Idris Ackamoor na szczycie kolejnej piramidy!
Niemal równo dwa lata po wydaniu świetnego albumu „We Be All Africans” (Strut Records, recenzja), Bruce Baker – niejaki Idris Ackamoor i jego zespół The Pyramids, wracają z nowym materiałem pt. „An Angel Fell”. Idris Ackamoor to człowiek instytucja, multiinstrumentalista, kompozytor, tancerz, aktor i reżyser pochodzący z Chicago, ale przede wszystkim wspaniały saksofonista. Na „We Be All Africans” zachwycał swoją grą na saksofonie altowym, teraz sięgnął po saksofon tenorowy, keytar i – jak zwykle – mikrofon.
Na „An Angel Fell” Ackamoor dużo śpiewa o problemach globalnych – o katastrofalnych zmianach klimatycznych i ogólnym braku troski u ludzi o naszą planetę, ale przewijają się też bardziej pozytywne tematy, że jednak da się spotkać dobre inicjatywy na rzecz ochrony piękna przyrody. Dodam, że u boku Idrisa grają tacy muzycy jak Sandra Poindexter (skrzypce, śpiew), David Molina (gitara, elektronika, śpiew), Skyler Stover (kontrabas, wokal), Bradie Speller (kongi, pad perkusyjny, śpiew) i Johann Polzer (perkusja).
Afrobeatowy początek w postaci „Tinoge” świetnie wprowadza w klimat tego wydawnictwa. W tym fragmencie rządzą i czarują przestrzenią sola saksofonu lidera. „An Angel Fell” ma tego ducha lat 70., którego zresztą sam Ackamoor stworzył kilka dekad temu na płytach „Lalibela” (1973), „King Of Kings” (1974) czy „Birth / Speed / Merging” (1976). Już sam tytuł utworu „Land Of Ra” podpowiada, że będzie parowała tu kosmiczna energia – i tak właśnie się dzieje, ale z udziałem hipnotycznego reggae / dubu, jazzu, aż po muzykę improwizowaną.
W „Papyrus” nad Karaibami unoszą drobne pyłki zornowskiej wizji muzyki klezmerskiej, a sola skrzypcowe Poindexter kołyszą poetyką w stylu Jeana-Luca Ponty’ego. Pełen zadumy i zarazem drapieżności okazał się „Soliloquy For Michael Brown”. Jeśli niczego nie plączę, to chodzi tu o 18-letniego Michaela Browna, który został śmiertelnie postrzelony w sierpniu 2014 roku przez białego policjanta na przedmieściach St. Louis. Co ciekawe (czyt. smutne), niedawno pisałem o płycie Aphroteka – „Stories” (i rozmawiałem z nim o niej), gdzie w jednym z nagrań słyszymy opowieść o zmarłej w grudniu 2014 roku Eryce Garner. Zaledwie różnica kilku miesięcy, a doszło do tak tragicznych incydentów, które niestety są codziennością, ale znacznie mniej nagłośnioną medialnie.
„Message to my People” to uduchowiony jazz nasycony aurą lat 70. (partie chórków!), a na jego falach dryfują świetne free jazzowe sola Ackamoora, szorstkie partie gitary Moliny i gustowne wstawki skrzypiec Poindexter. W najdłuższym fragmencie na płycie „Warrior Dance” jazz tańczy z transową psychodelią. „Sunset” to już letni i niespieszny zachód słońca w odcieniach free jazzu.
Być może „An Angel Fell” nie jest aż tak dynamiczną, zwariowaną płytą jak „We Be All Africans”, ale nie brakuje jej szaleństwa i ekstrawagancji, choć tym razem na innym poziomie ekspresji. „An Angel Fell” to wejście na piramidę, ale nie tą samą ścieżką. Czy lepszą, czy gorszą? Wdrapcie się już sami!
11.05.2018 | Strut Records
Strona Facebook Idrisa Ackamoora »
Strona Strut Records »
Profil na Facebooku »