniejszym.

The Leaf Label | 2020
Bandcamp
FB
FB Leaf Label







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy