Wpisz i kliknij enter

Jon Hopkins – Music for Psychedelic Therapy

Przegrzanie tematu.

Podróże zmieniają życie. Z takiego założenia musiał wyjść Jon Hopkins kiedy zajął się pracą nad swoim nowym krążkiem. Miejscem, które odmieniło muzyka był Ekwador. Tak wynika z tytułów utworów. Fani poprzednich prac artysty mogą być zaskoczeni zawartością najnowszego albumu. Nie znajdą tu misternie wypracowanych, tanecznych eposów. Ślady muzyki techno też ulotniły się. Więcej, nie natrafią na żadne wstrząsy, przyspieszenia czy techniczne innowacje. Za to mogą się oddać medytacji.

Pola do niej nie brakuje. Zresztą dokładne wskazówki Hopkins zawarł w tytule dzieła. Zestaw dziewięciu utworów został nasączony mitami, historią i odrobiną chemii. Mamy tu nieskończony zachwyt nad przyrodą – reprezentowaną choćby przez jaskinie Tayos z pogranicza Ekwadoru i Peru. „Music for Psychedelic Therapy” jest więc nowym otwarciem w twórczości Anglika. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że niniejsza płyta jest dziełem bardzo osobistym.

Autor „Immunity” dwoi się i troi żeby pozbawić swojej muzyki form. Choć te nasuwają się same, chociażby przez czas trwania poszczególnych części. Jednak jeśli zignorujemy upływający czas, to zmienianie się utworów odbywa się w całkowitej płynności. Wodna, bo wody sporo w dźwiękach jest, ekspedycja daje możliwość do przeprowadzenia twardego resetu, odłączenia wtyczki czy oczyszczenia umysłu. Czy każdy jest na to gotów albo potrzebuje takiego zabiegu? Nie wiem, to dość indywidualna sprawa.

W centrum umieszczony został monstrualny ambient w postaci „Deep in the Glowing Heart”. Rozległe fale dźwięków wylewają się na podłogę. Pomimo ogromu dźwięku, to dość samotny moment. Zresztą wyobcowanie dominuje tutaj w każdym zakątku. „Ascending, Dawn Sky” utkany jest w sposób wyrafinowany. Tylko jakoś głębi w tym nie czuję. Pierwsza część płyty – ta z jaskiniami – podoba mi się bardzo, a w tej drugiej dostrzegam przegrzanie tematu.

Może poza „Arriving”, który lubię. Jest w nim lekkość, format się zmniejsza, a przestrzeń nie musi oszałamiać, a może mieć intymny charakter. Niestety pojawia się jeszcze podsumowanie, a wraz z nim głos („Sit Around the Fire”). To już lekka przesada. Cała podróż grzęźnie w banale, zamienia się w gotowy poradnik ze wskazówkami. Słowa wypowiada Ram Dass, ale są niepotrzebne. Zabierają całą aurę tajemniczości. Tak jakby Hopkins nie do końca zaufał słuchaczowi. A może takie mamy czasy, że trzeba mówić prosto, łopatologicznie wręcz, porzucając metafory i wyobraźnię. Preferuję bardziej ostatnie dokonania Floating Points.

Domino | 2021
Bandcamp
FB
FB Domino







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy