Wstrząsnąć, a może i zmieszać.
Od premiery poprzedniego krążka kwartetu z Atlanty pt.„There is no year” minęły trzy lata (od tej spóźnionej recenzji cztery). Warto było czekać, bo krążek zasila siedemnaście bardzo dobrych, wydaje się, że jeszcze żarliwiej zaangażowanych i kontestujących numerów (w tym trzy skity), a także sporo zaskakujących gości. Zespół prezentuje jeszcze szerszy, niż na poprzednich trzech longplay’ach eklektyzm gatunkowy, płynnie fastrygując ze sobą punk rocka („A Good man”!), jazz („Green Iris”!), gospel, hip-hop, soul czy nawet hardcore. Oczywiście jeśli, ktoś nie ma w sobie odpowiedniej otwartości na muzyczny pluralizm może się od tej pozycji odbić, ale nawet słuchacz tylko jednego z gatunków powinien znaleźć tu coś dla siebie.
Już numer otwierający zaskakuje połączeniem dźwięków samplowanych z „Subway Theme” DJ Grand Wizard Theodore’a, wspomnień morderstw dzieci w Atlancie z 1981 r., oraz finalnego wersetu niezłomnego Big Rube’a z Dungeon Family, który pojawia się na płycie jeszcze w jednym ze skitów. Wydaje się, że jest barokowo, ale Algiers umie poupychać ten cały róg obfitości w naturalne ramy. Nie sposób nie wspomnieć, że po gościnnych udziałach u Roni’ego Size’a, Trenta Reznora, Dj-a Shadowa, czy Run The Jewels swą osobą zaszczycił Algiersów Zack de la Rocha. „Irreversible Damage” rozpoczyna falująca linia arpeggiatora, tnąca niczym metal partia gitary i gospelujące chórki, potem wjeżdża spoken-word i dynamiczny puls basu, sam lider RATM pojawia z krótką zwrotką, ale na tym galopującym podkładzie prezentuje się niczym witalny dwudziestolatek.
Z pewnością w tym szerokim zestawie wybija się minimalistczny, dysonujący i minorowy numer z Billiem Woodsem i zambijsko-kanadyjską raperka Backxwash, której zwrotka traktująca o przemocowej policji, zarymowana niskozawieszonym głosem sprawia wrażenie wejścia kolejnego instrumentu, a lider zespołu Franklin James Fisher konkluduje w bridge’u zawierającym tytuł: „Bite back the hand that feeds you if it’s poison”. Piękną i dość klasyczną zarówno w tekście jak i muzyce kompozycją okazuje się „I can’t stand it”, czyli rozrachunek porozstaniowy. Natomiast „An Echophonic Soul” to niedługa impresja w której krzyżują się saksofonowe solo Patricka Shiroishi’ego oraz melodeklamacja teoretyka, eseisty i kuratora DeForresta Browna Jr. Na wyróżnienie zasługuje też owoc kooperacji Algiers z egipską producentką i wokalistką Nadah El Shazly. Tytułowy zimny świat, wyczuć można w produkcji opartej na automacie perkusyjnym i chłodnych syntezatorach, zyskujących dodatkowej surowości zwłaszcza na „orientalnej” zwrotce gościnni.
Czwarty album kwartetu powstawał w czasie lockdownu, w momencie gdy zespół stał na krawędzi rozpadu, wypalony długą trasą koncertową. Paradoksalnie, zamknięcie w rodzinnej Atlancie spowodowało zwrócenie się do niej samej i zaciągnięcie inspiracji w lokalnych sprawach (zarówno tych historycznych jak i publicystycznych). Utrwalony styl The Algiers wciąż jest silnie słyszalny na „Shook”, ale jest też ten album kolejną, udaną zresztą próbą poszukiwania nowych środków wyrazu. Zespół tak sprawny w warstwie producenckiej, a przy tym tak silnie polityczny jest w tych niepewnych czasach czymś szczególnie cennym.
24.02.2023 | Matador Records
https://www.facebook.com/Algierstheband
https://www.facebook.com/MatadorRecords/