Wpisz i kliknij enter

Off Festival 2023 – Relacja

Zakończyła się szesnasta odsłona muzycznego święta z Doliny Trzech Stawów.

Biorąc pod uwagę wcześniejsze edycje, nie było line up’owego trzęsienia ziemi, co najwyżej lekkie tąpnięcia, zaś pogoda wbrew wcześniejszym zapowiedziom również wykazała się sporą łaskawością.

Pierwszy dzień festiwalu zachęcał głównie mniej znanymi propozycjami, nie umniejszając oczywiście Pushowi T, czy Mazolewskiemu, którzy na pewno zgromadzili przed sobą rzeszę ucieszonych wielbicieli.

Jako pierwsza przywitała mnie scena eksperymentalna okupowana przez londyńskie trio Big Joanie. Snująca się post-punkowa atmosfera szła w parze z mocno feministycznym przekazem czarnoskórych artystek. Momentami można było zauważyć, że większy entuzjazm wywoływała sama muzyka, aniżeli głoszone mocno zarysowane poglądy. Joanie próżno szukać na scenie. Tak naprawdę to imię matki liderki – Stephanie Phillips, która miała być nie tyle dużą, co silną kobietą. Podobno Iggy Pop nie mógł się ich nachwalić. Na Off Festivalu zagrały bardzo dosadnie i mocno, na wolnym tempie perkusji co potęgowało klimat do snucia ich opowieści.

Na tej samej scenie niedługo później zagrali Butch Kassidy. Zrobiło się nieco głośniej za sprawą gęstego, progresywnego post-rocka. Ich niepokojące, długo rozwijające się kompozycje były znakomitym powitaniem nocy. Muzyka była bardzo nieprzewidywalna, eksperymentalna, a z drugiej strony bardzo przystępna, a momentami wręcz bardzo chwytliwa. Miała w sobie pierwiastek noisu i metalu, ale były one jedynie efemerycznym kolorytem. Koncert był znakomicie przyjęty przez zgromadzony tłum i w swoim gatunku nie miał konkurencji.

W piątek było również jazzowo. Scena główna gościła w tym dniu ośmioosobowy skład z Londynu – Kokoroko. To spokojna, słoneczna, bardzo nastrojowa propozycja dla szukających w jazzie elementów z szuflady world music oraz afro beatu. W skład wchodzą czołowi przedstawiciele londyńskiej społeczności jazzowej. Napędzany przez sekcję dętą (trąbka i puzon), gitarę, klawisze oraz perkusję Kokoroko przemyca w swych kompozycjach brzmienia z Afryki Zachodniej. Muzyka obudowana miękką perkusją bardziej kołysała aniżeli skłaniała do większych podrygów. Koncert zakończony wielki owacjami mógł tylko potwierdzić, że takich składów nigdy za wiele i publiczność Offa wyczekuje takich perełek.

Kokoroko. OFF Festival/ mat. promocyjne

Nie żałowali pewnie decyzji ci, którzy odpuszczając Pusha T wybrali się do namiotu na elektroniczny zastrzyk od GONE’a. Francuski producent nagrywający tech-house, momentami brzmiący naprawdę hipnotycznie zaoferował festiwalowiczom ich pierwszy elektroniczny gig, nie wykluczone, że najlepszy ze wszystkich z całego Offa. Podkreślana na żywo zdecydowanie mocniej techno stopa w porównaniu do nagrań studyjnych nadawała chwilami twardy, klubowy rys.

Na scenie leśnej czarowała Melody’s Echo Chamber. To dream popowy solowy projekt artystyki wcześńiej nagrywającej z Kevinem Parkerem z Tame Impala. Space rockowe pejzaże i charakterystyczny głos wokalistki wpasował się idealnie w DNA sceny leśnej, która wręcz została stworzona do tego typu brzmień.

Elektronicznie piątek zamykali I. Jordan. Jak na Off Festival można by było spodziewać się czegoś ciekawszego, mniej oczywistego. Mimo, że I. Jordan wydawali w ultra kultowej Ninja Tune, echa z tamtych wydawnictw nie było słychać w piątkowym secie. Zamiast ciekawego tech-housu był… trance i hardcore. Być może właśnie w tym twił eksperyment.

W sobotę wczesnym popołudniem na scenie głównej można było usłyszeć polską rockową kapelę Izzy and the Black Trees, na czele której stoi Iza (Izzy) Rekowska. Koncert przywołał nawet pewne wspomnienia z zeszłorocznego Offa, kiedy to na scenie eksperymentalnej grali Dry Cleaning. Łączy ich podobna emocja przemycana w momentach bardziej mówionych aniżeli śpiewanych. Wszystkiemu towarzyszy punkowa energia, która manifestowała się dosyć często podczas tegorocznej edycji festiwalu.

Wspomniana scena eksperymentalna w odsłonie sobotniej prezentowała się bardzo dobrze, ale na szczególną uwagę zasługują dwa koncerty: The Staples Jr. Singers oraz Son Rompe Pera. Ten pierwszy to do bólu autentyczna podróż do amerykańskich korzeni spod znaku soul i gospel. The Staples Jr. Singers powstali w Aberdeen, w stanie Mississippi, pod koniec lat 60. i byli częścią tego ciekawego muzycznego zjawiska, w którym to duch gospel rozprzestrzeniał się nie tylko w kościołach ale również w nocnych klubach, pod postacią soulu. W 1973 r. nagrali pierwszą i jedyną płytę „When Do We Get Paid”. Dopiero reedycja albumu była prawdziwą trampoliną sukcesu, sprawiając, że ci charyzmatyczni muzycy (a szczególnie wokalistka) zaczęli podróżować po świecie dzieląc się swoją historią i przede wszystkim muzyką. Mimo, że przez większość czasu wokalistka siedziała, energia jaka emanowała ze sceny była ogromna. Afroamerykański nerw, który w sposób arcynaturalny pulsował w ich muzyce dawał świadectwo, że oni – jak nikt inny – wiedzą jak to się robi. Uprawiają muzykę z taką lekkością jakby oddychali. Niewykluczone, że to oni właśnie rozgonili chmury na Off Festiwalu!

Drugi ze wspomnianych to meksykański zespół Son Rompe Pera – mocno nawiązujący do tradycyjnych wpływów muzyki ich rodzimego kraju (szczególnie południa) i cumbii. Nie da się ukryć, że epicentrum muzycznym zespołu była ich wyeksponowana marimba (etniczna odmiana ksylofonu z rezonatorami). Son Rompe Pera to grupa założona w 2017 roku przez braci Gama – Jesúsa Ángela „Kacho” i Alana „Mongo”. To był jeden z najbardziej energetycznych koncertów tej edycji festiwalu. Samo ich oglądanie powodowało spalanie sporej liczby kalorii. Ich występ w namiocie eksperymentalnym spotkał się z przeogromnym entuzjazmem zakończonym głośnymi, w pełni zasłużonymi owacjami. Ich szczerość i autentyzm spowodowały, że praktycznie od pierwszych minut pojawiała się mocna więź z publiką. Do pełni szczęścia mogło brakować jedynie drewnianego podestu, który był nierozerwalną częścią tej sceny w poprzednich edycjach festiwalu. Byłby świetną trampoliną podczas podskoków.

Son Rompe Pera. OFF Festival/ mat. promocyjne

Tego dnia scena główna gościła headlinera – ikonę shoegaze’u – Slowdive, którzy powrócili na OFFa dokładnie po 9 latach. Ten oniryczny, hipnotyczny a zarazem nasycony gitarowym wodospadem koncert spotkał się z ogromnym uznaniem gigantycznego tłumu zgromadzonego przed sceną. Charyzmatyczna Rachel Goswell niczym baśniowa postać ubrana w pelerynę i wianek na głowie, skromną elegancją skradła serca publiczności. Dokładnie o tej porze zapowiadany był silny deszcz, a jego brak był równie zaskakujący dla samej Rachel, która z lekkim zdziwieniem komentowała łaskawą aurę. Ich muzyka płynęła, unosiła się między drzewami. Dla wielu osób był to najpiękniejszy koncert tegorocznej edycji.

Światło tego dnia gasił Joy Orbison, który zagrał ciekawy set na scenie leśnej. Było bardzo energetycznie i eklektycznie. Brzmieniowo dało się zauważyć puszczanie oka w kierunku dubstepu i jungle, jednak o czystości gatunkowej nie można było mówić. Joy postawił na zabawę dźwiękiem i nie była to do końca zła linia. Była to zdecydowanie świeża dawka elektronicznych brzmień, która w znakomity sposób kończyła drugi dzień festiwalu.

Niedziela była tak mocno naszpikowana genialnymi koncertami, że wizyta w strefie gastro mogła wydawać się za ekstrawagancką fanaberią. Już wczesnym popołudniem była okazja do obcowania z ciekawą jazzową osłoną naszej rodzimej, a dokładnie trójmiejskiej sceny – Nene Heroine. Ich muzyka doprawiona gitarowym nerwem najlepiej działała w wersji instrumentalnej, przywołując wspomnienia koncertu, który odbywał się dokładnie na tej samej scenie w 2019 roku – a mam na myśli koncert wrocławskiego EABS.

Idąc dalej polską ścieżką można była dotrzeć na koncert Darii ze Śląska. To moment bardzo pozytywnego zaskoczenia. Młoda, ubrana w platynową perukę wokalistka wyśpiewała swoją opowieść w bardzo magnetyczny sposób. Realizując tradycyjną formułę piosenki nadaje swojej muzyce świeżości poprzez synth-popowe aranżacje i ciekawe melodie. Bardziej elektroniczną odsłonę Darii można było poznać przy jej współpracy w ramach zespołu The Party is Over. W nowym projekcie jest nieco spokojniej, możne bardziej melancholijnie, jednak w żaden sposób nie można mówić o nudzie. Na pewno występ na Off Festivalu będzie dla tej artystki w pełni zasłużoną trampoliną do dalszej kariery.

Kolejną polską (a wręcz już światową) artystką godną uwagi tego dnia była wybitna kompozytorka i pianistka Hania Rani. Rozpoczęła ambientalną uwerturą naszpikowaną arpeggiami posiłkując się umieszczonym między pianinem a fortepianem syntezatorem. Porażająca swoją kruchością i wrażliwością muzyka generowała atmosferę sennej melancholii. Plączące się minimalistyczne struktury układały się w obraz niekiedy spokojnej elegancji, a niekiedy rozedrganego niepokoju. Artystka również sięgnęła po swoje wokalne utwory, nie rezygnując z grania czy to na pianinie czy fortepianie. Był to set z którym zjeździła spory kawałek świata, a festiwalowa publiczność mogła go usłyszeć po raz ostatni, gdyż Hania na przyszłe koncerty ma przygotowane coś nowego.

Hania Rani. OFF Festival/ mat. promocyjne

Udając się na kolejny koncert na scenę leśną, nie zmieniało się drastycznie klimatu, albowiem grał tam bardzo wyczekiwany Tamino. Minimalistyczny w środkach występ był prawdziwym wulkanem emocji. Muzyka Tamino dotyka samych trzewi, a wyjątkowo smutne okoliczności w jakich grał muzyk tylko potęgowało odczuwany dramatyzm. Po kilku utworach Tamino wyznał, że nie jest w nastroju do śpiewania, ponieważ zmarł jego przyjaciel. Rozpłakał się, zakrył twarz i na moment odszedł od mikrofonu. Ten belgijski, mający egipski korzenie, wokalista w sposób absolutnie fenomenalny posługuje się głosem. Sięgając nawet po falsetowe melizmaty udowadniał, że warsztat wokalny ma opanowany do perfekcji. Być może dużą rolę odegrał tutaj jego dziadek – Muharram Fouad – wokalista i wielka gwiazda filmowa w Egipcie. Pierwiastek bliskowschodni jest słyszalny w niektórych utworach, co sprawia że obcowanie z jego muzyką może mieć charakter duchowej wręcz podróży.

Tamino. OFF Festival/ mat. promocyjne

Na kolejnym koncercie można było zrzucić cały bagaż pochłoniętego sentymentalizmu i oddać się elektryzującym, wyrazistym i jaskrawym brzmieniom pochodzącego z Montrealu Desire. To była prawdziwa eksplozja retro synth-popu podanego w estetyce VHS z wyczuwalną wonią kontrolowanego kiczu. Wszystko podlane było elektroniką z gatunku dark romantic. Charyzmatyczna wokalistka Megan Louise genialnie odnalazła się w komunikacji z publiką. Podkręcone klawisze wraz z bardzo energetycznym beatem towarzyszyły jej praktycznie podczas całego występu. Był to koncert przyjęty z przeogromnym uznaniem publiki, która wielkim aplauzem skłoniła zespół do powrotu i zagrania bisu. Widać było, że powrót mógł nie być planowany, ponieważ wokalistka chcąc uchronić się przed wielkim błotem na zewnątrz, wróciła z workiem na śmieci zawiązanym na jednym bucie i dopiero podczas śpiewania po raz kolejny „Under Your Spell” ściągała to profesjonalne zabezpieczenie. Jeden z koncertów tegorocznego Off Festiwalu, którego się prędko nie zapomni.

Desire. OFF Festival/ mat. promocyjne

Ostatnim head linerem festiwalu był Brytyjczyk King Krule. To współczesny, charyzmatyczny i oryginalny pieśniarz balansujący na granicy indie rocka, szorstkiego folku a bluesową balladą. Jego silną stroną jest to, że brzmi brudno, chropowato, prawdziwie, bezkompromisowo. Muzycznie może przywoływać skojarzenia ze swoim rodakiem i rówieśnikiem Jake’em Buggiem, jednak scenicznie wykazuje większą eksperymentalną ekspresję (chociażby krzykiem). Ciekawym faktem jest, że jedenaście lat temu (mając 18 lat) zagrał już na naszym Tauron Nowa Muzyka, występując w kościele ewangelickim w Katowicach. Muzyka King Krule nie jest łatwa w odbiorze, wymaga większej uwagi.

Jego koncert ostatniego dnia był wolnym spacerem w zgiełku, nieprzewidywalnym pasmem coraz to innych historii. King Krule był wysmakowanym i wytrawnym zakończeniem tej wielokolorowej w dźwięki edycji Off Festivalu.

Off Festival
16. edycja OFF Festivalu, Dolina Trzech Stawów, Katowice 2023







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy