Niniejszy artykuł jest pierwszym selektywno-subiektywnym przewodnikiem traktującym o artystach mających zawitać do Polski w lipcu. W domyśle adresowany przede wszystkim do tych jeszcze nie do końca zdecydowanych, którzy chcieliby w końcu na własnej skórze poczuć wibracje dochodzące ze sceny głównej i usłyszeć nocą nawoływania znajomych w labiryncie Toi-Toi. Dlaczego i dla kogo warto więc przyjechać w tym roku do Gdyni?
Gdyby nie Mikołaj Ziółkowski nasz kraj byłby uboższy o koncerty i wydarzenia plenerowe. I to znacznie. Open’er, Coke Live oraz Selector świecą jasno na festiwalowym firmamencie Europy rokrocznie ściągając czołowe nazwiska artystów aktualnie święcących triumfy na rynku muzycznym. Jest to także dobra okazja na zaprezentowanie nazwisk, dla których będzie to pierwszy koncert przed polską publiką. Celem największych pielgrzymek jest oczywiście Gdyński Open’er od lat będący w pierwszej lidze kontynentalnych eventów – mekka dla melomanów spragnionych dobrej muzyki mieszającej się w eterze z morską bryzą.
Zgodnie z festiwalową strategią najpierw gra się najlepszymi kartami. W tegorocznym rozdaniu Blur jawi się jako Król długo na polskiej ziemi wyczekiwany. Niegdyś kamień węgielny britpopu, który tocząc się na szczyt obrastał w alternatywne brzmienia muzyki rockowej, a nawet eksperymenty z etnicznym instrumentarium – zwłaszcza marokańskim. Dziś – żywa legenda legitymująca się przede wszystkim nieregularnymi objawieniami na festiwalach. Dlatego też koncert Albarna i spółki na Open’erze warto potraktować stereotypowo – czyli jako „najprawdopodobniej pierwszą i ostatnią okazję, by zobaczyć tę grupę na żywo”.
Reaktywowana z okazji Letnich Igrzysk Olimpijskich w 2012roku zagrała potężny koncert w Hyde Parku – warto przyjąć go za punkt odniesienia. Pozostaje jeszcze kupić koszulkę polo z emblematem firmy Fred Perry i oczekiwać brytyjskiej inwazji.
Powracając do karcianej metaforyki niełatwo jest zdefiniować grupę Nick Cave & The Bad Seeds. Ale gdyby Mick Jagger, wedle hollywodzkich prawideł, miał złego brata bliźniaka, to Cave śmiało mógłby go zagrać. Chwytliwe refreny oraz indywidualny ruch sceniczny nie są mu obce. Bardziej zaangażowana tematyka tekstów oraz skłonność do częstej zmiany muzycznego azymutu odcinają resztę podobieństw z frontmanem Rolling Stonesów.
Mając na koncie wściekle przebojowy, bluesowo-gospelowy album „Abbatoir Blues/The Lyre Of Orpheus” oraz wydany w tym roku, zaskakująco świeży – jak na piętnasty album studyjny w dyskografii – „Push The Sky Away” jawi się jako idealny gracz festiwalowy. To jednak nie wszystkie z odcieni, jakie potrafią zaprezentować Złe Nasiona pod batutą Australijczyka. Wystarczy wspomnieć ludzkie dramaty zaszyte w melorecytacjach wypełniających „Dig, Lazarus, Dig!!!”. Zaskakujące grą kontrastów i szeroką paletą emocji, której nie powstydziłby się nawet Tom Waits żywiący się często podobnymi inspiracjami, co Cave. Do końca nie wiadomo, co w Gdyni zaprezentuje jego zespół. Pewne jest jednak to, iż na koncert szamana w dobrze skrojonym garniturze przybędą tłumy.