Wpisz i kliknij enter

Patrick Shiroishi – Evergreen

Zmarli są w pobliżu.

Z reguły piszę o związkach jazzu z elektroniką, gdzie ten pierwszy występuje w stopniu znacznym albo tej drugiej praktycznie nie ma. Album „Evergreen” przynosi sytuację odwrotną. Oto uznany jazzman Patrick Shiroishi postanowił odstawić (nie całkowicie) swój saksofon na półkę, żeby nagrać album oparty głównie o muzykę elektroniczną, a konkretnie ambient. I to nie jakiś tam przypadkowy, co mu wyszedł, gdy siedział znudzony w studio, ale taki mocarny i głęboki do tego stopnia, że porusza w słuchaczu każdy nerw.

Warto zwrócić uwagę, że artysta nagrywa bardzo dużo różnych płyt w różnych konfiguracjach, co uniemożliwia jakiekolwiek zaszufladkowanie. Pamiętny album „Hidemi” wskazuje, że muzyk często dotyka spraw przeszłości. Nie inaczej jest na „Evergreen”, której tytuł odnosi się do cmentarza w Los Angeles, na którym pochowani są jego przodkowie. Płyta zawiera cztery utwory mieszające nagrania terenowe z muzyką. Istotne jest, że dwa pierwsze posiadają nagrania terenowe zgromadzone rano, a dwa ostatnie wieczorem.

Ciche dźwięki, których pełno na płycie, uruchamiają całą paletę emocji. Wielopłaszczyznowe drony stają się głośniejsze, ale bez przesady. Liczy się przede wszystkim zbudowanie napięcia, intensywność przeżycia i próba uchwycenia ulotnego szczęścia albo podkreślenia żałobnej myśli. „A place where sunflowers grow” jest pełny niewyraźnych momentów. A to słychać radiowóz, a to trzaski radiowe, a to zawieje silniej wiatr. Zjawiająca się muzyka z eterycznym wokalem jest zarówno zaskakująca, jak i zniewalająca.

„There is no moment in which they are not with me” przynosi najwźnioślejszy moment płyty. Migoczące ozdobniki dodają refleksyjności do rozlewającej się melodii. Całość zamyka dość nieśmiały, jak na tego artystę, saksofon, co jest zrozumiałe, gdyż mocniejszy akcent zakłóciłby nastrój. Wodny szmer otwierający „A trickle led to a quiet pool, where still black water reflected the night sky” szybko ustępuje miejsca ambientowej pustce. No, ale nie jesteśmy tu sam na sam z muzyką, albowiem w tle wyraźnie słychać dźwięki nocnej przyrody, które zamiast być „odcedzone” w studio stają się integralną częścią utworu. Upiorna końcówka miała nam przypomnieć, że zmarli są w pobliżu.

Stąd również żałobny ton „Here comes a candle to light you to bed” tej niby-kołysanki o taj wielkiej sile rażenia, że gotów byłbym zażądać, aby mi w ostatnich chwilach towarzyszył. Wzruszenie, które odczuwam w trakcie słuchania, jest dławiące. W dalszym opisie musiałbym już pisać tylko wielkimi słowami, czego czynić nie chcę. Dodam jedynie, że moment pojawienia się burzy jest bardzo potrzebny żeby wrócić do jakiejkolwiek normalności czy poczucia rzeczywistości. „Evergreen” jest niezwykle osobistym przeżyciem i płytą obok której chcę siedzieć z podziwem.

Touch | 2022
https://touch333.bandcamp.com/album/evergreen
https://www.facebook.com/touch33.net/







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy