Pomysłowe uderzenie.
W ubiegłym roku wsłuchiwałem się w pierwszy wspólny album amerykańskiego duetu: Jeremiah Chiu (elektronika, syntezator modularny) i Marta Sofia Honer (altówka) – „Recordings from the Åland Islands” wydany przez International Anthem, który był swoistym pokłosiem ich wizyty na Wyspach Alandzkich. Jeśli nie sprawdzaliście tego wydawnictwa to zachęcam i odsyłam do mojego tekstu, gdzie piszę też więcej o samych artystach.
Chiu jesienią powrócił z solowym materiałem „In Electric Time” skoncentrowanym już wyłącznie na brzmieniach różnej maści syntezatorów. Latem tego roku Jeremiah wszedł do Vintage Synthesizer Museum (VSM) w Highland Park w Los Angeles bez opracowanego planu czy strategii, a raczej z myślą „włączmy to i zobaczmy, co się stanie”. Zaczął uruchamiać rozmaite syntezatory, korzystając z bardzo rzadkich czy też klasycznych modeli będących na wyposażeniu VSM. Chiu sekwencjonował, nakładał i łączył różne ścieżki, brzmienia itd. Pomagał mu w tym nie tylko założyciel i kurator VSM – Lance Hill, ale też inżynier dźwięku Ben Lumsdaine oraz Cooper Crain z Bitchin Bajas.
– „(…) Podłączyli Tascam 388 do kieszeni krosowej i następnie włączyli nagrywanie. Jeremiah pobawił się nim i to wszystko. Pierwszy utwór napisany i nagrany w niecałą godzinę. Było naturalnie, zabawnie i swobodnie. I tak minęła mniej więcej reszta sesji. Ciągły ekstatyczny ruch. To była najzabawniejsza sesja niezwiązana z hip-hopem, nad jaką kiedykolwiek pracowałem” – wspomina Hill.
Jeśli tak obiecująca płyta powstaje w okolicznościach pozbawionych jakiejkolwiek presji to warto wziąć pod namysł taki kierunek. Mówię tu nie do siebie, a do artystów. Według mnie celnie za tym przemawia chociażby fragment „Seawater Swell” wypełniony pięknymi harmonicznymi nićmi dźwiękowymi czy najdłuższa kompozycja „Rococco Rondo” mogąca budzić wiele miłych skojarzeń z dawną – i nie tak dawną – erą syntezatorowych kaskad wirujących arpeggio, pentatonik itd. Myśli same płyną w stronę tego, co niegdyś tworzyła grupa Emeralds.
„In Electric Time” ustawiłbym też bardzo blisko wznowionej w tym roku po raz pierwszy po kilku dekadach i jedynej płyty duetu Circus Underwater. Richard Sales i Jay Yarnall również nie mieli w 1984 planu na swój album, a podobnie jak Jeremiah dysponowali różnorodnymi syntezatorami (m.in. Roland Jupiter 8, Korg Lambda, Korg Polysix).
„Transparent Spheres” to jeden z tych najciekawszych utworów z tego zestawu o bardzo przyjemnie bulgoczących fakturach delikatnie unoszących się na powierzchni ambientowych pasm. „In Electric Time” można też określić jako „szkicownik”, co dobrze oddają miniatury w postaci „Echo Arp Hold”, „For Voices” i „Rhythm Serge”. Tytułowa i znakomita kompozycja „In Electric Time” wieńczy całość i zabiera nas w głąb filmowych obrazów nasyconych emocjami i ulotną melancholią gasnącą tuż przed zakrętem myśli.
– „Podczas pracy ze sprzętem vintage zawsze znajdzie się idealny moment, w którym instrument śpiewa w wyjątkowy sposób. Może to wynikać z cech charakterystycznych filtra i sposobu, w jaki rezonuje, działania klawiszy, możliwości wyzwalania i używania napięcia sterującego do sekwencji lub unikalnych funkcji układów. Uwielbiam znajdować momenty, w których melodia lub rytm pojawia się w nieoczekiwany sposób – czasami bardziej przypomina to archeologię niż rzeźbę. Podczas montażu również sporo improwizowałem, często wyciągając fragmenty z wyraźnie różnych sekcji, ale pozostające ze sobą w dialogu, aby zachować surowy, spontaniczny charakter. Fascynowało mnie słuchanie w nagraniach momentów, w których Ben uruchamiał lub zatrzymywał taśmę, więc ujęcie, które trwało długo i wykraczało poza swój moment, uderzało bezpośrednio w nowy pomysł” – Chiu.
W trakcie dwudniowej i w pełni analogowej sesji powstało dwanaście kompozycji o bardzo niewymuszonej – co czuć – narracji i płynności. Intuicyjna muzyka elektroniczna wyrażona siłą organicznych brzmień niezwykłych maszyn.
International Anthem | wrzesień 2023