Wpisz i kliknij enter

Sandro Perri – Soft Landing

Chłód melodii.

Znów wrzesień i znów Sandro Perri. Jakoś ciągnie tego artystę do jesiennych klimatów, choć jego muzyka nie pasuje konkretnie do tej pory roku. Raczej umiejscowiłbym ją poza czasem, a to z uwagi na swój realizm magiczny. Wróćmy do początku. Rok temu skusiliśmy się na obietnicę innego życia, może nawet w Paryżu, którą przedstawił nam pochodzący z Kanady twórca Sandro Perri na swoim albumie „In Another Life”. Rok później, zaskakująco szybko, wrócił z kolejnym albumem „Soft Landing”. I znów tytuł dobrze określa zawartość muzyczną. Także możecie odstawić swoje leki przeciwdepresyjne i skupić się na wysmakowanej muzyce.

Jak poprzednio, zaczynamy od długodystansowego utworu. Tym razem wita nas kojący i urozmaicony „Time (You Got Me)”. Od razu zaznaczę, że pierwszym moim skojarzeniem była płyta Jima O`Rourke`a „Eureka”. Podobna skala wyobraźni, praktycznie oddanie roli przewodniej gitarze, ale obudowanie jej prawdziwą feerię zjawisk magicznych, rzadkich i niepowtarzalnych. Ten utwór szybko zawładnie waszą wyobraźnią. W każdej minucie czymś zaskakuje. Jest to najczęściej coś z zakresu dyskretnej elektroniki, ale nie tylko. Szesnaście minut ekscentrycznej przejażdżki, która mogła by trwać spokojnie trzydzieści minut, a nawet więcej.

Łagodność towarzyszy nam również w zwiewnej „Florianie”. Średnie tempo, trochę dęciaków, parę zrywów gitary i wystarczy. Przyjemności nigdy za wiele, więc tym bardziej należy docenić „God Blessed The Fool”. Robi się duszniej, twórca spowalnia gitarę, a całość błądzi gdzieś w rejonach muzyki soul. Co ciekawe, Perri używa również delikatnego falsetu, który się sprawdza w tej konwencji. Właściwie mało co Perri`emu nie wychodzi. Wychodzi obronną ręką nawet z sentymentalizmu. W „Back On Love” kontroluje słodycz, żeby mu się przelała. Drobnymi zabiegami, niemal nieśmiałymi, w tle potwierdza swoją klasę w pisaniu piosenek.

„Wrong About The Rain” to kolejny dowód na songwritterskie umiejętności Kanadyjczyka. Bystre ucho wnet wychwyci użycie clavinetu, co przeniesie nas do wczesnofunkowych albo soft-rockowych lat 70. Mnie to rusza i wzrusza. Nie mówiąc już o znakomitym utworze tytułowym. Posłuchajcie tylko tych niespiesznych kongów. No i oczywiście dzwoneczków. Na ich tle Perri maluje gitarą. Jest w tym również pewien chłód melodii. To pozwala wymknąć się łzawej melancholii. Cienka to granica, ale Sandro Perri wie jak balansować na niej. Tym albumem, na którym świetnie okiełznał emocje, dobił właśnie do czołówki twórców niebanalnych piosenek.

Constellation | 2019
Bandcamp
FB
FB Constellation







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy