Wpisz i kliknij enter

John Cale – Mercy

The Cale Family.

John Cale będzie świętował 9 marca swoje 80. urodziny. I chyba trudno o lepszy prezent dla samego siebie – fanów – jak wydanie nowego albumu. Tym bardziej, że od poprzedniego regularnego wydawnictwa „Shifty Adventures in Nookie Wood” minęło dziesięć lat. Po drodze nie było całkowitej ciszy, chociażby z takiego względu, że Cale pracował nad muzyką filmową do obrazu „Paul Sanchez Is Back!” z 2018 roku.

John Cale
John Cale. fot. Madeline McManus

Walijczyk, współzałożyciel The Velvet Underground, w ciągu swojej wieloletniej kariery zaskakiwał nieoczekiwanymi ruchami stylistycznymi. Patrząc na pokaźnych rozmiarów jego dyskografię łatwo można dojść do wniosku, że Cale rozprawił się już z wieloma gatunkami – zaczynając od minimalistycznego folku, przechodząc przez rocka w wielu odsłonach, awangardę, muzykę poważną, spoken word, różnej maści dźwiękowe eksperymenty, aż do elektronicznych brzmień. I tych ostatnich jest całkiem sporo na najnowszym krążku „Mercy”.

Kompozycje powstawały na przestrzeni ostatnich lat i nie brakuje w nich echa znaczący wydarzeń na świecie – Trump, Brexit, Covid-19, zmiany klimatyczne, walka o prawa obywatelskie, prawicowy ekstremizm, czyli szalone dozbrajanie Ameryki. W tekstach dochodzą do głosu też wątki filozoficzno-religijne. Do pracy nad nowym materiałem Cale zaprosił Animal Collective, Laurel Halo, Actressa, Weyes Blood, amerykański duet Sylvan Esso, Fat White Family czy Valerię Teicher Barbosa – lepiej znaną jako Tei Shi. Przy tego typu produkcjach opartych na znanych nazwiskach – a mając u źródła jedno z największych nazwisk XX i XXI w. – obaw jest więcej niż pewności.

Po kilku już przesłuchaniach „Mercy” nadal nie wiem czy ta płyta obroni się – dajmy na to – za kolejnych lat dziesięć. Na pewno Cale jest tu i teraz i chwyta niefrasobliwą rzeczywistość za wszarz. Może zacznę od zwrócenia uwagi na przynajmniej dwa, trzy znakomite numery solidnie zakorzenione w popie. Wśród nich mroczniejszy „Not The End Of The World”, „Night Crawling”, czy „I Know You’re Happy” z głosem Tei Shi. Automatycznie pojawia się w głowie zestawienie Cale’a z najnowszym singlem Petera Gabriela „Panopticom” (posłuchaj) zapowiadającym jego premierowy album „i/o”. Gabriel póki co poległ na całym froncie, ponieważ to, co zaproponował jest tak wtórne i asłuchalne, aż wywołujące boleść w ciele. Cale rozbija Gabriela jak chce na „Mercy”, definitywnie odziera Brytyjczyka z powagi w utworze „Out Your Window” zamykającym dzieło Walijczyka. Może to co piszę teraz zaraz będzie nieaktualne i Gabriel wyda zaskakująco udany album, choć intuicja mi podpowiada, że będzie to jeden z dramatów roku.

Wolę już nie dywagować, bo w słuchawkach dalej mam Cale’a, który w pięknym tytułowym „Mercy” wspina się na wyżyny melancholii z Laurel Halo. Barwa głosu lidera jest tuż tuż obok Stiana Westerhusa. Połączyć ich razem to byłoby coś! Jak na razie to piosenka tego raczkującego roku! Intrygująco wypada również „Marilyn Monroe’s Leg (Beauty Elsewhere)” z udziałem dychotomicznej elektroniki Actressa i „głębinowych” wokali Cale’a. Przy „Noise Of You” dopadło mnie nieodparte skojarzenie z muzyką szkockiej grupy The Blue Nile z okresu płyty „Hats” – nawet na poziomie aranżacji instrumentów smyczkowych. W „Story Of Blood” wokalnie wspomaga lidera Natalie Mering z Weyes Blood i oboje spotykają się np. w słowach „Swing your soul”.

– „Słuchałem ostatniej płyty Weyes Blood i przypomniałem sobie purytański głos Natalie. Pomyślałem, że jeśli uda mi się ją namówić do zaśpiewania ze mną w sekwencji „Swing your soul” i kilku innych harmoniach, byłoby pięknie. To, co od niej dostałem, było czymś innym! Kiedy zrozumiałem wszechstronność jej głosu, poczułem się tak, jakbym cały czas pisał tę piosenkę z myślą o niej. Jej zakres i nieustraszone podejście do tonalności było nieoczekiwaną niespodzianką. Jest tam nawet małe przejście, gdzie Natalie niemal do złudzenia przypomina Nicoopowiada Cale.

Postać Nico wraca w minimalistycznej, wyciszonej i miejscami ambientowej kompozycji „Moonstruck (Nico’s Song)”, fruwającej na przecięciu emocjonalnych skojarzeń z Davidem Bowiem, Scottem Walkerem, Nickiem Cave’em. W równie niespiesznym i melancholijnym tempie płynie „Time Stands Still” z udziałem Sylvan Esso. Animal Collective bardzo dobrze się odnaleźli w utworze „Everlasting Days”, nakładając syntezatorowo-beatową powłokę i charakterystyczne wokalne repetycje. W „The Legal Status Of Ice” zmieniają się goście na członków brytyjskiego zespołu Fat White Family. To jeden z najdłuższych fragmentów na „Mercy”. Tutaj pulsują podskórnie przesterowane gitary lubiące potańczyć przy psychodeliczno-industrialnych pląsach.

John Cale jest jednym z tych już nielicznych artystów na tym świecie, którzy mają w głębokim poważaniu trendy, chociażby z tego względu, że to między innymi on je wyznaczał przez ostatnie kilkadziesiąt lat. A jeśli już zaprasza jakieś topowe nazwiska to nie po to, aby się odmłodzić, a raczej pokazać młodszej generacji swój świat i pobyć w nim razem na równych prawach.

Double Six / Domino | styczeń, 2023

 

Strona Johna Cale’a: www.john-cale.com

FB: www.ohncale.ffm.to/fb.OWE

Strona Domino Records: www.dominomusic.com/uk

FB: www.facebook.com/DominoRecordCo







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy